Były zaślubiny z morzem, ja postanowiłam być bardziej oryginalna. Ale po kolei.
Dostałam od rodziców sadzonki irysów. Sześć wypasionych sztuk, które trzeba było upchnąć w ogrodzie. Jako, że za płotem mamy niezbyt inspirujący widok, to postanowiliśmy tam postawić parkan a na tle parkanu irysy będą wyglądać wyjątkowo smakowicie. Przy okazji chciałam jeszcze szpinak posiać. I tu już powinnam usłyszeć alarmowe dzwony. Otóż szpinak zaginął. Zdematerializował się. Amba go wcięła dokładnie i nieodwracalnie. No to pojechaliśmy kupić drugie nasiona a przy okazji zaszliśmy jeszcze do sklepu obuwniczego.
No dobrze. Wróciliśmy.Mąż wykopał dołki, wytaszczył wór ziemi i rozpoczęłam sadzenie. Oczywiście bez rękawiczek - bo jestem z tych osób, które w rękawiczkach NIC nie potrafią zrobić. Szpinak posiałam, iryski posadziłam, wsio podlałam i poszłam grać w Wiedźmina z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.
Położyłam dłonie na klawiaturze i......BOSZZZZ!! NIE MAM OBRĄCZKI!!
Delikatnie mówiąc, trochę się przejęłam. Zleciałam jak wicher do salonu i zaczęliśmy z mężem wyliczać, gdzie byliśmy tego dnia. Było tego sporo, bo jak na złość przez ten szpinak cholera nas nosiła przez pół miasta.
Smętnie przeczesałam trawię w ogrodzie - nic. Grządka ze szpinakiem - zero. Tyle, że nasionka rozgrzebałam i wyrośnie mi teraz cały rozczochrany i w dodatku z traumą pewnie, bo go niepokoiłam bez potrzeby.
Kiedyś lubiłam bawić się w błotku. Zdecydowanie KIEDYŚ. Wyciągałam irysy z mazi rozgniatając w palcach każdą, najmniejszą grudkę. Dołek po dołku. Sześć sztuk.
JEST!! ZNALAZŁAM! Oczywiście w szóstym....ostatnim. Ale w tym akurat wypadku mógł by być to nawet setny - grunt, że znalazłam!
Morał. Nie, nie ma morału. Nadal będę pracowała bez rękawiczek. Tylko obrączkę zwężę. Co prawda mój ukochany stwierdził, że prościej było by nie obrączkę a palec młotkiem stuknąć. Palec by spuchł, to obrączka by się nie zsuwała....
Komplet dla Amelki:
I trochę "kociego rilaksu"
Uwielbiam czytać Twoje posty, Ciebie uwielbiam! Niesamowita jesteś!
OdpowiedzUsuńA komplet, jak zawsze zresztą, piękny.
I teraz co spojrzysz na irysy, to będziesz sprawdzać czy masz obrączkę:))) Szczęście miałaś! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDobrze, że wogóle się znalazła :) a komplecik Amelkowy cudny, na pewno się spodoba przyszłej właścicielce :)
OdpowiedzUsuńA ja czytając tę opowieść myślałam, że będziesz musiała jeździć po tych wszystkich miejscach, które odwiedzaliście tego dnia. Dobrze, że obraczka się znalazła!!!
OdpowiedzUsuńA komplet jest uroczo-słodki :)
Oj, znam ten niepokój! Dobrze, że znalazłaś. A "wytwory" jak zwykle piękne, szczęściara z tej Amelki :)
OdpowiedzUsuńCzarujący komplecik dla maleńkiej Amelki.
OdpowiedzUsuńSuper,że obrącka nie zaginęła bezpowrotnie. A może wyrosłaby na irysowych płatkach :)
Pozdrawiam
Hehe dobre z tym młotkiem ;-)
OdpowiedzUsuńAmelkowy komplecik słodziuchny! i kota też słodka...
Cieszę się że znalazłaś obrączkę, komplecik śliczny:)
OdpowiedzUsuńA propos przygód z obrączkami: moja siostra zimą wyszła na podwórko w celu pozbycia się ogryzka - wzięła taki zamach, że z ogryzkiem poleciała również obrączka...w śnieg. Znalazła się - po roztopach :)
OdpowiedzUsuńKomplecik śliczny, jak patrzę na niego, to mam ochotę dzieciom takie smyrnąć, chociaż rodziły się jakiś czas temu. Jak Ci te napisy tak równiutko wychodzą??? Pozdrawiam.
MARAVILLOS TRABAJOS!!!!
OdpowiedzUsuńAle się obśmiałam z tego młotkowanego palca :)))) Niezła historia z tym szóstym dołkiem, podziwiam Cię za determinację! Komplet przecudnej urody - tradycyjnie :)
OdpowiedzUsuńKomplet cudny!
OdpowiedzUsuńA obrączki nie nosze od lat. Między innymi z powodu konieczności ewentualnego "opukania" palca ;-)
Hihihi, się uśmiałam :D Całe szczęście, że obrączka się znalazła :) A komplecik dla Amelki jest cudowny :) Gdzie kupujesz taką tabliczkę-zawieszkę? Ładny kształt, bardzo prosty :)
OdpowiedzUsuńHello!
OdpowiedzUsuńI love your blog and yours works!!
hugs fron Chile
c@
Dobrze, że tych dołków tylko sześć było, bo w takich sytuacjach to właśnie w TYM OSTATNIM następuje rozwiązanie.. Cieszę się, że ta urocza historia (bo tak ją opisałaś :-) śmiałam się do siebie ;-) zakończyła się zapełnionym palcem.
OdpowiedzUsuńpozdrowienia
aga
Doti - ten kształt sama wymyśliłam i mąż mi go wycina ze sklejki.
OdpowiedzUsuńDobra jesteś :D
OdpowiedzUsuńGrunt, że ją znalazłaś (w gruncie ;) ), ale może ją zdejmuj jak idziesz grzebać się w ziemi? Twoją niechęć do rękawiczek podzielam w całej rozciągłości.
Komplecik bardzo sympatyczny :)
Ha dobrze że się znalazła...i dobrze że tylko sześć dołków!!!Komplecik piękny!!!A rękawiczek tez nie cierpię:)
OdpowiedzUsuńAga, było nie wykopywac, tylko zaznaczyc który dołek, moze by jakies drzewo złotodajne wyrosło :):):)
OdpowiedzUsuńKomplet słodki, taki akuratny dla Młodej Damy:)
Tez niecierpię rękawiczek..ale akurat do ogrodu zakładam...w czasie pracy zachaczę to o agrest,to o róże ,to berberys mnie pociągnie...i kiedy po skończonej pracy zdejmuję rzeczone gumowce naręczne....paluchy mam czarne jak święta ziemia...:)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że historia dobrze się skończyła i obrączka się znalazła! A Komplecik Amelkowy ZACHWYCAJĄCY :)
OdpowiedzUsuńAleż z Amelki szczęściara, tak piękny komplecik będzie posiadać :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że historia z obrączką zakończyła się pozytywnie :)
Gratuluję mężowi poczucia humoru ;)
A ja a propos kociego relaksu - kiedy się przyglądam kocim wygibusom i temu, jak mój Filemon potrafi znaleźć wygodną lub ciekawą pozycję, to sobie myślę, że te stworzenia wiedzą, jak odpoczywać i jak korzystać z przyjemności!
OdpowiedzUsuńSuper komplet!
OdpowiedzUsuńVery nice!
OdpowiedzUsuńKisses, from Buenos Aires, Argentina,
Sandra.
To witam w Klubie, bo ja też -nawet do najbrudniejszej roboty- nie używam rękawiczek. Tak samo, jak nie potrafię szyć w naparstku :)... Pozdarwaim
OdpowiedzUsuńI ja dziękuję jako zamawiająca! Komplecik jest w moich rękach a jutro leci do Włoch do małej Amelki:)
OdpowiedzUsuńПрелесть))))
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńMoja obrączka przed kilku laty spłynęła z brudną wodą do klozetu po ręcznym praniu w misce i przewrotnie mogę powiedzieć, że była to zapowiedź radykalnych zmian w moim życiu i obraz związku. Twój przypadek interpretuję następująco: rozpoczęła się "gorączka złota" w Twoim ogrodzie. Oby to nowe Klondike przyniosło szczęście Twojej rodzinie!
Agnieszko, moja mama zgubiła kiedyś obrączkę w drewnianej beczce z ogórkami kiszonymi. Fajnie musiało wyglądać jej ,,nurkowanie" w jej poszukiwaniach. Zgubiła ją też w ogródku . Zawsze się w ,,cudowny" sposób odnalazła :) Komplety dziecięce prześliczne , jak zawsze z resztą , dopracowane w każdym calu.
OdpowiedzUsuńMój mąż zagubił obrączkę, więc ropzoczelismy poszukiwania, ale nigdzie jej nie było. Kupilismy zatem nową z tego samego modelu, z tym ze mniejsza i iwtedy ta stara się znalazła w dość kosmicznym miejscu ;)Nio i ma teraz dwie.
OdpowiedzUsuńJa, niestety, też zgubiłam swoją a przez to, że miałam uczulenie na rekach, wciąż swędziały mnie palce (chyba od farb, ale podobnie jak Ty,nie zakładam rękawiczek) więc ją sciągałam non stop. Teraz mam nową z tego samego modelu, ale bez wygrawerowanej sentencji :(
Agnieszko, bardzo zazdroszczę Ci tych ogródkowych działań! Wierzę, że kiedyś i ja będe mogła cieszyć się takimi wiosenno - letnimi pracami!
Pozdrawiam serdecznie,
Jagodzianka.
Ale ten twój luby to subtelny facet.
OdpowiedzUsuńGrunt, że się znalazła. Ja swoją straciłam w zupełnie innych okolicznościach i na razie nie mam nowej - zresztą oboje z mężem nie nosimy, może czas to zmienić przy okazji najbliższej rocznicy ślubu.
Bardzo ładny komplecik dla Amelki.
TIENES UN BLOG PRECIOSO Y UNOS TRABAJOS MARAVILLOSOS. ESTE CONJUNTO INFANTIL ES DIVINO.
OdpowiedzUsuńABRAZOS DESDE ESPAÑA.
Koty nie tylko, że są gumowe... One nade wszytko są prawie tak leniwe jak my. Zadziwiające, bo to one, podobnie do nas, mają niezwykłe poczucie autonomii, godności, taktu. Może dlatego tak wielu ludzi ich nie lubi - u złego bowiem koty złe są, a u dobrego - wylegują się między szczeblinami krzeseł. :-)
OdpowiedzUsuń