Wiosny mi się chce.
W kościach piszczy i strzyka, kot
obrażony na pogodę śpi owinięty w koc. Jedynie pies entuzjastycznie eksploruje
podwórko przynosząc do domu mnóstwo zieleni. Szczegół, że to szpilki z choinki
jaką mąż niósł do drewutni i nie doniósł, bo mu się igieł nasypało do butów i
strzelił focha.
No i tak trwamy w tym styczniowym
zawieszeniu między śnieżycą a ulewą wspomagając się gorącą czekoladą i
wafelkami z karmelem.
Ale do mojej pracowni powoli wkrada się
wiosna. Na paluszkach, cicho i ostrożnie. Lawirując w twórczym nieładzie,
odczepiając od sukni kawałki trocin i papierków.
Idzie. Jest coraz bliżej.
Też tęsknię za wiosną a Twoje pracę ją przypominają :)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony bardzo lubię zimową ciszę, ale już brakuje mi wiosennej energii :)
UsuńJa to tylko myślę o tym, by czas trochę zwolnił... ale nie da się. Wiosnę, rzecz jasna, uwielbiam - jak każdą porę roku. Bardzo ładna praca! Elegancko, z klasą! pozdr.
OdpowiedzUsuńTym razem styczeń wyjątkowo mi się dłuży. Niech już sobie idzie ;)
Usuńniech idzie szybciej:)))ja tam nie mam nic do zimy,ale nie chciała bym jej gościć do lata:)))))
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że jest bardzo niezdecydowana. Raz zasypie śniegiem, na drugi dzień wszystko roztopi... ;p
UsuńJakie to śliczne! Oj chyba muszę takie zrobić sobie
OdpowiedzUsuńTe quedó preciosa!!
OdpowiedzUsuń