1 lut 2011

Czekolada z dawką romantyzmu

Warszawianki pewnie się obrażą, jak napiszę, że nie lubię Warszawy. Ja jestem panie dzieju prowincjonalna kobietka. Zgiełk, ruch, zatłoczone ulice, bezosobowość, przerażają mnie i niczym się nie różnią do bruegel'owskiego piekła. No może ludzie cieplej odziani....
Jednak do stolicy pojechałam. Do Jednoskrzydłej na czekoladę z pozytywnymi wibracjami. Ania prócz czekolady zafundowała mi full serwis. W skład pakietu weszły nocne polek rozmowy, cisza za oknem, w której tylko cykania świerszczy brakowało, muzyka pieszcząca nie tylko słuch, ale i wkradająca się w duszę tak głęboko, że nie dała się stamtąd wygonić co poskutkowało tym, iż wróciłam obładowana płytami. Aha, w bonusie były dwa rozmowne i tulaśne koty, możliwość podstępnego ograbienia Drzewa Sekretów z jego sekretów...i czkawka (będąca świadectwem, że istnieją ludkowie, którzy o mnie myślą).
Poranna kawa zrobiona kochanymi łapkami Anulki, śniadanie podane pod nos które jadłyśmy w kuchni, bo "na salony" nie chciało nam się wychodzić, czekolada o pierwszej w nocy, którą delektowałyśmy się w strojach wieczorowych (piżamy)...ploty o facetach i mężczyznach....Naprawdę Aniu. Zbyt krótko to wszystko trwało.

10 komentarzy:

  1. a teraz poszła ze wzruszenia ryczeć do kąta! i napisze jak się uspokoi... Aguś jesteś dla mnie wyjątkowa, tak blisko wpisana w moje serce, że niechybnie jesteś stałą częścią mnie Siostro!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ni ryczeć proszę, bo to podnosi wilgotność w pomieszczeniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ponoć duża wilgotność w pomieszczeniach dobrze na cerę robi, gorzej robi na grzyb na ścianach :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Wariatki:)) i jak tu Was nie kochać! no nie da sie:))
    Warszawianki się nie obrażą ale następnym razem proszę na dłużej przyjechać i dać szansę na pokazenie tej lepszej strony stolicy:P

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzisz i Warszawa ma cos dobrego!!! Ag

    OdpowiedzUsuń
  6. I tak właśnie rodzą się przyjaźnie.......Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. No i ja się pytam, dlaczego Aguś nie zabrałaś ze sobą swojego pytona? A mówiłem, że się do torebki wcisnę. Ta czkawka to tak z zazdrości. I tęsknoty...

    A te oczy znad kubka czekolady...

    Mrau...

    OdpowiedzUsuń
  8. Aga, podzielam opinię Jednoskrzydłej. Znamy się z życia w realu... Jesteś wyjątkowa... Więcej nie napisze... Chyba jeszcze tylko to, ze tak bardzo mi szkoda, ze nie wiedziałam o Twojej wizycie w "stolycy"... Pozdrawiam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Asiu. To była wizyta pospiesznie-terapeutyczna ale obiecuję, że jak zapadnę do stolicy na dłużej to poinformuję wszem i wobec.

    Sed. Uwierz lub nie, ale nie wzięłam torebki:P

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny taki wypad nawet do Warszawy. Ja byłam w Warszawie tylko raz i mam bardzo miłe wspomnienia. A czekoladę bardzo lubię i nieraz wpadam na filiżankę tego magicznego napoju do naszego sklepu firmowego WAWELU. Mamy go w Dobczycach z czego się bardzo cieszę;-)
    Całuski

    OdpowiedzUsuń