7 kwi 2014

Labirynt część I

Kochani
Począwszy od dzisiaj, przez kolejne sześć dni będę prezentowała Wam Baśń składającą się z sześciu części.
Mam nadzieję, że będziecie towarzyszyli bohaterowi przez całą, niezwykłą podróż po świecie w którym czas przestaje mieć znaczenie. 



Zapadał mrok. Cienie nakładały się na siebie tężejąc w malachitową ciemność. Splecione korony drzew przesłaniały czyste, pozbawione chmur niebo, ale gdzieniegdzie między ciężkimi łapami świerków prześwitywały kolumny blasku pełni księżyca. Świetliste filary podtrzymujące mroczne sklepienie lasu rozbiegały się nagle w pozbawionej drzew przestrzeni, rozlewając się srebrzystym nimbem na kobiercu młodej, wiosennej trawy i niknąc w cieniu rozłożystej korony potężnego dębu rosnącego w centrum polany.
Dąb otulony księżycowym światłem zdawał się być odlany z czystego srebra przez jakąś mistrzowską rękę, potrafiącą oddać każdy listek, każdy konar, rzeźbioną stuleciami korę.
Na straży wokół Dębu stało sześć kamiennych obelisków. Czas dawno zatarł ślad dłuta, miękko spłynął po ostrych niegdyś rysach twarzy wykutych w szarej skale. Mech wśliznął się w arterie pęknięć oplatając zielonkawymi palcami nogi posągów, rozkwitł pocieszną brodą, umaił czupryną przekomarzając się z powojem badającym, czy już jest na tyle ciepło, by wyruszyć na podbój świata.
A jednak każda ze zgromadzonych wokół dębu istot wiedziała kogo przedstawiają posągi, czuła ich istotę i moc, nie dającą się pomylić z niczym innym. Otaczały kręgiem pień potężnego drzewa. Naprzemiennie. Trzy kamienne niewiasty i trzech kamiennych mężczyzn.
Dumne, smukłe elfy, przysadziste krasnoludy, ludzie. Cisi i nieruchomi jak owe kamienne posągi, choć wśród nich nie było żadnej kobiety. Tej nocy Dąb gromadził pod swoją koroną wyłącznie mężczyzn. Niektórzy przybyli tu szczęścia swego owej Wiosny próbować, inni z ciekawości obrzędu, co odbywał się raz do roku. Nawet Bajarz, choć dziwnie mu było stać między myśliwymi i rosłymi wojownikami na polanę przyszedł i teraz gapił się jak urzeczony na srebrzystolistny Dąb, w myślach układając kolejną baśń.
Może właśnie dlatego nie od razu zauważył blask promieniujący spomiędzy drzew i dopiero gdy światło stało się tak silne, że ci w pierwszych rzędach zaczęli osłaniać oczy rękoma, spojrzał na skraj polany. Potężny Jeleń wydawał się utkany z czystych promieni księżyca rozkwitających u głowy zwierzęcia w pyszny wieniec rogów. Blask falował, tańczył przy każdym kroku jelenia, burzył się galaktyką gwiazd u połyskujących racic, osiadając srebrem na zgniecionej trawie.
Jeleń powoli wszedł na polanę. Przełamał pierwszy, drugi...kolejny rząd znieruchomiałych w oczekiwaniu mężczyzn i zatrzymał się na wprost skamieniałego z zachwytu Bajarza. Czarne oczy spojrzały na niego studniami czasu. Wilgotny od rosy pysk dotknął człowieczego czoła, pozostawiając u zbiegu brwi migotliwy ślad.
***
-Poszedłem tam tylko popatrzeć! -jęknął Bajarz, bezwiednie trąc czoło palcami. Teraz, w opromienionej słońcem izbie wieśmy, noc wydawała się tylko dziwnym snem. Niknący między drzewami blask, nieco zazdrosne gratulacje zgromadzonych na polanie towarzyszy i to dziwne poczucie niesprawiedliwości, wzbierające w nim z coraz większą siłą. -Poszedłem tam tylko popatrzeć! -powtórzył rozpaczliwie. -Nie jestem myśliwym, nigdy nie walczyłem orężem! To pomyłka!
-Wojownik, Mag i Mędrzec. -powiedziała Margolota przerywając obieranie jabłka. Odłożyła pokrojony w łódeczki owoc na talerzyk i sięgnęła po kolejny, czerwieniejący w wiklinowym koszyczku. -Naprawdę uważasz, że nie dasz sobie rady w Labiryncie? -popatrzyła w oczy niknące pod opadającą grzywą kasztanowych włosów.
Bajarz tylko westchnął ponuro.
-Masz wszystko czego potrzebujesz. W swoich baśniach. Mądrość, siłę i magię...-uśmiechnęła się pocieszająco. -A jak koniecznie chcesz, to mogę ci dać miecz, co w kufrze trzymam. Jeden z rycerzy go zgubił uciekając przed Smokiem.
-Nawet nie dam rady go unieść. -wzruszył ramionami Bajarz. -Naprawdę uważasz, że moje baśnie pozwolą mi przejść przez Labirynt?
-To, czy go przejdziesz zależy wyłącznie od ciebie. Na pewno jesteś na to gotów. Pan w koronie z jelenich rogów nigdy się nie myli. 



Obraz pochodzi z galerii: http://art-of-sekhmet.deviantart.com/

12 komentarzy:

  1. Ja będę towarzyszyła... pierwszy odcinek mnie zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bajarz ucieszy się z towarzystwa bo wystraszony jest okropnie :)

      Usuń
  2. Będę z Tobą. Jak każdego dnia od kilku tygodni, od chwili, gdy Muzyka Ciszy mnie znalazła. Zakochałam się w tym zakątku. Jest jak światło świecy ogrzewające chłodną noc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Przedziwna to świeca. Czasem pełgająca małym, niewinnym płomyczkiem natchnienia a czasem gorejąca jak ognisko kreacji. Nigdy nie wiem czy mi iskrami w oczy nie sypnie niespodziewanie czy też nie sparzy ogniem nieuważnych palców. Baśnie piszą się same i rzadko kiedy zaczynając je wiem jak się skończą. Fascynują mnie i to, że przyciągają innych do swego ognia jest jeszcze bardziej niesamowite.

      Usuń
  3. Labirynt brzmi tajemniczo. Dużo może się w nim wydarzyć. Jeleń przypomina mi Pana z jednej z adaptacji filmowych (mojej ulubionej) Robin Hooda. Ciekawe co będzie dalej ..... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo w tym filmie (i nie tylko) został wykorzystany symbol celtyckiego Cernunnosa

      Usuń
  4. muszę wrócić tu jutro bo zanosi się na dłuższe posiedzenie przy lekturze a pora już dość późna...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. pół godziny przerwy w ogrodowych pracach w ciągu dnia to za mało by się nacieszyć twoimi tekstami, ale pomału mam nadzieję, że dobiegną końca te najgorsze wiosenne działania i wtedy będę dalej śledzić z uwagą resztę tekstów. Labirynt zapowiada eis wyjątkowo atrakcyjnie a te opisy mgły i księżycowego blasku są niesamowicie obrazowe i piękne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Ostatnio mam wrażenie że ruch w blogosferze zamarł no ale. Ogród i mnie pochłania :)

      Usuń
    2. Jak się nagle staję przed faktem zagospodarowania ponad 1000m ogrodu nie wiedząc nawet gdzie go jeszcze zostanie zniszczony a gdzie już nic go nie tknie to wtedy czasu brakuje na wszystko bo pogoda nie czeka na nasz czas.... :)

      Usuń
    3. Sama skromniutko do ogrodu podchodzę ;) Trawa, drzewa i parę centymetrów pielenia grządki ziółkowej ;)

      Usuń