Port jest pusty tak jak i uliczka
karkołomnie biegnąca w stronę nabrzeża. Wiatr idący od morza nie niesie ze sobą
tłustego zapachu ryb a jedynie słoną zapowiedź sztormu. Szarpie olinowanie,
wgryza się w drewniany pirs rozzłoszczoną pianą grzywiastych fal. Chłoszcze
kipielą ścianę fiordu mając nadzieję, że w końcu dosięgnie moich nóg.
Stoję na krawędzi żywiołów łapiąc we włosy niepokorny wiatr. Suknia tańczy, łopocze jak żagiel.
Woda i powietrze. Ziemia pod stopami.
Wszystkie żywioły przenikają się ze sobą. Ziemia jest najcichszym, najbardziej spokojnym z nich. Jest opoką, matką wydającą na świat nowe istnienie i miłosiernie otulające jego fizyczność w ostatecznym śnie. A przecież rozszalała w ognistym tańcu liże upiornym gorącem zbocza wulkanu, pchnięta wiatrem toczy grzmiące lawiny, drapieżnie wygładzając kamienną suknię gór.
Jest domem, życiem i śmiercią. To od niej odbijasz się stopami by latać. To jej szukasz opuszkami palców, gdy tonąc zachłystujesz się wodą.
Nie ma granic. Wszystko się przenika. Żywioły, świadomość i podświadomość. Nawet rozkosz jest rodzajem bólu a sen częścią rzeczywistości.
Lela
Stoję na krawędzi żywiołów łapiąc we włosy niepokorny wiatr. Suknia tańczy, łopocze jak żagiel.
Woda i powietrze. Ziemia pod stopami.
Wszystkie żywioły przenikają się ze sobą. Ziemia jest najcichszym, najbardziej spokojnym z nich. Jest opoką, matką wydającą na świat nowe istnienie i miłosiernie otulające jego fizyczność w ostatecznym śnie. A przecież rozszalała w ognistym tańcu liże upiornym gorącem zbocza wulkanu, pchnięta wiatrem toczy grzmiące lawiny, drapieżnie wygładzając kamienną suknię gór.
Jest domem, życiem i śmiercią. To od niej odbijasz się stopami by latać. To jej szukasz opuszkami palców, gdy tonąc zachłystujesz się wodą.
Nie ma granic. Wszystko się przenika. Żywioły, świadomość i podświadomość. Nawet rozkosz jest rodzajem bólu a sen częścią rzeczywistości.
Lela
Rewelacyjny tekst, bardzo mnie sie spodobal. Skrzyneczka to piekne uzupelnienie mysli o zywiolach. Pozdrawiam An
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńTo jeden z pierwszych jakie napisałam na Muzykę Ciszy. Jeszcze zanim narodziła się Margolotta ;)
Bardzo mi przypasował do cyklu szkatułek z żywiołami.
kobiecość uskrzydlona księżycami
OdpowiedzUsuńbaaardzo trafia w me pojmowanie
baśniowości żywiołów i przenikania
pierwiastków rozkoszy - wodny żywioł
oczyszcza przez destrukcję, niczym
proces oddzielenia łupinki od nasionka
Jeszcze bardziej destrukcyjna wydaje się Hagal, schodząca z góry dziką lawiną. A przecież potem, na ziemi nawilżonej roztopionym śniegiem rozkwita nowe życie. Nowe - z pierwiastkiem pierwotnego tchnienia Ziemi.
Usuńujrzałam w miednicy życia początek (woda)
OdpowiedzUsuńale i koniec - skojarzenie z ptasią czaszką
nie chce odlecieć pomimo furkotu logiki
jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, iż
pióro wieczne wypełnione esenecją życia
pisze scenariusz kolejnej Istotcie - żywy
inkaust na pergaminie Losu zostawia ślad