Kolejny raz, jedna z moich prac została opublikowana w prasie (dzbanek z hortensją)
Właściwie to najważniejsze jest zachowanie letniego ciepła w sercu i duszy. Kończy się czas urlopów, letnich szalonych pomysłów. Ulatuje z nas wigor, energia. Taka jest właśnie jesień. Cicha i spokojna. Ale wcale nie smutna. Szkoda nam wieczorów przy ognisku? Otulone ciepłym kocem, z filiżanką kawy wczytujmy się w książki, na które nie miałyśmy czasu w „sezonie ogórkowym”. Smętnie wzdychamy na wspomnienia o przeskakiwaniu morskich fal? Zanurzmy się w aromatycznej kąpieli przy dźwiękach ulubionej muzyki. Na wszystko jest czas. Jeszcze trochę, a rzucimy się w wir świątecznych przygotowań pełnych magii, balów jak z tysiąca i jednej nocy.
Więc chyba warto zachować na ten czas pocałunek lata?
1. Nawilżanie
Przede wszystkim powinnyśmy zacząć od przywrócenia skórze prawidłowego nawilżenia. Jeśli tego nie zrobimy przesuszony naskórek wraz z opalenizną zacznie się łuszczyć i po niedługim czasie będziemy łaciate jak krówki milki (tylko oczywiście nie niebieskie). Ponadto, kiedy odwodnia się głębsze warstwy skóry, zawiśnie nad nami miecz Damoklesa w postaci przedwczesnych zmarszczek.
Jeśli zauważymy, ze skóra na buzi jest ściągnięta, zaczyna piec, nagle wygląda na przetłuszczoną lub podrażnioną – zmieńmy krem na intensywnie nawilżający ze składnikami zatrzymującymi wodę w naskórku i neutralizujących wolne rodniki (te małe leszcze są odpowiedzialne min. za starzenie się skóry, a ich namnażaniu sprzyja słoneczko). Czasem, gdy nie wystarcza nawet najlepszy krem, musimy zafundować cerze prawdziwy wodopój. Przez kilka dni smarujmy buzię gruba warstwa kremu a gdy go wchłonie, powtarzajmy zabieg aż zupełnie się nasyci. Możemy tez przez miesiąc zażywać kapsułki z nienasyconymi kwasami tłuszczowymi, np. Capivit HydroControl lub Omega 3. Skóra będzie lepiej nawilżana także od wewnątrz.
Przesuszonej skórze twarzy i ciała świetnie zrobi też peeling, a kiedy będziemy relaksować się w wannie zafundujmy sobie maseczkę nawilżającą.
Często po lecie nasza skóra zaczyna się przetłuszczać i zaostrzają się zmiany zapalne. W takim przypadku powinnyśmy na jakiś czas przejść na pielęgnacje kremami do cery tłustej i mieszanej. Znakomicie pomoże też napój drożdżowy: 1 dag pokruszonych drożdży zalewamy wrzątkiem, słodzimy łyżeczką cukru i odstawiamy na godzinę. Szklankę tego specyfiku pijemy codziennie przez trzy tygodnie. Witaminy z grupy B zawarte w drożdżach przeciwdziałają też łojotokowi skóry.
2. Kurze łapki do kurnika
Zmarszczki mimiczne szczególnie upodobały sobie porę letnią – często mrużymy oczy od słońca. Aby się ich pozbyć najlepiej zastosować miesięczną kuracje kremem liftingującym.
3. Opalenizna przez całą zimę? Czemu nie?
Dla podtrzymania wakacyjnego nastroju zajmijmy się teraz konserwowaniem opalenizny na długie zimowe wieczory. Sprawa jest prosta. Jeśli poradziłyśmy sobie z nawilżeniem skóry, to uniknęłyśmy łuszczenia się pamiątki letniego plażowania i wystarczy teraz tylko podtrzymać złoty kolor. Znakomicie sprawdzają się w tej roli balsamy do ciała delikatnie brązujące skórę, dodatkowo o działaniu nawilżającym, ujędrniającym czy nawet antycellulitowym. W aptece dostępny jest też olejek marchewkowy do stosowania na ciało i twarz. Od „wielkiego dzwonu” zastosujmy puder brązujący z migoczącymi drobinkami. Jeśli jesteśmy zwolenniczkami solarium, zacznijmy je odwiedzać co jakiś czas.
4. Biedroneczki są w kropeczki.
No niestety. Czasem po słońcu zostają nam pieguski i plamki. Możemy walczyć z nimi w gabinetach kosmetycznych, ale to trochę kosztuje. Zabieg na dobrych kosmetykach około 120zł. JEDEN. W domu możemy posiłkować się delikatnym peelingiem i kosmetykami rozjaśniającymi.
Na piegi i drobne plamki zastosujmy co trzy dni maseczkę z nagietka. Suszone płatki zalewamy gorącą wodą. Papkę nakładamy na miejsca pokryte piegami i trzymamy 20 minut. Wybielająco działa też maseczka z mąki ziemniaczanej, zmieszanej z 3-proc. wodą utlenioną.
Popękane naczynka krwionośne (zdarza się, jeśli zbyt mocno rozgrzejemy skórę podczas opalania) zmniejszymy kremami wzmacniającymi ścianki naczyń krwionośnych. Bardziej widoczne pajączki można niestety zlikwidować tylko w gabinecie kosmetycznym.
5. By uniknąć ciuchowego stresu wiosennego.
Długie jesienne i zimowe wieczory często osładzamy sobie ciachem zapominając, ze skończyły się przejażdżki rowerem i spacery przy księżycu. Gdy wskakujemy w cieple swetry najczęściej zapominamy o istnieniu basenu czy siłowni. A wystarczy minimum ruchu i wiosną 2007 dalej będziemy cieszyć się formą z lata2006. Jeśli na myśl o intensywnych ćwiczeniach i przepoconych podkoszulkach robi nam się niewyraźnie, zapiszmy się na aqua areobik. W wodzie się nie spocimy, a i gimnastyka jest znacznie lżejsza. Do tego dodajmy kosmetyk ujędrniajacy i wiosenne :”o rany, w nic się nie mieszczę” mamy z głowy. Poza tym odpoczywajmy. Wiem, że łatwo się mówi. Spróbujmy jednak wykroić choć raz na jakiś czas chwilę tylko dla siebie. Pokuśmy się na seans masażu relaksującego. Kończy się sezon zabaw w piasku – oddajmy swoje ręce w cudze ręce i wygadajmy się u mancurzystki.
6. Włosy +
Trochę jesteśmy zdziwione. Gdzie się podział kolor z naszych włosów? Pod wpływem słońca stały się jaśniejsze o parę tonów, balejage szlag trafił, brąz zrudział, blond osiwiał….ponadto włosy są wysuszone, matowe i wyglądają jak kupa siana. Kolor łatwo poprawić. W tym sezonie najmodniejsze są odcienie czekolady i miedzi.
Dłużej potrwa przywrócenie kondycji naszym loczkom wymoczkom. Tak jak w wypadku skóry – zabiegi pielęgnacyjne należy rozpocząć od nawilżania. Maskę nawilżającą, aby przyniosła najlepszy efekt nakładamy na pół godziny zawijając głowę folią i ciepłym ręcznikiem. Taki kompres zadziała jak sauna wykonana w gabinecie fryzjerskim. Zabieg taki kończymy chłodnym prysznicem domykającym łuski włosów. Dobrze jest też zafundować włosom kurację odżywiającą (np. wcierając regeneracyjną ampułkę).
Aga, serdeczne gratulacje :)
OdpowiedzUsuńTwoje rozliczne talenta są nieustannie powodem moich kompleksów :)
Aga, wielkie gratulacje! Cieszę się że Twoje poczynania zostają zauważone. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAga! Tylko jedne dzbanek? Mało sprawiedliwe! Ale i to dobre :-)
OdpowiedzUsuńA te przepisy na urodę są Twojego autorstwa??
Ata :)
OdpowiedzUsuńMojego :)))
NO to ja się obłożę, obmaszczę i będę czekać na efekty ;-)
OdpowiedzUsuńAga moje gratulacje :) :)
OdpowiedzUsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Matko z córką, ależ tu się kosmetycznie dziś zrobiło :-) Dzięki za porady i gratulacje publikacji. Powiem tradycyjnie, że piękne rzeczy tworzysz :-)
OdpowiedzUsuńAguś gratulejszons! buśki, Ania
OdpowiedzUsuń