Był sobie bajarz.
Nie taki wielki i
sławny, wygłaszający swe baśnie na dworach królewskich i zbierający
oklaski upierścienionych dłoni. Ręce jakie mu klaskały pierścionków nie
nosiły. Nie miały też delikatnej skóry i wypielęgnowanych paznokci a przecież biły brawo równie gorąco...a może nawet bardziej.
I prawił Bajarz swoje opowieści. Czasem jego głos szemrał jak górski
strumień, czasem grzmiał niczym groźna nawałnica. To dziewczęcym śpiewem
czule zaświergotał, to stalą miecza o kamień iskrę skrzesał. Snuł
historie od których nie tylko dziecięce oczy lśniły, ale i starcowi w
spojrzeniu dawny ogień zapłonął a serce mocniej bić zaczęło. Słuchali go
wszyscy bojąc się głośniej odetchnąć, by złocistej magii nie spłoszyć,
co Bajarza otaczała jak mgła rozmigotana.
Zdarzyło się pewnego razu,
że do wsi w której mieszkał Bajarz zawędrował Królewski Herold.
Zamaszyście zeskoczywszy z wierzchowca, wyciągnął z podróżnej torby zwój
pergaminu i stanąwszy na karczemnych schodach nabrał w płuca potężny
haust powietrza.
-Słuchajcie ludziska! -huknął, aż koza zastygła
wystraszona, dławiąc się nogawką sołtysowych gaci co je ze sznura
ukradła. -Słuchajcie! Słuchajcie! -dudnił herold. -W imieniu miłościwie
nam panującego Władcy ogłaszam, że za trzy niedziele, w zamku
królewskim rozpocznie się konkurs na stanowisko Nadwornego Bajarza.
Każdy mieszkaniec krainy, który na siłach się czuje by w szranki z
najznamienitszymi stanąć, winien stawić się o wschodzie słońca przed
bramą zamku gdzie zostanie na listę wpisany i do konkursu przyjęty.
-herold odgarnął barwne piórko przyszyte do czapki i powiódłszy wzrokiem
po zgromadzonych, pergamin zwinął i na powrót do torby schował.
Szum się we wsi zrobił okrutny. Jedni Bajarzowi radzili do stolicy
jechać i sił swych spróbować, inni wręcz przeciwnie burczeli, że nie ma
czego szukać na królewskim dworze. W końcu do wieśmy poszedł po radę.
-Chciałbym bardzo. -westchnął, siadając na przyzbie obok Margoloty. -Ale
boję się, że te moje bajki są zbyt proste jak na królewskie komnaty.
Gdzie mi do wielkich pisarzy spod których piór opasłe tomiszcza
wychodzą.
-Czy fakt istnienia na świecie monumentalnych malowideł
umniejsza piękno maleńkiej akwareli? -wieśma mrużąc oczy od wiosennego
słońca, leniwie spojrzała na Bajarza.
-To mam jechać?
-Sam powinieneś podjąć decyzję. Jeśli tego właśnie pragniesz, jedź.
Podumał Bajarz, pomyślał nad słowami wieśmy i spakowawszy worek
podróżny pojechał na dwór królewski szczęście spróbować. Choć trema
ściskała mu gardło stanął do konkursu wraz z tłumem innych, mniej lub
bardziej utalentowanych bajarzy. Słuchał baśni o zamorskich krainach,
królewnach i skarbach strzeżonych przez smoki. Słuchał o dzielnych
rycerzach w stal odzianych i pirackich wyprawach. Od klejnotów na
kubrakach poetów i pisarzy ćmiło mu się w oczach a od perfum dam dworu
kręciło się w głowie.
W końcu i jego kolej nadeszła. Wspiął się na podium, pokłonił nisko Władcy.
W baśni jaką wybrał nie było księżniczki i smoka ziejącego ogniem. Nie
było stosu złota, zazdrośnie ukrytego w jaskini. Nagle, w zamkowej
komnacie rozszumiała się Prastara Puszcza, rozdzwoniły, zapachniały
dzwonki majowych konwalii. Zaczyrykała wiewiórka zatrzymana przez chwilę
w ognistym pędzie dookoła brzozy, zaszczekała lisica wśród czerwonych
poziomek. Hen, poniósł się zaśpiew lasu wpleciony w żywiczny dym
tańczący nad kominem chaty. W chacie tej mieszkała wieśma o kruczych
warkoczach i...
Zamarli wszyscy jak zaczarowani. Zasłuchali się,
zapatrzyli oczyma duszy w obrazy, jakie malował przed nimi Bajarz...A
potem jakby grom uderzył w komnatę. Gruchnęły owacje, rozbrzmiały
oklaski powtarzane zwielokrotnionym echem.
Bajarz wygrał konkurs.
Był teraz Królewskim Bajarzem. Nosił płaszcz wyszywany złotą nitką a na
piersi czuł ciężar medalionu z labradorytem, symbolem twórczej
inspiracji. Tylko z biegiem czasu owa twórcza energia stawała się coraz
bardziej ulotna, coraz mniej wyczuwalna. Błąkał się po zamkowych
korytarzach szeleszcząc wspaniałą szatą i podzwaniając medalionem. Od
czasu do czasu wdrapywał się na szczyt zamkowej wieży i tęsknym wzrokiem
patrzył hen, za hałaśliwe stołeczne uliczki, za złociste chusteczki pól
tam, gdzie we mgle zielenił się skraj Prastarej Puszczy.
I jego
bajki nie były już takie jak dawniej. Przepełniał je smutek. Niegdyś
barwne obrazy teraz osnuwała pajęczyna szarości nakrapianej złotem
zamkowych komnat.
W końcu Król wezwał Bajarza przed swe oblicze. Z
frasunkiem spojrzał na wymizerowaną twarz mężczyzny. -Brakuje ci tu
czego? -zapytał. -Może jedzenie ci nie smakuje albo łoże za twarde? Mów
śmiało, co ci na sercu leży.
-Władco mój umiłowany. -westchnął
Bajarz. -Wszystkiego co bym tylko mógł zamarzyć, mam w bród w twoim
zamku. Jadło najprzedniejsze, odzienie z najdelikatniejszych jedwabi,
łoże miękkie niczym puch. A jednak magia moich baśni rodziła się daleko
stąd, w malachitowym cieniu Prastarej Puszczy, nie między adamaszkowymi
kobiercami. Splatałem baśnie z woni ziół dzikich i leśnych kwiatków a
nie z ciężkiego aromatu róż z zamkowego ogrodu...
Zasępił się Król,
bo serce miał dobre i smutek Bajarza widział a z drugiej strony baśni
pragnął jak pragnie wody wędrowiec zabłąkany. Władnym był Bajarza przy
sobie zatrzymać choćby siłą ale cóż z tego, skoro jego serce i dusza do
innego miejsca należały.
-Wracaj więc do swych stron rodzinnych.
-powiedział cicho. -Ale obiecać mi musisz, że w każdy dzień przed pełnią
księżyca zjawisz się w moim zamku, by nową baśń opowiedzieć, komnaty
puszczańską magią otulić.
Uradował się Bajarz, do nóg Królowi przypadł, obiecując, że prośbę Władcy spełni.
I tak się też stało. Wrócił do wsi na skraju Prastarej Puszczy, gdzie
wielką ucztę na cześć jego powrotu wyprawiono. Ze śpiewem, tańcami,
stołami uginającymi się od przysmaków. Wieśma, którą tak jak i Smoka
zaproszono, podeszła do Bajarza i spojrzawszy mu w rozświetlone
szczęściem oczy cichutko szepnęła: -No, to teraz już wiesz, czego
pragniesz.
Obraz znaleziony w sieci. jeśli ktoś zna autora, proszę o info.
Piękna opowieść. I ile prawdy w niej przemycone (jak zawsze zresztą) - wiemy, czego chcemy, kiedy już tego nie mamy. Wielkim szczęściem jest, gdy możemy do tego wrócić. Albo gdy mamy odwagę...
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBajarz wróci jeszcze w innej, bardzo długiej baśni, która już powstała i czeka na swoją kolej.
i szczęśliwa kraina która ma mądrego króla
OdpowiedzUsuńU nas by się taki przydał. I król i bajarz :)
Usuńjak mądry Król i Bajarz to zawsze życie bajką będzie...
OdpowiedzUsuńOstatnio łatwiej o bajarza niż o dobrego władcę ;)
Usuńa mi to się wydaje, że takie zestawienia to nigdy się chyba nie zdarzają, no przynajmniej nie w życiu ;)
UsuńOj. Zdarzają się. Muszą się zdarzać.
Usuń