Puszczańską
dróżką podążało trzech jeźdźców. Konie mieliły piach kopytami,
pozostawiając za sobą chmurę żółtawego pyłu. Jadący na czele mężczyzna
piastował w objęciach coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało na
wyjątkowo zdobny, fajansowy nocnik. I faktycznie było owym nocnikiem,
choć zawartość naczynia (na szczęście) odbiegała od zwyczajowych
standardów.
Wierzchowce przystanęły przed chruśniakiem,
jeden z drużynników zsunąwszy się z siodła przejął brzemię od
naczelnika, po czym gdy ten zsiadł, podał mu nocnik z niemal nabożną
czcią. We trójkę już, ponurzy jak jeźdźcy apokalipsy, stanęli przed
drzwiami wieśmowej chatki.
Margolota nucąc jakiś mało cenzuralny
kuplecik przebierała maliny zerwane tego ranka. Dorodne i soczyste aż
prosiły się, by je zalać miodem suto doprawionym gorzałką.
Łomotanie do drzwi, zwiastujące co najmniej armagedon, poderwało Margo z
zydelka. Nie ocierając rąk z malinowego soku, skoczyła do sieni
zastanawiając się co też w tej wsi spokojnej i wesołej mogło się
wydarzyć. Smok chyba nikogo nie zjadł bo był ostatnio na diecie
wegetariańskiej, łba raczej nikomu nie urwało, ani wójt nie przedawkował
ziół na potencję (bo wrzasków słychać nie było).
-A panowie do
kogo? -mruknęła mało zachęcająco. Bystre, trochę rozeźlone spojrzenie
spełzło z twarzy ponurych typów i nieco osłupiałe spoczęło na nocniku.
Tak...Powiecie, że prawdziwa wieśma nie może niczemu się dziwić, skoro
gnomy, smoki, elfy czy inna magiczna hołota są dla niej chlebem
powszednim. Jednak trzech dostojników w strojach wprost kapiących
paradnością i dostojeństwem, w milczącym towarzystwie fajansowego
nocnika to widok zaiste niecodzienny. Zwłaszcza, że w nocniku, w kałuży
kryształowo czystej wody (należało to zaznaczyć, ze względu na możliwość
niechcianych skojarzeń) siedziała ŻABA.
-Brekk...-powiedziała żaba.
-Jest problem. -powiedział dostojnik z nocnikiem, nieco przerażonym wzrokiem omiatając pokryte lepką czerwienią dłonie wieśmy.
***
-Urok, tak? -wieśma w zamyśleniu skubnęła końcówkę warkocza. -No ale
każdy wie, jak zdjąć zaklęcie z królewskiego syna zamienionego w płaza!
Nie macie dziewic chętnych na posadę książęcej żony?
-Próbowaliśmy.
Nie działa. -dostojnik westchnął smętnie. -Całowały ku chwale monarchii
aż echo szło. I nic...Może to wiedźmowych ust trzeba? Książę piękny jak
malowanie. -wysupłał z zanadrza medalion z miniaturowym portretem i
wiedźmie pod nos podetknął. -I teściowa już, świeć Panie nad jej duszą
problemów robić nie będzie...Chyba że technicznie rzecz ujmując
niekompatybilna z wymogami zaklęcia już jesteś...
Pod wpływem piorunującego spojrzenia Margo umilkł i skulił ramiona.
Wiedźma obróciła w palcach portret księcia. Młodzieniec gładkolicy,
różane usteczka w ciup, złote włosy trefione w drobniutkie loczki,
maślany wzrok utkwiony w sinej dali.
Pomyślała chwilę po wieśmowemu.
-Wjeżdżając do wsi, po prawej stronie mijaliście kuźnię. -oddała
medalion dostojnikowi. -Skocz no tam który i kowalowi powiedz, że Margo
prosi by syn jego w te pędy do niej przyleciał.
Chwila nie minęła a
zdyszany chłopak w progu chaty stanął. Postawny jak dąbczak młody, z
twarzą ogorzałą, roześmianą, teraz rumieńcem niepewnym okraszoną. Widać,
że od roboty oderwany, z wąsem popielnym pod nosem, dłońmi smarem
uwalanymi. Jednak skoro wiedźma woła to lepiej stawić się natychmiast.
Wszystko inne poczekać może.
-Na każdy urok sposób się znajdzie.
-Margo ująwszy żabę pod boki, z nocnika ją wyciągnęła i na wysokość ust
kowalowego syna podniosła. -No już. Całuj!
Chłopak ani się
zastanawiał. Wiedźmy słuchać trzeba, choćby i w ogień skoczyć kazała.
Poza tym tatko zawsze mówił, że baby to nikt zrozumieć nie może to i
starać się nie trzeba. A wiedźma przeca baba że aż strach! Cmoknął więc
płaza, nawet bez zbytniego obrzydzenia. Wszak prababkę całować musiał
jak ich w czwartki targowe odwiedzała.
-No. Mówiłam. -Margo z zadowoleniem podała dłoń księciu, niemrawo gramolącemu się z podłogi.
-Medycyna niekonwencjonalna to potęga!
Lela
NIE,NO!Twoja wyobraźnia mnie tym razem powaliła:)))prawie spadłam z krzesła ze śmiechu:)))
OdpowiedzUsuńProszę się nie śmiać! To bardzo poważna sprawa, takie przemienienie w żabę! xD
Usuńzaiste, medycyna niekonwencjonalna to potęga!!!
OdpowiedzUsuńa użabiona skrytka na patrzałki znakomita :)))
Choć lepszą ilustracją bajki byłby nocnik z żabą :D
Usuńaleć to wersja z wyższych sfer, nieprawdaż?
UsuńTeż się ubawiłam ! Etui oczywiście perfekcyjne.
OdpowiedzUsuńWiosenne żaby wszędzie wyglądają zacnie ;)
UsuńŻaby też fajne :P
OdpowiedzUsuńŻaby zawsze są fajne - z wyjątkiem tych rozjechanych ;p
Usuń