...czyli naszyjniki stworzone przez moją mamę :)
Etykiety
Muzyka ciszy
(133)
decoupage
(275)
deski
(3)
etui na okulary
(15)
ręcznie malowane
(13)
wianki
(10)
zwierzęta mocy
(11)
łapacze snów
(5)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ślub. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ślub. Pokaż wszystkie posty
2 lip 2019
25 mar 2019
Pamiętajcie o swoich kwiatach
Ogień w kominku tlił się zaledwie,
miękko splatając blask z rozchybotanym płomieniem świecy stojącej na kuchennym
stole. Szelest zasypiającego żaru wzdychał raz po raz pieszczony podmuchami
wiatru grającego w kominie. Wtórował mu szept pożółkłych stronic przewracanych
smoczą łapą.
Księga była stara. Nie tak stara jak sam Smok, ale karmin jej okładki dawno poddał się upływowi czasu i teraz, w dystyngowanie spłowiałej materii trudno było dopatrzeć się meandrów złoceń tytułu.
Zachwycone dziecięce oczy wpatrzone w Smoka, buzie osłodzone kruszonką, otwarte po to, by lepiej słyszeć przedziwne opowieści. Resztki szarlotki upieczonej przez Wieśmę znikające ukradkiem w ustach Sinigera. Zapach żywicy, wosku...i tego szczególnego wieczornego ciepła pulsującego pod kołdrą jesiennych liści. Misterium ożywionej baśni.
Smok czytał...
Dawno, dawno temu, za siódmą górą, w siódmej wsi za siódmym lasem żyła sobie pewna dziewczyna. Nikt nie wiedział jak miała na imię i tak naprawdę chyba nikt się tym nie interesował. Dziewczyna mieszkała w małym domku ukrytym w ogrodzie, którego piękno zachwycało każdego, kto tylko przechodził obok wesołego, zielonego płotku otaczającego obejście. Ileż w nim było kwiatów, ileż kolorów!
Codziennie rano dziewczyna brała ceberek i podążała drogą przez wieś, by nabrać w rzece wody do podlania swych ukochanych kwiatów. Tak i tego dnia, ledwie zaplotła jasne warkocze już biegła piaszczystym traktem ku dalekiej wstążce modrej rzeki, już wracała, dźwigając pełny ceberek.
- Poratuj mnie kochanieńka! -dobiegł ją głos zza płotu chylącego się ku ziemi. -W piecu już rozpaliłam, imbryk chciałam na płycie stawiać a tu wody nie ma, herbaty nie mam jak zaparzyć. -czarnowłosa kobieta zapraszająco uchyliła furtki. -Czasu nie mam do rzeki pobiec, na targ się spieszę a ty pełen ceberek niesiesz, nie ubędzie ci przecież wiele.
Popatrzyła dziewczyna na lusterko wody modro w wiadrze połyskujące, spojrzała na kobietę i uśmiechnęła się ciepło. -Oczywiście, proszę. Napełnij swój imbryk.
Po chwili szła już dalej wiejską drogą, coraz bliżej swego ogrodu, coraz bliżej kwiatów czekających na podlanie.
- Zatrzymaj się ślicznotko! -gospodarz poprawił słomiany kapelusz zsuwający się na krzaczaste brwi. - Widzę, że od rzeki biegniesz a ja jeszcze czasu nie miałem psa napoić. Spragnione zwierzę jeno ozór z upału wywiesiło a mi nijak teraz z domu wychodzić bo na gości czekam. -spojrzał wymownie na ceberek a pies czując zapach wody ślinę z pyska toczyć zaczął do nóg dziewczyny się łasząc.
Uśmiechnęła się jasnowłosa. Psią miskę po brzegi wodą napełniła i podrapawszy chłepczącego zwierzaka po kudłatych uszach, ruszyła ku swemu obejściu. Tylko ceberek coraz lżejszy...
- A niech demony porwą ten upał! -klęła pod nosem sąsiadka, ze złością patrząc na krzak róży z mozołem wspinający się po kratce z deszczułek. -Tyle lat starań, tyle wyrzeczeń. -burczała, mnąc w palcach zwiędnięte listki. -Sama zobacz! -spod gniewnie ściągniętych brwi spojrzała na nadchodzącą dziewczynę. -Jeszcze trochę a całkiem bez wody zmarnieje! Niewdzięczny badyl!
Popatrzyła dziewczyna na umierającą róże, popatrzyła na resztkę wody w ceberku. Podlała usychający krzak.
Gdy dotarła do swojego ogrodu nie przywitał jej wonny kobierzec kwiatów. Nic nie zostało z pysznych barw i radujących serce zapachów. Pozbawione wody rośliny bezsilnie legły na pobrużdżonej upałem ziemi a w ceberku nie została ani kropla ożywczej wody.
- Więc nie należy pomagać innym? -Wieśma zatrzymała znieruchomiały wzrok na Smoku pochylonym nad księgą Smoczobajek.
Ciepłe dłonie Sinigera zamknęły się na ramionach kobiety, zostawiając na wełnianej chuście okruszki szarlotki. - Oni wszyscy wiedzieli, gdzie płynie rzeka. - powiedział cicho.
Lela
Księga była stara. Nie tak stara jak sam Smok, ale karmin jej okładki dawno poddał się upływowi czasu i teraz, w dystyngowanie spłowiałej materii trudno było dopatrzeć się meandrów złoceń tytułu.
Zachwycone dziecięce oczy wpatrzone w Smoka, buzie osłodzone kruszonką, otwarte po to, by lepiej słyszeć przedziwne opowieści. Resztki szarlotki upieczonej przez Wieśmę znikające ukradkiem w ustach Sinigera. Zapach żywicy, wosku...i tego szczególnego wieczornego ciepła pulsującego pod kołdrą jesiennych liści. Misterium ożywionej baśni.
Smok czytał...
Dawno, dawno temu, za siódmą górą, w siódmej wsi za siódmym lasem żyła sobie pewna dziewczyna. Nikt nie wiedział jak miała na imię i tak naprawdę chyba nikt się tym nie interesował. Dziewczyna mieszkała w małym domku ukrytym w ogrodzie, którego piękno zachwycało każdego, kto tylko przechodził obok wesołego, zielonego płotku otaczającego obejście. Ileż w nim było kwiatów, ileż kolorów!
Codziennie rano dziewczyna brała ceberek i podążała drogą przez wieś, by nabrać w rzece wody do podlania swych ukochanych kwiatów. Tak i tego dnia, ledwie zaplotła jasne warkocze już biegła piaszczystym traktem ku dalekiej wstążce modrej rzeki, już wracała, dźwigając pełny ceberek.
- Poratuj mnie kochanieńka! -dobiegł ją głos zza płotu chylącego się ku ziemi. -W piecu już rozpaliłam, imbryk chciałam na płycie stawiać a tu wody nie ma, herbaty nie mam jak zaparzyć. -czarnowłosa kobieta zapraszająco uchyliła furtki. -Czasu nie mam do rzeki pobiec, na targ się spieszę a ty pełen ceberek niesiesz, nie ubędzie ci przecież wiele.
Popatrzyła dziewczyna na lusterko wody modro w wiadrze połyskujące, spojrzała na kobietę i uśmiechnęła się ciepło. -Oczywiście, proszę. Napełnij swój imbryk.
Po chwili szła już dalej wiejską drogą, coraz bliżej swego ogrodu, coraz bliżej kwiatów czekających na podlanie.
- Zatrzymaj się ślicznotko! -gospodarz poprawił słomiany kapelusz zsuwający się na krzaczaste brwi. - Widzę, że od rzeki biegniesz a ja jeszcze czasu nie miałem psa napoić. Spragnione zwierzę jeno ozór z upału wywiesiło a mi nijak teraz z domu wychodzić bo na gości czekam. -spojrzał wymownie na ceberek a pies czując zapach wody ślinę z pyska toczyć zaczął do nóg dziewczyny się łasząc.
Uśmiechnęła się jasnowłosa. Psią miskę po brzegi wodą napełniła i podrapawszy chłepczącego zwierzaka po kudłatych uszach, ruszyła ku swemu obejściu. Tylko ceberek coraz lżejszy...
- A niech demony porwą ten upał! -klęła pod nosem sąsiadka, ze złością patrząc na krzak róży z mozołem wspinający się po kratce z deszczułek. -Tyle lat starań, tyle wyrzeczeń. -burczała, mnąc w palcach zwiędnięte listki. -Sama zobacz! -spod gniewnie ściągniętych brwi spojrzała na nadchodzącą dziewczynę. -Jeszcze trochę a całkiem bez wody zmarnieje! Niewdzięczny badyl!
Popatrzyła dziewczyna na umierającą róże, popatrzyła na resztkę wody w ceberku. Podlała usychający krzak.
Gdy dotarła do swojego ogrodu nie przywitał jej wonny kobierzec kwiatów. Nic nie zostało z pysznych barw i radujących serce zapachów. Pozbawione wody rośliny bezsilnie legły na pobrużdżonej upałem ziemi a w ceberku nie została ani kropla ożywczej wody.
- Więc nie należy pomagać innym? -Wieśma zatrzymała znieruchomiały wzrok na Smoku pochylonym nad księgą Smoczobajek.
Ciepłe dłonie Sinigera zamknęły się na ramionach kobiety, zostawiając na wełnianej chuście okruszki szarlotki. - Oni wszyscy wiedzieli, gdzie płynie rzeka. - powiedział cicho.
Lela
ps. Kwiaty. Dla Was. Prosto z Margosiowej chatki. I wcale nie ususzone brakiem podlewania. Pełne słońca, zapachu lata i bardzo pozytywnej energii :D
Etykiety:
bajka,
baśń,
decoupage,
dekoracje,
Etsy,
magia,
Muzyka ciszy,
pudełka drewniane,
retro,
rustic,
shabby chic,
smok,
szkatułki na biżuterię,
ślub,
wiedźma
18 mar 2019
Brama do innego świata
Mam swój domek na wsi,
do którego uwielbiam uciekać od życia. Jest w małej wiosce otoczonej lasami,
dosłownie kilka domów na krzyż i dwie drogi - też na krzyż. To stara wieś z
historią - kiedyś była dużo większa i domy stały też w sąsiadujących lasach.
Teraz po wielu z nich zostały tylko bardzo stare sady, porastające powoli lasem
pola (niektóre nadal uprawiane) i… studnie.
Jest też jeden dom.
Kiedy byłam mała - mieszkała w nim para staruszków. To był taki prawdziwy
wiejski domek dwie izby, piec, przytulona do domu obórka. Dzisiaj z domu
zostały ściany, dach i pozbawione szyb okna. Ze wszystkich stron zasłoniły go
drzewa i leszczyny, a od strony drzwi pole wysokich pokrzyw. Jeśli nie wiesz,
że tam jest dom - nie znajdziesz go.
Uwielbiam zakradać się
do tego miejsca. Wchodzę do środka, staję przed oknem i przez okno patrzę jak
zmieniają się w lesie pory roku. Jest cicho, bezpiecznie, a okno staje się
żywym obrazem.
Po chwili zaczynają
śpiewać ptaki, szumi las, a ja mam wrażenie, jakbym stała się gościem w świecie
zarezerwowanym wyłącznie dla Duchów Natury, jakby ten spektakl nie był
przeznaczony dla oczu żywych ludzi. Nie widać mnie, a ja widzę to wszystko -
całą magię lasu swobodnie i nieskrępowanie odsłaniającą się przede mną…
Zawsze chciałam w
jakiś sposób wyciąć kawałek tego cudu i zabrać ze sobą do mojego miejskiego
domu. I myślę, że to właśnie ten dom - właśnie to miejsce jest obecne we
wszystkich łapaczach snów, które robię. Marzę sobie, że tak samo jak tamto okno
- moje łapacze są bramą do innego świata… Do wewnętrznego życia lasu tętniącego
magią…
Moonah
13 mar 2019
Gra w zielone
Może być czysta zieleń szmaragdowa, albo głęboka butelkowa, seledynowe lub szarozielone odcienie, zieleń mchu i paproci, zieleń morska, albo zrudziała, może być połyskliwa jak skórka zielonego jabłka, albo omszała, aksamitna, jakby pokryta delikatnym meszkiem jak liście sukulentów... Zieleń, zieleń, zieleń… Nigdy nie umiem się zdecydować która najładniejsza…
Wybieram wszystkie :)
Moonah
12 mar 2019
Bzotensja
Legendarny kwiat paproci - niewielu go widziało, a jeśli nawet ktoś widział, to raczej nie żył na tyle długo by dać świadectwo... ale kiedy tak sobie o nim myślę… to podejrzewam, że wygląda jak skrzyżowanie hortensji z bzem. Musi pachnieć bzem, co do tego jestem pewna, co innego mogłoby zwabić człeka w sam środek lasu nocą… No co jak nie zapach bzu? (Przyczepiony do jakiejś Yennefer :) )… ale nic nie wygląda równie magicznie jak delikatne kwiatuszki hortensji. Są nie z tego świata! Są ze świata wróżek! Tak właśnie! Bzotensja :) Bezwzględnie!
Moonah

20 lut 2019
Nowe życie
Nie ma dla mnie nic bardziej wzruszającego wiosną, niż kwitnące stare, owocowe drzewa.
Powykrzywiane czarne gałęzie mirabelek obsypane białą, pachnącą pianą. Zaróżowione wiśnie i rajskie jabłonie. I najpiękniejsze - powykrzywiane przez czas - pełne kwiatów dłonie jabłoni. Kwitną z taką mocą i zapałem, że niejedno młode drzewko mogłoby się zawstydzić…
Dla mnie to najpiękniejszy symbol nadziei i odrodzenia. Znak, że piękno, siła i młodość - są ukryte głęboko pod korą i skórą. To coś, o co możemy dbać i coś co możemy porzucić. Ale wbrew wszystkiemu w co każą nam wierzyć kolorowe magazyny - nie jest to coś co tracimy z wiekiem… Tracimy to tylko wtedy, gdy nasza dusza wysycha. Gdy przestajemy dostrzegać piękno wokół nas i walczyć o to, co ma dla nas prawdziwe znaczenie…
Podobnie jest z przedmiotami. Tam gdzie jedni widzą zniszczony w pożarze grat - ktoś inny dostrzega piękny, stary mebel z historią i duszą, którego urok łatwo można odzyskać przy pomocy papieru ściernego, lakieru, odrobiny czasu i entuzjazmu… i z którego nie wolno rezygnować... A tam, gdzie ktoś widzi tylko stare, pokrzywione, wykarczowane drzewka owocowe - ktoś inny dostrzeże piękno natury ukryte pod korą, weźmie te drzewka, zajmie się nimi i nada im nowe życie, by nadal mogły cieszyć nasze oczy swoim urokiem - nie tylko wiosną…
Moonah
Dla mnie to najpiękniejszy symbol nadziei i odrodzenia. Znak, że piękno, siła i młodość - są ukryte głęboko pod korą i skórą. To coś, o co możemy dbać i coś co możemy porzucić. Ale wbrew wszystkiemu w co każą nam wierzyć kolorowe magazyny - nie jest to coś co tracimy z wiekiem… Tracimy to tylko wtedy, gdy nasza dusza wysycha. Gdy przestajemy dostrzegać piękno wokół nas i walczyć o to, co ma dla nas prawdziwe znaczenie…
Podobnie jest z przedmiotami. Tam gdzie jedni widzą zniszczony w pożarze grat - ktoś inny dostrzega piękny, stary mebel z historią i duszą, którego urok łatwo można odzyskać przy pomocy papieru ściernego, lakieru, odrobiny czasu i entuzjazmu… i z którego nie wolno rezygnować... A tam, gdzie ktoś widzi tylko stare, pokrzywione, wykarczowane drzewka owocowe - ktoś inny dostrzeże piękno natury ukryte pod korą, weźmie te drzewka, zajmie się nimi i nada im nowe życie, by nadal mogły cieszyć nasze oczy swoim urokiem - nie tylko wiosną…
Moonah
9 lut 2019
Dwie Wie...dźmy!
Jestem. Nie zginęłam. Nie przysypał mnie śnieg, nie porwał wiatr. Nie pomyliłam ziółek i naprawdę czuję się świetnie.
Przez te wszystkie dni zamknęłyśmy się z Moonah w chatce Margoloty i wykorzystując rzadką okazję do wspólnego działania plotłyśmy, mieszałyśmy, próbowałyśmy tego co namieszałyśmy…
I tworzyłyśmy we wszystkich wymiarach wszechkreacji tak intensywnie, że nawet światy równoległe zogniskowały się na mojej pracowni gotowe interweniować gdyby wyzwolona przez nas energia przybrała postać Supernowej.
A oto efekt parodniowego szaleństwa owocującego również skomponowaniem nowego banera na naszą stronę Etsy i… alternatywną historią Władcy Pierścieni.
Ah.. No właśnie! Jeszcze Władca Pierścieni!
Otóż...
Saruman nie stworzył swojej armii bo pośliznął się na świadczeniach zdrowotnych, gdy orkowie i górale zażądali od niego pełnego pakietu socjalnego włącznie z opieką stomatologiczną. W związku z powyższym Boromir nie zginął (wszyscy się zgodzimy, że jest zbyt przystojny by umierać w pierwszej części).
Idąc za ciosem postanowiłyśmy ożenić Aragorna z jedyną słuszną kobietą Władcy Pierścieni – Eowiną, a Arvenę ochajtać z Denethorem któremu pilukała na harfie i śpiewała przyśpiewki Pippina. W sypialni zaś mówiła głosem spod splotu słonecznego, czym doprowadziła Denethora do manii prześladowczej, stanów lękowych i wydania majątku na prychoanalityków.
W ramach poprawności politycznej przemalowałyśmy Faramira na czarno i sparowałyśmy z Legolasem. (żyli długo i szczęśliwie – przynajmniej Legolas)
Aha. Frodo i Sam (szantażując ćmę) uzyskali zniżkę u orłów na przelot do Góry Przeznaczenia i przetopili pierścień na kolczyki dla Arveny – już nie musiała się wstydzić spiczastych uszu.
Koniec.
A poza tym wszyscy zdrowi :D
Przez te wszystkie dni zamknęłyśmy się z Moonah w chatce Margoloty i wykorzystując rzadką okazję do wspólnego działania plotłyśmy, mieszałyśmy, próbowałyśmy tego co namieszałyśmy…
I tworzyłyśmy we wszystkich wymiarach wszechkreacji tak intensywnie, że nawet światy równoległe zogniskowały się na mojej pracowni gotowe interweniować gdyby wyzwolona przez nas energia przybrała postać Supernowej.
A oto efekt parodniowego szaleństwa owocującego również skomponowaniem nowego banera na naszą stronę Etsy i… alternatywną historią Władcy Pierścieni.
Ah.. No właśnie! Jeszcze Władca Pierścieni!
Otóż...
Saruman nie stworzył swojej armii bo pośliznął się na świadczeniach zdrowotnych, gdy orkowie i górale zażądali od niego pełnego pakietu socjalnego włącznie z opieką stomatologiczną. W związku z powyższym Boromir nie zginął (wszyscy się zgodzimy, że jest zbyt przystojny by umierać w pierwszej części).
Idąc za ciosem postanowiłyśmy ożenić Aragorna z jedyną słuszną kobietą Władcy Pierścieni – Eowiną, a Arvenę ochajtać z Denethorem któremu pilukała na harfie i śpiewała przyśpiewki Pippina. W sypialni zaś mówiła głosem spod splotu słonecznego, czym doprowadziła Denethora do manii prześladowczej, stanów lękowych i wydania majątku na prychoanalityków.
W ramach poprawności politycznej przemalowałyśmy Faramira na czarno i sparowałyśmy z Legolasem. (żyli długo i szczęśliwie – przynajmniej Legolas)
Aha. Frodo i Sam (szantażując ćmę) uzyskali zniżkę u orłów na przelot do Góry Przeznaczenia i przetopili pierścień na kolczyki dla Arveny – już nie musiała się wstydzić spiczastych uszu.
Koniec.
A poza tym wszyscy zdrowi :D
Etykiety:
decoupage,
dekoracje,
deski,
drewno,
Etsy,
etui na okulary,
pagan,
pudełka drewniane,
ręcznie malowane,
szkatułki na biżuterię,
ślub,
viking,
wood,
zioła
31 sty 2019
Tajemniczy Ogród
Wszyscy znamy takie ogrody - jeszcze parę lat temu zadbane, poprzycinane, wypielęgnowane - pełne ciekawych odmian roślin, krzewów i kwiatów. Ogrody, którym ktoś poświęcił czas, pracę i serce...
Ale z jakiegoś powodu musiał je opuścić.
Z czasem natura bierze je w posiadanie. Na pierwszy rzut oka są dzikie i zapuszczone…
Jednak kryją w sobie tyle skarbów! Spod zasuszonych kłosów zeszłorocznej trawy - wychylają główki różnokolorowe sukulenty w odcieniach szarej zieleni, fioletów i dymnego różu. Obok zarośniętej dzikim winem ławki - wyrastają krzewy wrzosów, wyciągają się do nas gałązki jałowca... Przygięty do ziemi konar dzikiej jabłoni porastają pnącza, spomiędzy których wystają bordowe kuleczki dzikiego ostu... Cały, zdawałoby się martwy ogród, jest pełen życia, nasyconych barw, zapachów i piękna.
Natura jest najzdolniejszym ogrodnikiem tak wrażliwym na kolory, kształty i proporcje - gdzie tylko może robi swoje porządki. Tak przyjemnie patrzeć na dzieło tej pełnej zapału, dzikiej i nieprzewidywalnej projektantki!
Ręcznie wianek z naturalnych brzozowych gałązek, pędów dzikiego wina i gałązek starej jabłoni ozdobiony został sztucznymi gałązkami, kwiatami, listkami i trawami w odcieniach: wrzosu, szarej zieleni, brzoskwiniowego różu, ceglastego różu, bordo i mszystej zieleni.
Tekst i wianek - Moonah
26 sty 2019
Magia świtu
Zbladłe od mgły, pokryte kropelkami rosy młode listki paproci, trawy i delikatne wiosenne kwiatki nabierają kolorów w pierwszych promieniach świtu...
Górski kryształ rozsyła te promienie dalej - napełniając światłem i ożywczą energią całą okolicę.
Ten piękny subtelny wianek oddaje całą magię świtu tuż przed wschodem słońca. Kiedy na niego patrzysz masz wrażenie, że spod listków paproci spogląda na Ciebie z powrotem dopiero co przebudzony leśny faerie...
To nie jest tylko wianek - to amulet, który wniesie do Twojego domu energię i górską świeżość. Jak Opiekun - górski kryształ ochroni Twój dom przed widzialnym i ukrytym wrogiem...
Tekst i wianek z kryształem - Moonah
11 sty 2019
Smak wina
Lubię biel śniegu, graficzne rysunki bezlistnych gałęzi
brzóz i zieleń pierzatych łap świerków jeszcze bardziej zielonych niż w lecie.
W tej bieli i czerni każdy kolor wabi bogactwem i nawet skromny żółcień
brzuszków sikorek lśni na śniegu niczym małe słoneczka.
Soczyste wspomnienie jesieni śpi na półkach w spiżarni,
złoci się jabłkami w wiklinowym koszu. Trwa, wplecione w wianek o barwie kropli
czerwonego wina na gorących, kobiecych wargach.
Czeka.
Tekst - Lela
Wianki - Moonah
Subskrybuj:
Posty (Atom)