28 kwi 2014

De finito moskito

Tuman pyłu wzniecony kopytami ciężkiego, potężnego wierzchowca osiadł na gospodarskich płotach flankujących drogę przez wieś. Chrzęst zbroi, brany początkowo za oznakę zbliżania się druciarza, wyłowił z ogrodów parę zaciekawionych głów.
-Znowu...-kobieta otarła wierzchem dłoni spocone czoło. Upał panował okrutny. Lato walczyło do upadłego, z uporem rozkapryszonego dziecka przypiekając suknię jesieni.
-Ano..-westchnęła druga, prostując grzbiet zgięty nad zagonem. Opierając się o trzonek motyki spojrzała za chrzęszczącym przez wieś rycerzem. -Ja to tylko czekam, kiedy on się zdenerwuje...-mruknęła bardziej w przestrzeń, niż do sąsiadki.
-Za leniwy na nerwy...
Rycerz zaś pędził. Przeleciał huraganem przez wieś i wpadł w kojący cień leśnej dróżki. Zbroja chrzęściła, wielkie kopyta dudniły ponurym werblem wieszczącym zagładę sielskiej sceny rozgrywającej się na polanie, ku której zmierzał zbrojny.
Margo pośliniła koniec grubej, lnianej nitki i mrużąc jedno oko starała się nawlec poczerniałą od śniedzi igłę. -Nie wierć się! -burknęła, gdy świat zafalował głębokim oddechem.
-Przecież się nie wiercę. -odpowiedź załaskotała ją urażoną godnością. -Mam przestać oddychać?!
Wieśma już nic nie rzekła. Popołudnie było zbyt piękne, by trawić je na kłótnię, w której i tak nikt by nie wygrał. Spłachetek spalonej trawy dookoła żałosnych szczątków drewutni wciąż przypominał o możliwych konsekwencjach zbyt gwałtowniej wymiany zdań z adwersarzem.
Umościła się więc tylko wygodniej w zgięciu potężnej, łuskowatej łapy i jęła nanizywać na nitkę kapelusze muchomorów.
-Będziesz to jadła? -wesołość łaskotała jeszcze bardziej niż urażona duma. -Pamiętasz co się stało, gdy wypiłaś wywar z bezwstydnika?
-Nie piłam żadnego wywaru! -oczywiście, że pamiętała. Pokraśniałe niczym polne maki policzki dobitnie pokazywały, że wieśma łże jak z nut. No cóż. Mało kto lubi się przyznawać do pewnych...hm...wypadków przy pracy.
-Jasne...-zadudnił powstrzymywany chichot. -To po co te muchomory?
-Kształtowanie przestrzeni medialnej, mój drogi. -Margo wstała i rozwiesiła wianuszek czerwonych kapeluszy między dwoma żerdziami tuż przed smoczym pyskiem. -Dmuchaj! Tylko z wyczuciem!
-To znaczy? -zielonozłote łuski zalśniły, gdy smok obrócił łeb w kierunku grzybów. Z jego nozdrzy uleciał biały kłaczek pary.
-To znaczy...-Margo zabrała się za kolejny kosz muchomorów -że ludzie oczekują pewnej dekoracji. Bez sowy, latającej miotły czy dzieciaków w klatce nie jestem wiarygodna!
-No skoro koniecznie chcesz dzieciaki...-parsknięcie przypaliło dolną girlandę czerwonych kapeluszy.
-Uważaj! -rozeźliła się wieśma. -Nie chcę dzieciaków. Chcę muchomory! Wyglądają ładniej i nie wrzeszczą.
Smok zarechotał gardłowo i przewrócił złotymi oczyma. Odkąd poznał Margo, doprowadzanie tej pchły do szewskiej pasji stało się jego ulubioną rozrywką.
-Ktoś jedzie. -kobieta z ulgą powitała rudawy tuman kurzu zmierzający w ich kierunku. -Chyba druciarz...
Rycerz pędził.
W pełnej zbroi, pod palącymi promieniami słońca czuł, że lada chwila wyzionie ducha walki. Pić mu się chciało okrutnie, pancerz uwierał a sama misja ratowania dziewicy nie wydawała się już tak ponętna jak w chłodnych, zamkowych murach. Gdy jednak zobaczył scenę rozgrywającą się na polanie ściągnął wodze wierzchowca, z siodła zeskoczył i chrzęszcząc okrutnie zbliżył się do chruśniaka otaczającego wieśmowe gospodarstwo. W dłoni trzymał kawałek pergaminu. Po żółtej barwie kartki i artystycznie wystrzępionych, nadpalonych brzegach, można było się domyślić iż ów pergamin jest nośnikiem nader niebezpiecznego zaklęcia. W istocie. Wystarczyło parę niezrozumiałych słów i sylwetkę wojownika przyoblekł błękitnawy nimb czaru.
-Stań! Smoku! -rycerz zadudnił pod opuszczoną przyłbicą, miecz w kierunku potwora wyciągając.
-Nie mogę. Grzyby suszę. -burknęło smoczysko. -Przyjdź później.
-Stań do walki, ty potworna, oślizła gadzino!
-Naprawdę jestem oślizły?! -złote ślepia z niepokojem spojrzały na Margo.
-A skądże. -wieśma uśmiechem dodała mu otuchy. -On cytuje „Samouczek błędnego rycerza dla zagubionych”. Z tego co pamiętam teraz powinno być „wywłoko z samego dna piekielnych czeluści!” -chwyciła kabłąk kosza i odeszła parę kroków, by przysiadłszy na przyzbie obserwować starcie z bezpiecznej perspektywy.
-Stań do walki! Wywłoko z samego dna piekielnych czeluści! -zadudnił rycerz.
-O. Faktycznie. -uradował się smok.
-Nie dosięgnie mnie ni twój kieł, ni pazur ni ogień plugawy!
-Zaraz tam plugawy. Myję zęby przecież....
Rycerz, najwyraźniej rozochocony bezruchem przeciwnika jak i wiarą w zaklęcie przybliżył się do nich na wyciągnięcie zbrojnego ramienia. -Giń! -ryknął, godząc mieczem w pierś potwora.
Smok puknął go pazurem w hełm. Człek stęknął cicho i runął na ziemię pociągając za sobą błękitnawą mgiełkę zaklęcia.
Margo zostawiwszy muchomory ukucnęła przy nieprzytomnym rycerzu. Z niemałym trudem uniosła mu przyłbicę. Przesunęła palcem po zbroi, zbierając na opuszek nieco błękitnej mgiełki. -”De finito moskito” -spojrzała na smoka. -Od tylu lat sprzedają je jako zaklęcie zabijające smoki. Chyba dlatego, że jesteś irytujący niemal tak jak komar!
-Niemal...-melancholijnie westchnął smok.


Obrazek znaleziony w internecie. Ktoś zna autora?
ps. I kolejny raz AniaZosia okazała się nieocenionym tropicielem. Obraz pochodzi z galerii: http://killskerry.deviantart.com/

9 komentarzy:

  1. Cudo! Muchomorzasta, smakowita scena;)

    OdpowiedzUsuń
  2. misja ratowania dziewicy....
    Skoro Ci to nie przeszkadza , to wlasnie te slowa, ktore raz rosmieszaja,raz zastanawiaja, raz przenosza w czasie bede Ci podpisywac ? A Tobie , ktore sie najbardziej podoba tym razem ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej podoba mi się ten fragment : "-Stań! Smoku! -rycerz zadudnił pod opuszczoną przyłbicą, miecz w kierunku potwora wyciągając.
      -Nie mogę. Grzyby suszę. -burknęło smoczysko. -Przyjdź później."
      Jest kwintesencją TEGO smoka. :D Jakbym go widziała. I jeszcze ta znudzona mina...

      Usuń
  3. wyszłoby że autorem jest Kasey Gifford (Killskerry)
    http://killskerry.deviantart.com/art/May-The-Reluctant-Dragon-70634784
    http://smashingpicture.com/cool-illustrations-by-kasey-gifford/

    to było trudniejsze niż poprzednio :)

    OdpowiedzUsuń
  4. De finito moskito potrzebne od zaraz! Już zaczynają atakować te bestie przebrzydłe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Choć mnie chyba jakiś Iluminati ujadł w stopę, bo spuchła i w miejscu ugryzienia pojawił się czerwony trójkąt. Serio O.o

      Usuń
  5. A może smok by przeganiał komary ? Jeśli tak to Go zatrudniam :) A grzyby do suszenia też się znajdą . Czyli na komary smok potrzebny od zaraz .

    OdpowiedzUsuń