14 maj 2009

Moje śpiewanie i kot w stanie przedzawałowym

Wczorajszego, wietrznego wieczoru przypadło mi wykąpać Małego. Dziecię nawrzucało sobie do wanny tyle jednostek pływających, że z powodzeniem mogło by ruszyć na podbój wód terytorialnych dowolnego państwa. Ja zaś zasiadłam sobie na krzesełku i wyszywając makatkę zerkałam, czy się moja progenitura zanadto nie podtapia.
Wiatr wył za oknem, woda pluskała i tak mi się wytworzył klimat szantowy... (pływało się kiedyś)

Kiedy szliśmy przez Pacyfik

Whay hay roluj go
zwiało nam z pokład
u skrzynki
Taki był cholerny sztorm....

Ryknęłam znienacka... Dziecię popatrzyło na mnie z pode łba, ale zaciekawione...

Hej znowu zmyło coś
Zniknął w morzu jakiś gość

Hej policz który tam
Jaki znowu zmyło kram

-Koguta!! - wrzasnął Mały - Koguta im zmyło!
I tak dopełniał każda następną zwrotkę dobrem wszelakim zmytym za burtę. Leciały do Pacyfiku koguty, butelki, krowa a nawet samochody z Carsów...wszystkie po kolei.
Śpiewaliśmy sobie pięknie. W pewnym momencie zza drzwi łazienki dał się słyszeć rozpaczliwy miaukot. Kiedy wpuściłam sierścię do środka, ta zlustrowawszy całą łazienkę spojrzała ma mnie pytająco: -"I gdzie masz tego faceta, co śpiewał przed chwilą?" Skonsternowane zwierzę nie mogło pojąć, że ten "sznaps-baryton" wydawała z siebie jej pańcia...deko jeszcze zachrypnięta po anginie ;)
***
A w pracowni tym razem makowo....

22 komentarze:

  1. Aaa! Aaaa! Aaaaaaa!!!! Ty hobbitko wredna, Tyyyy!!!
    '...kapitańską zmyło babę
    taki był cholerny sztorm!'
    ...to byli czasy, oj, byli... Ja byłam kapitańską babą, ale nigdy mnie nie zmyło, bo wgryzałam się w pokład. A poza tym szuwarowo-bagienne sztormy rzadko bywają straszne (taaa, słyszała ja o białych szkwałach).

    OdpowiedzUsuń
  2. Straszne, oj straszne...szczególnie Z moim Tomkiem w roli sternika. Połowę rejsu potrafiłam spędzić pod pokładem zakotwiczona wszelakimi kończynami o wszelakie sprzęty;)...a potem człek padał na kolana i ziemię całował...to były czasy! Z resztą, na regatach właśnie się z mężem poznaliśmy...3 miejsce nasza załoga zajęła...HURA

    OdpowiedzUsuń
  3. Nopopaczpani! A ja z rejsu wróciłam w parze z Kubą, kurde, piętnaście lat temu... A w czasie sztormów (mazurskich, rzecz jasna) zawsze siedziałam na pokładzie i darłam się ze strachu, bo ja to tchórz jestem. Ale w życiu bym z tego nie zrezygnowała :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny komplecik. Ty na pewno masz tylko dwie ręcę??????

    OdpowiedzUsuń
  5. "Beczki rumu nam nie zwiało, pół załogi ją trzymało,
    Taki był cholerny sztorm!"
    Poszantować fajna sprawa :D
    A te maki... Ach Aguś!
    A sypiasz Ty czasem? Czy może w Hobbidomu czas inaczej płynie?
    Tylko pokaż jeszcze tacę w pełnej krasie, jak już herbatkę wypijesz i zjesz ciasteczko. A koroneczkę to na "magica" czy jakoś inaczej?
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  6. Jo-Hanah - w HOBBIDOMIE (to takie moje odstępstwo od gramatyki polskiej);)
    Koroneczka magicem a jakże;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jasne w HOBBIDOMIE.:D Ale co z tym czasem u Was?
    Nie ma jak Magic jednym słowem :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Czuję, że się wypalam, tzn. za Kazikiem Staszewskim mogłabym zanucić "spalam się, dla Ciebie spalam się..." Nie mam już słów, jestem bezradna w obliczu ograniczonych jednak możliwości języka pisanego. Obecnie pieję nad tacą i szkatułką (kocham maki!), na następne dni ćwiczę już wycie, gwizdanie (fiu, fiu), beczenie (bo ja tak nie umiem).

    OdpowiedzUsuń
  9. Śliczne maki, pozazdroszczę i chyba sobie takie zrobię.
    Też mi się kiedyś pływać zachciało i fajnie było, że jej......
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  10. Uśmiałam się :) a maki bardzo nastrojowe . Pozdrawiam słonecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja na żadną łajbę nie wejdę dobrowolnie, za żadne skarby...ale szant lubię posłuchać np. w "Ryczących czterdziestkach" ;)
    Makowy komplecik przecudny...maki tak jak słoneczniki uwielbiam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. A ten kolor, ten kolor to jaki? Bo ja muszę koniecznie komodę przemalować i taki byłby w sam raz.

    OdpowiedzUsuń
  13. chodzi Ci o zielony? Nie pamiętam nazwy:( bo to akryl do drewna i metalu, DEKORAL, przelałam go do innego naczynia:(

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj jak cudnie! Jak na letniej łące!

    Ja też śpiewam ku utrapieniu rodziny, ale bronię swojego prawa do fałszowania ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. ja też lubię szanty a i sztorm nie jeden przeżyłam (na oceanie też!-to dopiero jazda gdy fale kilkumetrowe), ale z Odysem marzymy niezmiennie o powrotach na nasze Mazury- choć ni jak ostatnio czasu nie wystarcza na taka sielankę

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale się obśmiałam z tej historii :))) A potem się przytkałam na to makowe cudeńko...

    OdpowiedzUsuń
  17. Aga, normalnieś Makowa Panienka... Pikny komplecik, pikny... A szanta też niczego sobie. A mi się poszantować zechciało. Szkoda, że mój M nieczuje klimatu ..

    OdpowiedzUsuń
  18. Uśmiałam się z kocich dramatów.
    Makowy komplecik - piękny!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo ładny motyw - polne kwiaty są chyba najurokliwsze, a do tego twoje mistrzowskie wykonanie i wspaniały komplecik gotowy.
    Przyznam się, że zazdrość mnie ogrania jak tutaj zaglądam, bo moje preparaty już dawno zaschły, a serwetki i papiery przykrył kurz, ale jakoś nie mogę się zmobilizować do odgracenia mojej pracowni. Może jak częściej będę zaglądać, to w końcu mnie weźmie na te sprzątanie ;-)
    Pozdrawiam
    Makneta

    OdpowiedzUsuń
  20. Makneta, pracownię to i ja powinnam odgruzować, bo od jakiegoś czasu do stołu tylko buldożerem da się dojechać;)

    OdpowiedzUsuń
  21. E tam, jak takie ładne rzeczy tworzysz to znaczy, że bez buldożera się obywa:)

    OdpowiedzUsuń
  22. ...postawcie wina dzban
    opowiemy dalej wam!...
    :-)
    Mnie najbardziej podobał się ten fragment, kiedy to "kapitańską zmyło babę" :-)
    A szkatułka na sekrety tez baaardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń