Etykiety
decoupage
(275)
deski
(3)
etui na okulary
(15)
łapacze snów
(5)
Muzyka ciszy
(133)
ręcznie malowane
(13)
wianki
(10)
zwierzęta mocy
(11)
4 maj 2014
Smoczna kuchnia - czyli "Warczący serek"
-Czemu na mnie warczysz? -brwi Margo zbiegły się niebezpiecznie a piegowaty nos zmarszczył się w zapowiedzi wieśmiej irytacji. Spojrzała spod oka na kramarza.
-Wcale nie warczę! -oburzył się właściciel straganu. -Powiedziałem AGAR!
-I znowu! -zaperzyła się kobieta.
-Agar. -kramarz pomachał woreczkiem. -To jest to o co mnie pytałaś. Zamiast żelatyny!
Żelatynę też miał na swoim straganie. I proszek do pieczenia. Właściwie miał wszystko, poczynając od suszonych ananasów a kończąc na kandyzowanej szarańczy. Problem nie tkwił w asortymencie a w samej istocie kramu, który będąc tworem międzywymiarowym miał tendencję do dematerializowania się w połowie transakcji. Nie żeby kupiec umyślnie zwiewał z gotówką pozostawiając klienta z pustą sakiewką i brakiem zakupów. Po prostu wystarczyła nagła zmiana pola energetycznego, lekki wietrzyk wiejący od zaklętego zamku czy też namiętne igraszki pary elfów a już stragan znikał z cichym pyknięciem, by pojawić się na dachu czyjegoś domu czy też przed nosem bardzo zdziwionego wielbłąda. W pobliżu Prastarej Puszczy niemal cały czas iskrzył i migotał, więc wieśma dokonywała zakupów bardzo pospiesznie, odhaczając kolejne pozycje z zawczasu przygotowanej listy. -Płatki drożdżowe, prażona cebulka, mleko owsiane...i daj mi proszę jeszcze słoik z tornadem średniej mocy.
-Jednorazowym? -kramarz sięgnął po klucz by otworzyć pancerny sejf w którym cichutko pobrzękiwały słoje z rozszalałą mgłą.
-Tak. Wolę nie zostawiać go na półce. -wieśma włożyła do kosza ostatni sprawunek. -Smok machnie ogonem i ani się obejrzę a będę musiała szukać żółtej drogi. -dodała i poczekawszy aż stragan zawieszony nad trawą jej ogródka rozwieje się w nicość, wróciła do domu stawiając zakupy na stole.
-O! Migdały... -zainteresował się Smok, zerkając do koszyka. -Będziesz coś piec?
-No nie do końca...-Margo odmierzyła szklankę migdałów i zalawszy je wodą odstawiła na chwilę do napęcznienia. Miała szczęście. Tym razem udało jej się kupić takie bez skórki, więc uniknęła całego procesu obierania (migdały należy wtedy sparzyć wrzątkiem i gdy odrobinę nasiąkną obrać z łuszczącej się łupinki).
-To już uczciwego mleka nie mamy? -złote ślepie nieufnie spojrzało na kubek wypełniony do połowy gorącą wodą, w której wieśma rozpuszczała czubatą łyżkę owsianego mleka.
-Mamy. Ale dziś robię eksperyment. -Margo odstawiła mleko obok migdałów i zabrała się za wyciskanie cytryny (1/4 szklanki).
-Byle nie na mnie! -Smok udał, że zupełnie przestał się interesować poczynaniami wieśmy i wsadził nos w księgę. Po jednym z eksperymentów nad miodem z kwiatu paproci, jego łuski zrobiły się tęczowe i przez cały tydzień musiał znosić powłóczyste spojrzenia młodzieńców w obcisłych trykotach. Zdecydowanie nie miał ochoty na kolejne tego typu niespodzianki.
-Ależ oczywiście, oczywiście. -skwapliwie przytaknęła wieśma, odkręcając słoik z tornadem i wsypując do niego odsączone migdały.
-Ej! Co robisz z moimi migdałami!?
Migdały zawirowały w opętańczym tańcu i łącząc się z dolewanym mlekiem stopniowo zamieniały się w migdałowy krem. -Mielę je. -wyjaśniła Margo, dodając do zbyt gęstej masy odrobinę wody (niecała szklanka), sok z cytryny, 3-4 łyżeczki płatków drożdżowych, tyleż samo agaru i łyżkę prażonej cebulki.
-Z cebulą?! -jęknął Smok. -Migdały...z cebulą...?! Co to ma być?!
-Ser. -wieśmia poczekała aż tornado wyszumi się do końca i przelała półpłynną zawartość słoika do małego rondelka ustawionego na rozgrzanym piecu. Dosypała trochę soli, pieprzu ziołowego (zestaw przypraw dowolny, co kto lubi) i sięgnąwszy po łyżkę mieszała masę do momentu solidnego zgęstnienia. (około 4 minuty)
-Słuchaj...-w glosie Smoka zabrzmiały błagalne nuty. -Przestałem pożerać dziewice, nie poluję już na krowy. Zostawiłem w spokoju owce. To naprawdę wiele jak na smoka...Nie mogłaś przynajmniej migdałów zostawić w spokoju?
-Masz jeszcze rodzynki.
-Jasne. Zanim nie zrobisz z nich pasztetu albo gulaszu.
-Marudzisz. Poczekaj aż ser stężeje, spróbujesz i wtedy będziesz się wypowiadał. -Margo przełożyła serek do zwilżonej wodą, silikonowej foremki (również kupionej w międzywymiarowym sklepie) i zaniosła ją do komórki, gdzie miała podręczną lodówkę zaopatrywaną w bryły lodu wprost z bieguna (o tym w zupełnie innej bajce).
-Nie mam zamiaru brać udziału w twoich eksperymentach. -burknął Smok. -Potem ani się obejrzysz a zaczynasz świecić albo wyrastają ci skrzydła...
-Ty już masz skrzydła. -zauważyła Margo, podsuwając Smokowi miseczkę kandyzowanego imbiru.
Ale oczywiście wziął. A ser bardzo mu smakował. Zwłaszcza, że Margo powiedziała mu, iż taki serek można też zrobić w słodkiej wersji
ps. do słodkiej nie dajemy płatków drożdżowych i „słonych składników" oczywiście. Przepysznie smakuje z syropem z agawy i odrobiną mleka kokosowego. W obu wersjach agar można zastąpić zwykłą żelatyną.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czyta się pysznie, ale nie obiecuję, że pokosztuję. Smokowi smacznego :)
OdpowiedzUsuńTeż podchodziłam do niego z "pewną nieśmiałością" ale zrobiłam już trzy :D
UsuńNajbardziej mnie uradowało to tornado do wirowania. No cudowne. Już jak Margo kupowała to jednorazowe, to wiedziałam do czego użyje. I stało się. A serek, skoro już dwa razy go zrobiłaś, to znaczy, że pychotka? Smakował smokowi? Czy zrobiłaś raz na "słono", a raz na słodko?
OdpowiedzUsuńDwa razy na słono i raz na słodko (z syropem z agawy i odrobiną skondensowanego mleko kokosowego). Wolę słoną wersję ale niektórym akurat słodka przypadła do gustu :)
UsuńA i dziękuję też za zmianę tła. Dużo lepiej teraz mi się czyta.
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, gdy wchodzę na Twój blog i czytam tę Twoją 'twórczość radosną', to ogarnia mnie radość.
Dziękuję.
Coś mi się ostatnio z tekstem zaczęło robić (zmniejszał się po publikacji) więc musiałam głęboko pogrzebać i pozmieniać trochę -przy okazji trafiłam na opcję zmiany tła do liter ;) Cieszę, że jest bardziej czytelny.
UsuńDziękuję za to, że mnie odwiedzasz :)
Intrygujące... ale ser, migdały i cebula? Jednocześnie? Nie obiecuję, że podejmę wyzwanie - nie mam smoka ;)
OdpowiedzUsuńGwarantuję, ze po zapachu i smaku migdałów nie zostaje ślad. sama byłam w szoku.
Usuń