Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rune. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rune. Pokaż wszystkie posty

5 kwi 2019

Tarotowa szkatułka


Każdy kto wystarczająco długo pracuje z tarotem lub innymi narzędziami dywinacyjnymi wie, jak ważna jest atmosfera, energia którą kształtujemy już podczas samego sięgania po karty. Wyjmowanie ich z pudełka, woreczka w jakim je pieczołowicie przechowujemy staje się początkiem wielkiej, rytualnej magii.
Na zdjęciu moja ulubiona talia - Wild Wood Tarot. Macie jakieś ulubione? 
Lela

tarot card box tarot card box 


3 kwi 2019

O sikorce, potworach i kobiecej sile


Sikorka wcinała słoninę aż jej się berecik na małej główce przesunął na paciorkowate oczko. W przerwach między jednym kęsem a drugim opowiadała wieśmie najnowsze sensacje przyniesione przez kuzyna spoza Prastarej Puszczy. Margo objąwszy kubek kawy dłońmi w wełnianych rękawicach, słuchała uważnie ptasiego trelu. Oczywiście, że rozumiała mowę zwierząt. W końcu to one były najbliższymi sąsiadami wieśmy a jeśli człek nie potrafi dogadać się z sąsiadem, to kiepska sprawa...
Mowa sikorki przypominała trochę trajkotanie zakochanej nastolatki i kiedy tylko ptaszek wracał do dziobania słoniny, Margo musiała bardzo starannie rozsupływać galopujące słowa pozwalając im odetchnąć i przebrzmieć do końca. Smok przysłuchiwał się wszystkiemu z pozorną obojętnością, jednak błysk w złotym oku świadczył, że jest ciekawy jak wieśma zareaguje na sikorczane rewelacje.
A były to rewelacje nie byle jakie. Za siódmą górą, za siódmą rzeką i generalnie daleko stąd, stała samotna wieża. W owej wieży, jak nakazuje baśniowa tradycja, mieszkała księżniczka. Ponoć piękna, choć tak naprawdę nikt jeszcze tego nie potwierdził, bo nikomu nie udało się dostać do najwyższej komnaty, w której to utknęła nieszczęśnica i nawet w zawartych na głucho oknach próżno było dopatrywać się tęsknego wejrzenia panienki. Jadło i wodę przynosiły jej okoliczne ptaki i tylko wtedy, na krótki moment można było dostrzec biel dziewczęcej dłoni, otwierającej okno przed posłańcami.
U podnóża wieży rozkwitły wielobarwne kleksy namiotów. Kwiat rycerstwa ściągał ze wszystkich stron, by uwolnić gładkolicą księżniczkę i okryć się chwałą. Nic z tego. Choć dzień za dniem rycerzom odmarzały w zbrojach tyłki, żadnemu z nich nie udało się pokonać choćby i połowy schodów wiodących na szczyt wieży. Pili więc z rozpaczy i dla rozgrzewki, umilając księżniczce noce swym rzewnym i donośnym śpiewem.
-Muszę się tam wybrać. Ktoś z końcu powinien jej pomóc!-stwierdziła wieśma, gdy objedzona sikorka poleciała do swoich sikorkowych spraw. -Z takiego siedzenia w wieży nic dobrego nie wyniknie. Podrzucisz mnie? -spojrzała na Smoka błagalnie. Wcale jej się nie uśmiechało wędrować przez te siedem gór i rzek i to w dodatku w lutym.
Smok tylko westchnął i burcząc pod nosem coś o filozofii Gender, poszedł rozprostować skrzydła przed lotem. Miał tylko nadzieję, że ci wszyscy rycerze nie będą chcieli zamienić chwały z uwolnienia księżniczki na chwałę z ubicia smoka. Był już za stary na odgryzanie pustych głów a dieta bogata w żelazo szkodziła mu na żołądek.
Na szczęście jego obawy okazały się płonne. Pijani w sztok rycerze wzięli smoka za kolejną imaginację i usadziwszy przy ognisku tuż obok różowego słonia i białych myszek, nawet nie przerwali świętowania. Ten i ów jedynie zakłady jął czynić, jak szybko wieśma zwieje przed potworami.
Kamienna, niebosiężna wieża trwała niema i spokojna w okrytej śniegiem rzeczywistości. Zdawało się, że nawet słońce nie dotyka złocistymi opuszkami palców szarych, zimnych ścian a wszelkie krzewy i pnącza omijają budowlę szerokim łukiem. Tylko śnieg, równie cichy i tajemniczy, miękko opływał mury wieży, mroźnymi pocałunkami malując lodowe kwiaty na powierzchni gładkich kamieni.
Niskie, dębowe drzwi o pokrytych śniedzią okuciach otworzyły się zadziwiająco gładko i cicho. Za nimi był mrok. Nie ciepła, otulająca ciemność, która aksamitnym płaszczem tuliła spokojny sen, a mrok zimny i nieprzychylny. Mrok tętniący trupim oddechem, najeżony sztyletami zębów. Mrok rozkrawany pazurami dzikich bestii.
Wieśma mocniej zacisnęła dłoń na mosiężnej klamce i weszła w duszną ciemność. Wiedziała o potworach. Sikorka wyświergotała jej wszystko, co usłyszała od rycerzy i od kuzynów, przynoszących strawę księżniczce. Wiedziała jeszcze coś, co dawno temu powiedział jej Smok, gdy stawała wobec innych strachów, w zupełnie innej wieży.
-Nie jesteście moimi lękami. -wyszeptała, zagłębiając się w stęchłe powietrze. Zimne, widmowe palce musnęły szyję Margo, czyjaś lepka od śluzu dłoń pociągnęła za wieśmowy warkocz. Szmer bełkotliwych głosów oplatał jej nogi, gdy powoli, stopień za stopniem pokonywała schody wiodące w górę, gdy po omacku przemierzała pozbawione okien komnaty, wieńczące każdą kondygnację. Nie patrzyła w złe, przekrwione ślepia. Nie słuchała nienawistnych syków bestii, skrytych w gęstej ciemności. Wiedziała, że nie mogą uczynić jej krzywdy, jeśli sama im na to nie pozwoli.
W końcu, gdy pokonała kolejny zakręt wąskich schodów, dostrzegła na ich szczycie słaby nimb światła. Blask cieniutką smugą przepychał się pod zatrzaśniętymi drzwiami, nieśmiało liżąc kamienne stopnie. Wieśma pchnęła owe drzwi i mrużąc oczy od nagłej jasności, weszła do komnaty na szczycie wieży.
-Mogłaś zamontować tu windę. -wysapała.
-Co? -księżniczka zszokowana nagłą wizytą, upuściła na ziemię tamborek do wyszywania i z rozdziawioną buzią patrzyła na wieśmę. Może spodziewała się księcia z bajki wkraczającego do jej samotni w otoczeniu ognia i jęku zarzynanych potworów a nie piegowatej i warkoczystej osóbki. A może po prostu nie miała zielonego pojęcia czym jest wspomniana przez wieśmę winda. W każdym razie zastygła teraz nieruchomo, wpatrując się w Margo zaczerwienionymi od płaczu oczyma. -Jak ci się udało pokonać potwory?! -wyjąkała, w końcu odzyskując głos.
-To nie są moje potwory. -odparła Margo, zamykając za sobą drzwi. -I nie ja muszę się z nimi zmierzyć. -dodała obserwując, jak w szparze między drzwiami a ościeżnicą znika zabłąkana, włochata macka.
-Więc kto? -wyszlochała księżniczka. -Już na zawsze mam zostać w tym więzieniu?
-Ty. Ty sama musisz się z nimi zmierzyć. Nikt inny. Piętro po piętrze. Komnata po komnacie. -wieśma spojrzała współczująco na księżniczkę. -Żaden książę tego za ciebie nie uczyni. Sama musisz je pokonać. Stanąć z nimi twarzą w twarz. W przeciwnym razie do końca życia zostaniesz w swojej wieży, otoczona przez własne lęki.
-Samiuteńka? -pociągnęła nosem księżniczka
-No, może nie do końca sama. -Margo zaśmiała się słysząc świergot sikorki, która właśnie wleciała przez uchylone okno i przysiadła na ramieniu księżniczki. -Przecież masz swojego Smoka.
-Księżniczki nie mają smoków!
-Każdy ma swojego smoka. Czasem ten smok nazywa się odrobinę inaczej, czasem jest niebieski, różowy albo zielony w żółte kropki, ale jest. Zawsze. -Margo odwróciła się do drzwi. -Tylko kiedy potwory hałasują, ciężko jest usłyszeć jego głos.
Lela

   Felt brooch titmouse   
 

14 mar 2019

Powrót do Mamy Natury


Jeśli coś niedobrego dzieje się w naszym życiu, leśne duszki pytają najpierw “ a jak tam Twoje stopy?”. I nie chodzi im tylko o to, że skoro Twoje stopy codziennie depczą skórę Matki Ziemi to wypadałoby, żeby były zadbane i świadome... Ale także o to, że stopy codziennie stykają się z bardzo ważnym dla naszego zdrowia i samopoczucia żywiołem ziemi i jego energią tak potrzebną dla naszego zdrowia i właściwego rozwoju.
Czy jesteś w 'tu i teraz’? Czy masz kontakt z rzeczywistością i jesteś świadoma/y swojego otoczenia? Czy stoisz stabilnie i pewnie, a Twój kręgosłup jest wyprostowany?
Z braku kontaktu z żywiołem Ziemi bierze się większość naszych problemów z samopoczuciem.
Jeśli więc na chwilę straciłaś/eś kontakt ze sobą samą, jeśli straciłaś/eś równowagę i poczucie kierunku w życiu, odczuwasz lęk i bezradności, a stres i tempo życia porwały Cię ze sobą jak rozpędzona rzeka…  problemem może być brak energii Ziemi.
Rytuał Ziemi pomaga odnaleźć swoje własne korzonki i zadbać o to, żeby zdrowo rosły, wyprostować kręgosłup i otworzyć oczy, uspokoić serce i zadbać o siebie.

Przecież nawet jeśli jesteśmy duchowymi istotami i inteligentnymi zwierzętami - nasze ciała są zależne od materii, potrzebują materii bo same są materialne. To przecież te właśnie biologiczne ciała, o których potrzebach tak często zapominamy, są nie tylko jedynym na całe nasze życie schronieniem dla naszych dusz i umysłów… są również świątynią.
Miejscem spotkania wewnątrz nas, w którym kontaktujemy się z pierwotnym źródłem wszelkiego życia i najświętszym z bóstw - Boginią Matką - Ziemią. Nie potrzeba nam do tego strzelistych budowli, a nawet Świętych Gajów - nasze ciała są częścią Natury i poprzez kontakt z nimi, kontaktujemy się i z Nią…
Moonah

herbs


herbs


5 mar 2019

Dziewczyna. matka, staruszka

Tak, żyjemy w męskim świecie i czasem pozwalamy sobie wmówić, że kobiecość jest jedna i że jest słabością.
Dlatego właśnie zawsze jest dobry moment, by celebrować kobiecą moc. Choćby po to by ją odzyskać.
Młoda dziewczyna jest z pewnością niewinnym i delikatnym kwiatem, ale jest też nieustraszona! Jest młodym odkrywcą, ambitną uczennicą, wytrwałym sportowcem, pełną gracji tancerką - ale cokolwiek robi - jest pełna pasji, gotowości do kochania i energii, które pozwalają jej zmieniać świat.
Bycie matką z pewnością czyni kobietę w wielu momentach bezradną i zależną. Ale tak naprawdę tylko po to, by zdała sobie sprawę, że wcale taka nie jest. Odważne, pełne poświęcenia, gotowe walczyć o swoje dzieci i bliskich jak lwice - oczywiście, że macierzyństwo jest pełne bezinteresownej miłości, troski i czułości, ale jest też tarczą między światem a dzieckiem, którą trudno złamać.
Staruszka jest krucha, często fizycznie słaba i schorowana. Ale jest też bardzo mądra. Przeżyła tak wiele, widziała tak dużo. Nie jest łatwo ukryć przed nią prawdę, dostrzeże to co w Tobie zakryte nawet przed Tobą samą.
Kobiecość jest pełna archetypów i zdecydowanie nie jest jednoznaczna. Każda z nas może realizować się na tysiące sposobów i być po swojemu kobietą. Każdy człowiek powinien odkryć i docenić kobiecy aspekt w sobie, bo inaczej pozostanie tylko połową tego czym mógłby się stać.

Szkatułka z pentagramem i brzozą, która jest drzewem bogini Bridgit przyporządkowanym runie Berkano - reprezentującej kobiecość we wszystkich aspektach.
Znajdziesz w niej świecę, zioła do kąpieli i tworzenia kadzideł, kryształ, kadzidło, runiczny amulet i inne artefakty powiązane z lunarną magią kobiecą.
A w prezencie z okazji dnia kobiet do zestawu dodajemy ręcznie robioną, ziołową, ślicznie pachnącą świecę w słoiku.
Moonah


  brzoza

28 lut 2019

Czekając na miłość

Czy poszukujesz miłości w swoim życiu? A może chcesz obudzić miłość w swoim związku? Może znasz kogoś, kto ma dość samotnego życia albo chce szybko uleczyć nadal żywe rany w swoim sercu? Przykro mi, ale nie ma na to gotowej recepty na miłość... 
Miłość to gotowość do bezinteresownego brania i dawania. Ale żeby stworzyć zdrowy związek, trzeba najpierw uleczyć swoją duszę, pokochać samego siebie, zatroszczyć się o swoje potrzeby i otoczyć siebie należytą troską. Rytuał to czas, który dajemy sobie. Odwracamy głowę od gwaru, wyłączamy smartphony, zamykamy drzwi - i otwieramy się. To droga w nieznane, czas refleksji, kiedy możemy się przyjrzeć temu czego pragniemy, czego szukamy, co nam jest potrzebne, gdzie popełniamy błąd, to praca z potężnymi symbolami. To czas kiedy wyciągamy ręce w stronę tajemnych sił, które wprawiają wszechświat w ruch - i szepczemy im na ucho swoje pragnienia... Z determinacją, samoświadomością i nie dającym się opanować pragnieniem... 
Oto wręczamy Ci wszystko co może Ci pomóc w tej wędrówce w poszukiwaniu miłości - magiczną, ręcznie robioną świecę, której zapach obudzi zmysły, którą możesz po prostu zapalić, ale też wykorzystać do masażu, zioła i sól do aromatycznej kąpieli, miłosne kadzidło, materiały do stworzenia miłosnego amuletu przyciągającego miłość we wszystkich postaciach do naszego życia oraz różowy kwarc - kryształ, który leczy serce i budzi je do życia. I runiczny amulet, który pomoże Ci zdrowo kochać też samą/samego siebie.
Moonah
  love

24 lut 2019

Na progu Wiosny

-Chodź szukać Wiosny! -Margo szarpnęła rozespanego smoka za skrzydło.
-A co? Zgubiła się? -ziewnął Smok, przesuwając po kłach rozwidlonym językiem. Dobrze mu było przy piecu rozgrzanym porannym ogniem. -Nie możemy poczekać aż słońce wdrapie się odrobinę wyżej?
-Nie. -wieśma wymownym gestem postawiła na stole dwa kubki mocnej, aromatycznej kawy. -Musimy sprawdzić co się stało z Driadą. Jej przyjaciółka przyjechała w delegację z Lasów Deszczowych i zastała na drzewie tabliczkę „nie przeszkadzać”. Na razie nocuje w zaprzyjaźnionym dębie, ale bardzo się niepokoi. Podobno od dawna nie miała od niej wiadomości.
Wiosny nie trzeba było szukać. Ziemia, choć wciąż jeszcze skryta pod warstwą brudnego śniegu budziła się do życia. Tętniła przyspieszonym biciem serca zakochanej dziewczyny, czekającej na przyjście oblubieńca. Wibrowała pod stopami z radosną niecierpliwością kiełków, moszczących się w ciepłym schronieniu grubej kołdry zbutwiałych liści. Leszczyny, najmniej pokorne i najbardziej odważne z puszczańskich drzew, już żółciły pędzelki kwiatostanów, dumne z tego pierwszego, wiosennego płaszczyka. Tylko patrzeć jak rozdzwonią się gwiazdki przebiśniegów a po ostępach poniesie się mrukliwe ziewanie obudzonych niedźwiedzi.
A jednak brzoza driady stała cicha, oprzędzona błękitnawą pajęczyną snu. Z czarnymi włosami gałązek bezradnie rozrzuconymi na białych ramionach. Od dawna nikt ich nie czesał, nie zaplatał w warkocze. Z tabliczki powieszonej na jednej z najniższych gałęzi łuszczyła się farba i trudno już było przeczytać wykonany niewprawną ręką napis: „Nie przeszkadzać”.
-Nie podoba mi się to. -mruknęła Margolota, oskrobując paznokciem jedną z liter napisu. -Sikorki mówią, że Driada nie pojawia się już od paru lat. -Smok przesunął łapą po korze drzewa i odnajdując cień magicznych drzwi, zapukał. Dość intensywnie. Jak to tylko Smoki pukać potrafią. Brzoza zadrżała, zachwiała się, kurczowo wczepiając korzeniami w ziemię. Jęknęła pod naporem smoczego pazura.
Cisza.
I kiedy Margolota już myślała, że owo smocze pukanie na nic się zdało i Driady pewnie po prostu nie ma, pień drzewa rozchylił się nieznacznie, ukradkowo. -Czego? -warknął nieprzyjemny głos.
Driada wyglądała okropnie. Potargane, dawno niemyte włosy związała w dziwny supeł na czubku głowy, spod kusego szlafroka wyglądały stopy w dwóch różnych skarpetkach. W dłoniach trzymała olbrzymie, na wpół opróżnione pudło czekoladek. -Nie przyjmuję gości. -wymamrotała, przełykając kolejną pralinkę.
Wieśma zastygła ze zdziwienia niezdolna wykrztusić słowa, ale Smok, dla którego stawanie oko w oko z potworami było niejako chlebem powszednim (wszak mieszkał z Margolotą) ukłonił się szarmancko przed Driadą. -Przyjaciele się o panią niepokoją, więc pozwoliliśmy sobie zakłócić pani spokój, by zapytać cóż jest powodem owej tak długiej izolacji.
-Lato. -Driada pociągnęła nosem i sięgnęła po czekoladkę. -Było takie piękne...Takie zielone, coraz zieleńsze, coraz bardziej ciepłe...a potem nagle znikło w żółcieniach jesiennych! Odeszło, nawet nie mówiąc „żegnaj”. Zostawiło mnie! Jak mogłam patrzeć na świat bez Lata? Zamknęłam się w tym drzewie na zawsze, by wspominać te piękne chwile, które razem przeżyliśmy.
-Wygląda na to, że przegapiłaś dwa kolejne lata, siedząc w drzewie i wcinając czekoladki. -mruknęła wieśma, którą w końcu odblokowało.
-Jak to?! -w załzawionych oczach Driady pojawiła się nadzieja. -Więc to moje Lato wróciło?!
-Może nie to samo, może bardziej gorące lub deszczowe ale tak. -przytaknął Smok z uśmiechem. - I niedługo pojawi się znowu. Jeśli tylko wyjdziesz z domu i dasz mu szansę ogrzeje cię o wiele bardziej niż suche wspomnienia karmione czekoladkami.

Lela

Zestaw do rytuałów oczyszczających (w sam raz na zamknięcie drzwi za zimą) zawiera 6 starannie wybranych ziół, białą szałwię do okadzenia i oczyszczenia swojej aury i domu, sól kamienną, runiczny amulet Laguz, ręcznie robioną ziołową świecę o przepięknym zapachu i czysty, duży ametyst.
A wszystko to w szkatułce. Równie magicznej :)
 
zestaw1

zestaw1