Ogień w kominku tlił się zaledwie,
miękko splatając blask z rozchybotanym płomieniem świecy stojącej
na kuchennym stole. Szelest zasypiającego żaru wzdychał raz po raz
pieszczony podmuchami wiatru grającego w kominie. Wtórował mu
szept pożółkłych stronic przewracanych smoczą łapą.
Księga była stara. Nie tak stara jak
sam Smok, ale karmin jej okładki dawno poddał się upływowi czasu
i teraz, w dystyngowanie spłowiałej materii trudno było dopatrzeć
się meandrów złoceń tytułu.
Zachwycone dziecięce oczy wpatrzone w
Smoka, buzie osłodzone kruszonką, otwarte po to, by lepiej słyszeć
przedziwne opowieści. Resztki szarlotki upieczonej przez Wieśmę
znikające ukradkiem w ustach Sinigera. Zapach żywicy, wosku...i
tego szczególnego wieczornego ciepła pulsującego pod kołdrą
jesiennych liści. Misterium ożywionej baśni.
Smok czytał...
Dawno, dawno temu, za siódmą górą,
w siódmej wsi za siódmym lasem żyła sobie pewna dziewczyna. Nikt
nie wiedział jak miała na imię i tak naprawdę chyba nikt się tym
nie interesował. Dziewczyna mieszkała w małym
domku ukrytym w ogrodzie, którego piękno zachwycało każdego, kto
tylko przechodził obok wesołego, zielonego płotku otaczającego
obejście. Ileż w nim było kwiatów, ileż kolorów!
Codziennie rano dziewczyna brała
ceberek i podążała drogą przez wieś, by nabrać w rzece wody do
podlania swych ukochanych kwiatów. Tak i tego dnia, ledwie zaplotła
jasne warkocze już biegła piaszczystym traktem ku dalekiej wstążce
modrej rzeki, już wracała, dźwigając pełny ceberek.
-Poratuj mnie kochanieńka! -dobiegł
ją głos zza płotu chylącego się ku ziemi. -W piecu już
rozpaliłam, imbryk chciałam na płycie stawiać a tu wody nie ma,
herbaty nie mam jak zaparzyć. -czarnowłosa kobieta zapraszająco
uchyliła furtki. -Czasu nie mam do rzeki pobiec, na targ się
spieszę a ty pełen ceberek niesiesz, nie ubędzie ci przecież
wiele.
Popatrzyła dziewczyna na lusterko
wody modro w wiadrze połyskujące, spojrzała na kobietę i
uśmiechnęła się ciepło. -Oczywiście, proszę. Napełnij swój
imbryk.
Po chwili szła już dalej wiejską
drogą, coraz bliżej swego ogrodu, coraz bliżej kwiatów
czekających na podlanie.
-Zatrzymaj się ślicznotko!
-gospodarz poprawił słomiany kapelusz zsuwający się na
krzaczaste brwi. -Widzę, że od rzeki biegniesz a ja jeszcze czasu
nie miałem psa napoić. Spragnione zwierzę jeno ozór z upału
wywiesiło a mi nijak teraz z domu wychodzić bo na gości czekam.
-spojrzał wymownie na ceberek a pies czując zapach wody ślinę z
pyska toczyć zaczął do nóg dziewczyny się łasząc.
Uśmiechnęła się jasnowłosa.
Psią miskę po brzegi wodą napełniła i podrapawszy chłepczącego
zwierzaka po kudłatych uszach, ruszyła ku swemu obejściu. Tylko
ceberek coraz lżejszy...
-A niech demony porwą ten upał!
-klęła pod nosem sąsiadka, ze złością patrząc na krzak róży
z mozołem wspinający się po kratce z deszczułek. -Tyle lat
starań, tyle wyrzeczeń. -burczała, mnąc w palcach zwiędnięte
listki. -Sama zobacz! -spod gniewnie ściągniętych brwi spojrzała
na nadchodzącą dziewczynę. -Jeszcze trochę a całkiem bez wody
zmarnieje! Niewdzięczny badyl!
Popatrzyła dziewczyna na umierającą
róże, popatrzyła na resztkę wody w ceberku. Podlała usychający
krzak.
Gdy dotarła do swojego ogrodu nie
przywitał jej wonny kobierzec kwiatów. Nic nie zostało z pysznych
barw i radujących serce zapachów. Pozbawione wody rośliny
bezsilnie legły na pobrużdżonej upałem ziemi a w ceberku nie
została ani kropla ożywczej wody.
-Więc nie należy
pomagać innym? -Wieśma zatrzymała znieruchomiały wzrok na Smoku
pochylonym nad księgą Smoczobajek.
Ciepłe dłonie
Sinigera zamknęły się na ramionach kobiety, zostawiając na
wełnianej chuście okruszki szarlotki. -Oni wszyscy wiedzieli, gdzie
płynie rzeka. -powiedział cicho.
Lela
Autorem obrazu jest Matteo Arfanotti.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz