Morski wiatr chłodził policzki rozgrzane
ostrym, południowym słońcem, dźwięczał delfinim śmiechem
szarobłękitnego stada raz po raz wyskakującego nad wodę poszarpaną
pienistymi grzywami. Statek mknął po falach zdając się ledwie muskać powierzchnię malachitowego morza.
-Moja matka cię tu przysłała. Prawda? -w pełnym życia, ogorzałym
młodzieńcu z trudem można było rozpoznać blady cień książęcego syna.
Ręce splótł na piersi widocznej spod rozchełstanej koszuli, kasztanowe
oczy patrzyły na wieśmę wyzywająco. -Nie wrócę tam. Nigdy w życiu!
-warknął przez zaciśnięte usta.
-Pięknie tu. -Margo zdawała się nie
dostrzegać gniewu młodzieńca. -Nie każdy potrafi wykreować tak barwny
świat i w dodatku tchnąć w niego życie.
-Eee...dziękuję...-słowa
wieśmy mile połechtały dumę księcia. -Tam, na horyzoncie są wyspy
koralowe. -porzuciwszy butną pozę przechylił się przez reling, wskazując
dłonią na linię styku morza z miękką bladością nieba. -Dopłyniemy tam
za dwa dni.
-W świecie który porzuciłeś też są wyspy koralowe.
-Nie dla mnie. -młodzieniec spochmurniał. -Matka wierzy w przepowiednię
wróżki i nie pozwala mi opuszczać zamku. Nawet nasze ogrody są dla mnie
zamknięte. -książę wbił wzrok w horyzont. -Dlatego nigdy tam nie wrócę.
Rozumiesz?
-Twoje ciało potrzebuję cię, by żyć. -wieśma położyła
dłoń na ręce młodzieńca. -Jeśli ono wyda ostatnie tchnienie, ten świat
też przestanie istnieć. Zaufaj mi. Wróć a ja porozmawiam z twoją matką.
-Próbowałem jej tłumaczyć. To nic nie da.
-Ale ty nie jesteś wieśmą...
***
Drzwi do komnaty w której przebywała Księżna ze Smokiem otworzyły się
mało delikatnie, odłupując pas złoconej sztukaterii i zostawiając
nieładną dziurę w jedwabiu okrywającym ścianę. -Książę chętnie napije
się gorącego rosołu. -powiedziała Margo, jak gdyby nigdy nic siadając w
jednym z foteli. -Pozwoliłam sobie wydać służbie odpowiednie polecenia.
-coś w głosie wieśmy sprawiło, że Księżna która już zrywała się z
miejsca by gnać do pokoju syna, zatrzymała się w pół gestu i niepewnie
spojrzała na kobietę. -Jak? Jak udało ci się tego dokonać?
-Najpierw proszę odpowiedzieć na jedno pytanie. -zielone oczy pociemniały gniewem. -O jakiej przepowiedni mówił Książę?
-Przepowiedni? Z pewnością chodziło mu o tą wygłoszoną przez jedną z wróżek w dniu jego narodzin. Zgodnie ze zwyczajem..
-Tak, znam ten zwyczaj.
-No więc jedna z wróżek przepowiedziała mojemu syneczkowi, że zostanie
wielkim odkrywcą i nie dane mu będzie umrzeć w rodzinnym zamku.
Postanowiliśmy więc z mężem, że młody książę nigdy nie opuści progów
domu i tym samym nigdy nie podda się śmierci.
-Chroniąc przez
śmiercią pogrzebaliście go za życia. -powiedział cicho Smok, odstawiając
pusty kielich. -Zamknęliście dziecko w klatce własnych lęków.
-A on
otworzył wrota do innego świata i uciekł...-dodała Margo. -Nie
zatrzymam go tu siłą. Jedyne co możesz zrobić, by zakotwiczył się w tej
rzeczywistości, to pozwolić mu realizować marzenia.
-Ale wtedy umrze! -jęknęła Księżna, zaciskając dłonie na podłokietnikach.
-A teraz żyje? -zapytał Smok.
***
Morski wiatr chłodził policzki rozgrzane ostrym, południowym słońcem,
dźwięczał delfinim śmiechem szarobłękitnego stada raz po raz
wyskakującego nad wodę poszarpaną pienistymi grzywami. Statek mknął po
falach zdając się ledwie muskać powierzchnię malachitowego morza. Młody
Książę przesłonił oczy ręką i zapatrzył się w linie horyzontu. Gdzieś
tam były wyspy koralowe...
Obraz to kadr z filmu "Opowieści z Narni: Podróż Wędrowca do Świtu"
Muszę pamiętać, żeby swoich dzieci tak nie spętać.
OdpowiedzUsuńCiężko jest znaleźć złoty środek. Kiedyś czytałam takie zdanie, nie pamiętam już, chyba Lec to napisał, że sztuką jest tak wydłużyć smycz dziecku, by mając swobodę jednocześnie nie mogło się na tej smyczy powiesić.
UsuńA no ciężko. To trochę też na zasadzie, co odpowiedzieć dziecku, które mówi, że kolega je bije. Ma iść poskarżyć i narazić się rówieśnikom (a często i nauczycielowi - niestety), że skarżypyta, czy ma oddać, czyli przemocą odpowiedzieć na przemoc? Bo cierpienie w milczeniu nie jest rozwiązaniem. Ale to tylko jeden z takich wychowawczych dylematów. Z jednej strony chciałoby się ochronić dziecko przed wszystkimi możliwymi przykrościami, a z drugiej strony powinno mierzyć się z problemami, żeby później przeżyć w tej dżungli zwanej życiem.
UsuńA ja czytałam, że gdy dziecko traktuje się zbyt surowo ograniczając mu wolność, nawet ją zabierając, to wystraszona dusza ucieka z niego. Czasem na kilka kroków, czasem daleko. Dziecko dorasta, ale czuje się niepełne, puste, smutne, bo bez duszy. Trzeba jej dać dużo cierpliwości, dobroci, ciepła i akceptacji, żeby wróciła.
OdpowiedzUsuńPewno razem z duszą uciekają marzenia. Żyć w marzeniach niedobrze, bez marzeń też bardzo źle. Trzeba je mieć i móc spełniać. Moje marzenia właśnie zastanawiają się, czy mogą wrócić. Jeszcze są niepewne, ale powoli nabierają śmiałości. A gdy razem nabierzemy odwagi wyruszymy ku koralowym wyspom.
I wiesz, Muzyko, dodajesz nam tej odwagi. Dziękujemy. Ja i moje marzenia.
Takie nieśmiałe marzenia, gdy wracają po latach rozłąki są o wiele silniejsze i bardziej namacalne. Osypały ze skrzydeł wszystko co zbędne i niosą...niosą nas hen daleko...dokładnie tam, gdzie mamy trafić :)
Usuń