Oczywiście, że życie nie było sprawiedliwe.
Nikt nigdzie nie gwarantował, że świat powinien być sprawiedliwy. Wieśma
podążająca dróżką w stronę chaty, była tym faktem głęboko rozgoryczona.
Szarpiąc ozdobne wstążki warkocza sunęła przed siebie jak machina oblężnicza, posapując coraz to wymyślniejsze inwektywy pod adresem męskiej części społeczeństwa.
No dobrze. Może nie powinna żartować z sołtysem, że na męską niemoc
pomaga moczenie przyrodzenia w wywarze z chrzanu, ale skąd mogła
wiedzieć, że weźmie to na poważne?! Teraz, zamiast mieć pretensje do
siebie, gonił za nią przez pół wsi i tylko dlatego zdołała czmychnąć, bo
trudno mu było biec z szeroko rozstawionymi nogami. Coś jej się
wydawało, że przynajmniej przez tydzień nie powinna pokazywać się w
wiosce.
-Czemu w całej okolicy nie ma ani jednego sensownego
chłopa?! -zła jak osa cisnęła w trawę czerwone ciżemki, które to wzuła
na wiejską zabawę.
-Elfa sobie weź. -smok wzruszył skrzydłami
-Nie lubię jak ktoś na mnie patrzy z góry!
-To krasnoluda...
-Uważasz, że jestem za niska?! -zaperzyła się Margo
Westchnięcie wzburzyło korony brzóz otaczających chruśniak. Drobne
listki posypały się żółty deszczem na zrudziałą trawę. Smok warknął na
kozę zajadle skubiącą koniuszek jego ogona i zwinąwszy się w kłębek
udał, że śpi. Obie były tak samo irytujące. I koza i Margo. Tylko czarny
kot wieśmy go rozumiał. Z wzajemnością zresztą. Teraz, pewnie
przeczuwając co się święci, zwiał do lasu na polowanie. Typowy samiec,
tylko mniej leniwy od smoka.
-A śpij sobie! -warknęła Margo,
wściekła, że nie ma partnera do dalszej, konstruktywnej wymiany
argumentów. -Zobaczysz jeszcze! Przywołam sobie takiego mężczyznę, że
paszczę rozdziawisz ze zdumienia!
Smok był stary. Może przesadą
byłoby stwierdzenie, że stary jak świat, ale nie pomylilibyśmy się
zbytnio, plasując jego narodziny w gnieździe najbardziej pierwotnych
legend. To on właśnie siał strach wśród naszych odzianych w skóry
przodków i pożerał pra-dziewice, składane mu w ofierze. Był naprawdę
wiekowy...ale i tak nie pojmował samic. Bez względu na to, do jakiego
gatunku należały i czy nadal pozostawały dziewicami.
-Obawiam się,
że faktycznie mogę zobaczyć. -mruknął teraz najciszej jak umiał,
zupełnie odruchowo kładąc po sobie kolczasty grzebień. Nie zamierzał
odlatywać do swojej jaskini. Czuł przez łuski, że wkurzoną wieśmę lepiej
mieć na oku.
Wieśma na szczęście już go nie usłyszała. Zabrawszy z
trawy ciżemki, pomaszerowała do chaty ostentacyjnie zatrzaskując za sobą
drzwi.
Zapowiadała się długa noc.
***
-Krwi serdecznej pięć
kropli...-mruczała Margo wodząc palcem po wyblakłych literach. Płomień
świecy stojącej w piramidzie zastygłego wosku rzucał migotliwy blask na
karty starej, opasłej księgi. Dookoła niej piętrzyły się słoje,
miseczki, woreczki z przedziwnymi proszkami i pęki ostro woniejących
ziół. Roztańczone cienie grały w berka przeskakując z powały na bielone
ściany, goniły się po belkach, chowały za girlandami suszonych
muchomorów i przystawały zziajane, by zajrzeć przez ramię pochylonej nad
stołem wieśmy. Nie zwracała na nie uwagi.
-Kreda, o północy
nurzana w... Afuj! -wieśma z widocznym wstrętem ujęła kredę przez
strzępek szmatki i uklęknąwszy na podłodze wyrysowała pentagram. W
każdym rogu gwiazdy precyzyjnie odmierzyła po jednej kropli krwi z
serdecznego palca.
-Dobła...-ssąc opuszek, krytycznie przyjrzała się
rysunkowi i raz jeszcze zerknęła na zaklęcie. -Suszony
bezwstydnik...-posypawszy proszkiem wnętrze okręgu, uzupełniła całość o
ścieg zapalonych świec. Odsunąwszy się nieco, chwyciła księgę i
rozpoczęła czytanie magicznej formuły przywołania. Obco brzmiące słowa
wiły się w jej ustach niczym węgorze podczas tarła, aura zaklęcia
odrapywała bielidło ze ścian a myszy czując nadciągającą katastrofę,
pospiesznie pakowały swój dobytek i zwiewały do koziej obórki.
Mniej
więcej w połowie zaklęcia zreflektowała się, że chyba powinna przebrać
się w coś bardziej efektownego na powitanie stu procentowego mężczyzny,
jednak było już za późno...
-Łolaboga...-starzec stojący w centrum
pentagramu, ze stęknięciem wyprostował zgięty artretyzmem kark i mrużąc
oczy rozejrzał się po izbie. Chwilę mielił dziąsłami naprowadzając
protezę na właściwe miejsce. -Zawrzyj okno, dziecino, bo mi reumatyzm
rogi powykręca. Cug u ciebie okrutny! -roztarł nagie ramiona pokryte
pergaminową skórą i poprawił przepaskę smętnie zaplątaną dookoła
kościstych bioder.
Margo spojrzała z pode łba na geriatrycznego
demona i pospiesznie przebiegła wzrokiem tekst zaklęcia. Wszystko się
zgadzało...oprócz efektu finalnego.
-Przywoływałam Inkuba! -ze złością rąbnęła księgą o blat stołu. -Co to ma być?!
-Jestem inkubem! -starzec z godnością splótł ręce na zapadniętej
piersi. -Emerytowanym! Niestety, panienka wybrała sobie złą porę na
rytuał. Królowa Amazonek wydaje dzisiejszej nocy przyjęcie dla swych
towarzyszek i wszystkie czynne zawodowo Inkuby zostały oddelegowane do
obsługi imprezy w pałacu. Zostałem tylko ja, no i...-westchnął. -Zassało
mnie.
-Naprawdę wszyscy? -wieśma wyglądała na prawdziwie załamaną.
-Obawiam się, że tak. -starzec najwidoczniej wciąż posiadał mocno
zakorzenione, inkubie poczucie obowiązku i widok rozczarowanej niewiasty
poruszył go niezmiernie. -No niech panienka nie beczy! Przecież możemy
spędzić tą noc całkiem przyjemnie!
-Niby jak? -spojrzenie jakie
rzuciła mu wieśma mogło zdemotywować nawet najjurniejszego mężczyznę. Na
dziadku nie zrobiło wrażenia.
-Ziółka na trawienie możemy sobie zaparzyć...-zaproponował Inkub. -Albo co mocniejszego wypić..-dodał z nadzieją.
-Właściwie...-Margo ogarnął ponury fatalizm. -Czemu by nie...
***
Słońce ledwo co wytoczyło się zza linii drzew i drapało złociste plecy o
czubki okolicznych sosen, gdy smoka obudził dziwny odgłos dochodzący od
strony wygódki. Wstał, przeciągnął się z chrzęstem łusek, strzepnął ze
skrzydeł łaskoczące kropelki rosy i obróciwszy łeb ujrzał dziwną scenę
rozgrywającą się przy wychodku.
Margo, zgięta w pół skurczem
żołądka oddawała światu kolejną porcję tego, co jeszcze parę godzin
wcześniej było piołunówką. I nalewką malinową. I jarzębiakiem. I....
Rogaty starzec przytrzymywał warkocz wieśmy i cmokał ze współczuciem.
Smok poczekał, aż niewiasta wróci nieco do równowagi gastrycznej, spojrzał na demona i odchrząknął znacząco.
-Czy to jest właśnie ta scena, w której rozdziawiam paszczę ze zdumienia? -zapytał uprzejmie.
Wieśma otworzyła usta, by powiedzieć mu jasno i wyraźnie co o nim
myśli, ale piołunówka miłosiernie zaoszczędziła jej kolejnego błędu.
I nalewka malinowa. I jarzębiak. I...
Obraz znaleziony w sieci. Jeśli ktoś zna autora - proszę o info :)
Czasem takie pijaństwo tez kobiecie potrzebne ;-) No poranek po takiej nocy już nie bardzo ;-)
OdpowiedzUsuńOj. Nigdy więcej ;)
UsuńOjoj! Znaczy: opowiadanko z finałem znanym z autopsji? ;)
UsuńNa szczęście to było dawno i nieprawda, ale tak mi się ten finał utrwalił, że wszelkiego rodzaju % szerokim łukiem obchodzę do dzisiaj ;)
Usuńnie może winna być piołunówka, ani nalewka malinowa, ani jarzębiak. Zawsze winna jest sałatka ;)
OdpowiedzUsuńSałatka z ...bezwstydnika :D
UsuńOch, jak ja lubię te Twoje bajki, kochana Bajarko. Mam takie jedno, podobne wspomnienie…
OdpowiedzUsuńDlatego wolę już nie marzyć i nie próbuję naginać rzeczywistości jakimiś czarami, ale przyjmuję z ufnością to, co po prostu do mnie przychodzi ;-D
Ale w m pomaga tak zwana starość. ;-)
Myślę, że Margolcia nigdy już ani mieszać nalewek nie będzie ani też pentagramów rysować. Na zdrowie jej to nie wyszło...oj nie.
UsuńOj Margo, Margo. Co to by było gdyby się udało? Dawno się tak nie uśmiałam :)
OdpowiedzUsuńWtedy byłaby bajka od lat 18 :D
UsuńTakie też pisałam ;)
Daj poczytać , tak po cichutku :)
UsuńOj chyba każdej z nas się to przytrafiło:)))Metaxa z lodem i cytryną cudnie wchodzi...tylko efekt jest taki jak po mieszance Margo:))))Nigdy więcej się nie pojawi :))))))a bajkę od 18 lat też bym chętnie poczytała:)))
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, kiedyś ;)
UsuńW każdym razie nie były to historie o Margolocie ;)
I to się nazywa mieć szczęście :P Dobrze że został do dyspozycji taki stary bo co by sobie amant pomyślał widząc skutki spożycia magicznej mieszanki ;)
OdpowiedzUsuńNo wiesz! Jakby był amant, to zamiast picia znalazłyby się inne rozrywki ;)
Usuń