2 kwi 2014

Wodnik

Zima jest czasem sennej ciszy, leniwych myśli kołysanych szelestem popiołu w kominku. Jest zapachem malinowej herbaty i wełny ciepłego koca, szeptem na granicy postrzegania, zatrzymanym w objęciach puszystej pierzyny śniegu. W Zimie powietrze brzmi inaczej, dźwięki, choć czyste i mroźne, przemykają ukradkowo, jakby bały się strącić srebrzyste sople wiszące u okapu. Wszystko śpi. Zamyka oczy, wpełzając w bezpieczne legowiska własnej jaźni. Drzewa wycofują swoją moc w głąb korzeni, wiewiórki otuliwszy się puszystymi ogonami ani myślą o dokazywaniu. Jeziora zasnuwają modre oczy taflą lodu, by ułożywszy się na dnie czekać na Wiosnę. Ale nie wszystkie...
Pewien Wodnik nie lubił Zimy. Nie cierpiał owego bezruchu, nudził go senny spokój, irytowała cisza. Nie miał zamiaru spać pod lodem przez tyle czasu, zagrzebany w miękkim mule. Już jesienią obmyślił plan, jak nie dać się Zimie i uchronić swoje jeziorko przed mrozem. Teraz, gdy pierwsze żółte liście opadły na powierzchnię wody nadszedł czas, by ów pomysł wcielić w życie.
Wyłowił wszystkie monety, co mu zakochani do wody przez lata wrzucali, oczyścił je śliczne i schowawszy do sakiewki poczłapał ku rzece, miłosnym zakolem opływającej Prastarą Puszczę. A potem popłynął pod prąd, hen, w stronę gór wysokich, błękitniejących na horyzoncie. Do siedziby Maga, który ponoć władzę nad czasem posiadł. A spieszył się, rwał do przodu ile sił w chudych kończynach, byle przed zimą zdążyć, co już na sinych zboczach śniegiem zaczynała osiadać coraz niżej, coraz bliżej dolin.
Mag przyjął Wodnika w swym cichym zamku przytulonym do cienia gór, w sali o sklepieniu z błękitnego nieba podtrzymywanym przez strzeliste, podobne drzewom kolumny. Zadumał się nad słowami gościa, spojrzał w wielkie, pełne nadziei, żabie oczy.
-Czas chcesz zatrzymać...-mruknął i poprawiając się na alabastrowym krześle, oparł brodę o splecione dłonie. -Zimie dziedzinę wydrzeć...Słono za to zapłacisz, bo...
-Mam talary! -niecierpliwie przerwał Wodnik. Podpełzając do tronu i wspinając się na stopnie podwyższenia u nóg Maga pękatą sakiewkę złożył. -Dużo talarów! -skrzeknął błagalnie.
Białowłosy Mag uśmiechnął się tajemniczo. -Dobrze więc. Niechaj się stanie tak, jak pragniesz. Zima ominie twoją dziedzinę, nie dotknie mroźnym pocałunkiem wody leśnego jeziorka. Nie zmorzy go sen. -wstał z cichym szelestem szaty haftowanej blaskiem księżyca. -A talary zabierz, cena jaką zapłacisz nie w złocie się mierzy.
Wodnik nawet nie słuchał do końca słów Maga. Roześmiał się bezzębną gębą od ucha do ucha, rozskakał po marmurowej posadzce i dziękując bełkotliwie popędził z powrotem, byle szybciej, byle do domu.
Nadeszła Zima.
Jak powiedział Mag tak się stało. Choć mróz tęgi ściął całą krainę a gruba kołdra śniegu miękką czapą przykryła ziemię, powierzchnia jednego, jedynego leśnego jeziorka wciąż opierała się lodowatym palcom Zimy. Rybki pływały leniwie między kwiatami lilii wodnych patrzących ze zdziwieniem na biały świat, raki ruszały wąsami niezadowolone z niezwykłego czasu. A Wodnik? Wodnik siedział pośrodku jeziorka i nudził się okropnie. Zniknęły driady, z którymi tak lubił plotkować, nimfy wodne posnęły pod lodem swoich jeziorek. Nawet zwierzęta nie odwiedzały go tak licznie jak kiedyś, nie wspominając nawet o ludziach, którzy miast całować się w paprociowych zagajnikach i wrzucać monety do jeziorka, siedzieli przy ciepłych piecach w zasypanych śniegiem chatach ani myśląc nosa z nich wyściubiać.
Coraz markotniej robiło się Wodnikowi na duszy. Może by i zasnął, jak na każdego mądrego wodnika o tej porze roku przystało, ale sen nie przychodził. Sen Zimowy omijał zaczarowane miejsce...aż do Wiosny.
Z pierwszym powiewem ciepłego wiatru straciło moc zaklęcie, znikły niewidzialne ściany powstrzymujące czas biegnący wokół jeziorka. Rozświergotała się, rozradowała przyroda obudzona z zimowego snu. Mocniej zabiło serce Prastarej Puszczy, tłocząc energię w życiodajne arterie. I tylko w jednym, jedynym jeziorku nie widać było wiosennego poruszenia. Senne, zmęczone ryby nie wyskakiwały nad powierzchnię wody w rozsrebrzonych tańcach, lilie daremnie trudziły się, by dać życie nowym pędom i kwiatom. Nawet Wodnik pogrążony w apatii nie miał siły wiosennych porządków robić i siedział na dnie, zatykając uszy wodorostami, bo mu lasozgiełk w głowie echem dudnił. Dopiero klaskanie wierzbowej witki o zmętniałą wodę, skłoniło go do wystawienia nosa na powierzchnię. Mrużąc przekrwione ślepia spojrzał na opromienioną słońcem, przycupniętą na brzegu Margolotę.
-Byłeś u Maga z Gór. -stwierdziła wieśma, ze współczuciem patrząc na przygaszonego Wodnika. -Sikorki mi mówiły, że Zimę dla ciebie zatrzymał.
-Ano...-westchnął Wodnik. -Ale nie mówił, że jak Zimy nie będzie to i Wiosna nie przyjdzie.
-Ależ przyszła. Tylko jeziorko sił nie ma, żeby ją przyjąć. Kto w sen nie zapadnie, tego poranek nie zbudzi.
-A rada na to jest jakaś? Może do Maga iść? Przebłagać...?
-O co chcesz prosić, Wodniku? Nie. Teraz nastał czas zapłaty. Rok czekać musisz na swoją Wiosnę. Śpij. Ja się zajmę jeziorkiem jak umiem, ale plonu z niego w tym cyklu życia mieć nie będziesz.
I zasnął Wodnik na dnie jeziorka pociemniałego smutkiem. I spał tak aż do przyszłej Wiosny, kiedy to nowe kwiaty rozkwitły na powierzchni wody a srebrzyste rybki radośnie zatańczyły na pożegnanie Zimy. 



Kadr z filmu "Wodnik Szuwarek".

8 komentarzy:

  1. Biedny wodnik, głupiutki. Jeszcze nie wiedział, że wszystko jest potrzebne, by to przeżyć samemu i zrozumieć samemu, jak Too Tiki Muminka uczyła. Dziękuję za baśń, Bajarko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak ciężko polubić to co nam się nie podoba ale jeszcze gorzej chcieć poprawić po swojemu :)
    cudne przesłanie i piękne opisy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już myślałam, że mnie ludkowie przestali odwiedzać i wsiąkli w ogródki, grabki i nasionka ;)
      Dziękuję ;)

      Usuń
    2. no właśnie.... w zasadzie to dobrze myślałaś bo pogoda przyspieszyła wsiąkanie ;) ale czasami jest przerwa, jak ogródek zbytnio zmęczy ;)

      Usuń
  3. Dziękuję Agnieszko, Bajarko… jakie to piękne słowo :-)
    Dzięki Tobie na nowo odkrywam moc baśni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nazwanie mnie bajarką to najpiękniejszy komplement.

      Usuń
  4. ...ja też czasem "wodnikuję" a potem płac(cz)ę.

    OdpowiedzUsuń