-Jesteś pewien, że to zadziała? -dziewczynka nieufnie powąchała wywar
jaki matka schowała w komórce. Brunatna ciecz połyskiwała ponuro w
półmroku.
-No ba! -chłopiec podtoczył rękawy koszuli i zanurzył
dłonie w ceberku starannie nacierając skórę lodowato zimnym naparem.
-Nawet owady tego nie ruszają to i wiedźma nie zeżre. -prychnął,
przemywając twarz. -No już, szybko się smaruj, bo matka zobaczy.
Dziewczynka westchnęła ciężko i ponaglana przez brata opłukała ręce w
wywarze. -Okrutnie gorzkie! -marudziła, przecierając buzię.
-Fuj...wstrętne!
-No i dobrze. -chłopiec zerknął za drzwi czy aby
na podwórzu nikt się nie kręci i pociągnął siostrę w stronę furtki.
-Gorzkie być musi. Wiedźmy tylko słodkie lubią, nie pamiętasz?
-Pamiętam, pamiętam. -dziewczyna śmignęła za bratem w stronę leśnej
drogi. -Ale do chaty nie wchodzimy! -zastrzegła. -Choćby nie wiem co!
***
Margolota była w wyjątkowo dobrym humorze. Czy to przez piękną pogodę
eksplodującą wiosenną zielenią czy też przez wiśniówkę, którą wyciągnęła
z komórki by dodać do ciasta (między innymi do ciasta). Teraz,
podśpiewując wesoło mieszała w garnuszku 25dkg masła, 2 szklanki cukru,
pół szklanki wody i 4 czubate łyżki kakao uważając, by polewa nie
wykipiała. Gdy wszystkie składniki połączyły się należycie a całość
zaczęła wrzeć, zestawiła garnuszek z pieca i odlawszy pół kubka polewy
resztę wyniosła w zimne miejsce do ostudzenia.
Teraz przyszedł czas
na bakalie. Smoka nie było, bo poleciał gdzieś w swoich smoczych
sprawach, więc krojenie śliwek przebiegło spokojnie, bez nagłych uników i
ataków. Oczywiście do ciasta można było dodawać i inne bakalie, ale
Margolota najbardziej lubiła połączenie mocnego smaku czekolady i
wytrawnej nuty suszonych śliwek.
Kiedy masa w garnuszku wystygła,
wieśma przelała ją do makotry. Dodała dwie szklanki mąki, łyżeczkę
proszku do pieczenia i cztery żółtka (białka czekały na swoją kolej w
miseczce). Dokładnie wymieszała wszystkie składniki, pod koniec dodając
bakalie i 50 ml wytrawnego alkoholu (w tym wypadku wiśniówki).
-Co
ona tam robi? -chłopiec ostrożnie wysunął głowę z jaśminowego krzaka.
Głuche dudnienie dochodzące z chaty brzmiało cokolwiek niepokojąco.
-Może czary jakieś odprawia? -dziewczynka z trudem wyplątała lniany
warkoczyk, zazdrośnie zagarnięty przez gałęzie. -O...przestała!
Margo ostrożnie przełożyła do ciasta w makotrze ubitą na sztywno pianę z
białek. Wymieszała wszystko bardzo delikatnie i przelała do formy
wysmarowanej masłem i wysypanej bułką tartą (porcja idealna na średnią
tortownicę z kominkiem). Gdy już wsunęła ciasto do dobrze nagrzanego
pieca (piecze się około 45 minut), chwyciła garnuszek po polewie i
wyszła na przyzbę, by umilić sobie czas wylizywaniem czekolady.
Parka dzieciaków młynarzowej zamarła w pół kroku, wpatrując się w wieśmę
stojącą w otwartych drzwiach. Wieśma z kolei smętnie spojrzała na
garnuszek i błyszczącą od czekolady drewnianą łyżkę. Chyba jej łasowanie
koło nosa przeszło...
-Macie ochotę? -jakimś cudem udało jej się uśmiechnąć zachęcająco.
-Widzisz?! Mówiłem! -chłopiec szarpnął siostrę za połę kusej sukieneczki. -Od razu chce nas utuczyć.
-Zaraz tam utuczyć. -obruszyła się Margo, odruchowo wciągając brzuch.
-Murzynek się w piecu dopieka. Poczekajcie trochę to i was poczęstuję.
Dziki wrzask dzieciaków umykających w stronę wsi długo jeszcze niósł
się echem po Prastarej Puszczy a młynarzowej dopiero późnym wieczorem
udało się wyłuskać bliźniaki spod łóżka i wytłumaczyć, o jakiego
murzynka wieśmie chodziło.
ps. Ciasto dekorujemy polewą gdy
jest jeszcze solidnie ciepłe. Klasycznie czekoladą smaruje się część
dolną, na której jest odciśnięty wzór blaszki, ja jednak wolę polać
czekoladą górę. Wtedy polewa zagłębia się w pęknięcia powstałe podczas
pieczenie ciasta i wpływa do środka sprawiając, że murzynek staje się
jeszcze bardziej soczysty.
Z tym tłem lepiej się czyta :) Pyszna bajka, że aż ślinka leci :)
OdpowiedzUsuńTak i myślałam, że przy dłuższych tekstach poprzednie może być uciążliwe :)
UsuńPo świętach takie smakołyki? Aż mnie brzuch boli z samego czytania. Ale dzieciaki miały stracha - Murzynek i murzynek :)
OdpowiedzUsuńOj, ja już wszystko strawiłam. Dziś znowu w kuchni. Robiłam ser z migdałów :)
Usuń