Kiedy rano pisałam na FB o śnieżnym
puchu otulającym świat białą kołderką ciszy, kocach, książkach i kotach nie
miałam pojęcia, że ta kołderka otuli świat nieco zbyt dosłownie i pokrzyżuje mi
plany na cały dzień.
Do Białegostoku jeszcze jakoś
dotarliśmy i…utknęliśmy. Nie było mowy o przekopaniu się do Supraśla, gdzie
czekały na mnie filcowe broszki mojej matuli, kawa i kot z pędzelkami na
uszach.
Pełznąc ulicami 30km na godzinę
jeszcze się zastanawialiśmy czy aby nie zaryzykować rajdu, jednak widok samochodów
kręcących bączki na skrzyżowaniu skutecznie nas zniechęcił.
Wypiliśmy kawę w Białej, zjedliśmy
ciacho, prowincjonalnie nie ogarnęliśmy interaktywnego menu w KFC i wróciliśmy do
domu. 40 km na godzinę.
Do koca, kota bez pędzelków i
kominka.
Ale lakiery kupiłam! Do "etujów" i do piórników! Z
kotami!
Te quedó preciosa!!
OdpowiedzUsuń