Mieszkańcy okolicznych kamienic niepokojeni przez piski i pochlipywania dobiegające z podziemi zgłosili Radzie Miejskiej nagminne zakłócanie ciszy nocnej, a Rada Miasta, pod nieobecność Wiedźmina, wysłała na rekonesans adepta miejscowej szkoły magii. No i brnął teraz ów nieszczęśnik przez wąskie korytarze, ściskając w jednej ręce magiczną różdżkę a w drugiej dzierżąc pochodnię.
-No gdzie jesteś wywłoko piekielna...-klął pod nosem, ślizgając się w szlamie zalegającym dno tunelu. Korytarz w tym miejscu poszerzał się nieznacznie przechodząc w izbę będącą niegdyś piwnicą na wino. W świetle pochodni można było dostrzec resztki zbutwiałych beczek i stelaży na butelki a na posadzce poniewierały się odłamki omszałego szkła.
-Nie jestem wywłoką. -zachlipało w kącie podziemnej izby. -Wypraszam sobie!
Mag obrócił się błyskawicznie w kierunku skąd doszedł żałosny głos i mierząc różdżką w niewidzialnego stwora, uniósł pochodnię wyżej. Nieco przerośnięta jaszczurka o wężowatym ciele i smętnie opadającym kogucim grzebieniu, zmrużyła krótkowzroczne ślepia, przesłaniając je pazurzastymi łapami. -No nie po oczach...-jęknęła. -I tak jestem krótkowidzem a ty mnie jeszcze oślepiasz...
-Och...przepraszam. -skonsternowany Mag cofnął dłoń z łuczywem. -Nie chciałem przeszkadzać. Szukam tu piekielnej bestii. Nie widziałeś jej może? Ludzie się skarżą...
-Mówię przecież, że mam kłopoty ze wzrokiem. -syknął stwór. Nie widzę dalej niż na odległość swojego ramienia. -rozwidlony język z irytacją omiótł ostre koniuszki kłów. -Jak więc mam dostrzec cokolwiek w tym labiryncie korytarzy?
-Co za tragedia! -adept magii chciał załamać ręce, ale oparzył się pochodnią i zrezygnował. -Ale przecież zawsze możesz nosić okulary, znacznie poprawiłyby twój wzrok! -dodał odkrywczo.
-Okulary? -stwór wyglądał na prawdziwie zainteresowanego. -A co to są okulary?
Mag zatknąwszy różdżkę za pasek spodni, ściągnął z nosa własne szkła. -Proszę, spróbuj. Może akurat będą pasować? Sam mam w domu drugą parę...
***
-Trzeba by się zastanowić, czy na pewno wszystkim należy pomagać. -Smok westchnął, patrząc na skamieniałego Maga. -Czasem, przez nieprzemyślany gest, choćby i płynący z dobrej woli, można nie tylko samemu oberwać po nosie ale i narazić innych na przykre konsekwencje swojego czynu. No ale dobra. -mruknął, odwracając się do grupki mieszczan już kombinujących czy aby Mag nie będzie pasował do wystroju ich przydomowych ogródków. -Dajcie lustro. Idę pogadać z bazyliszkiem. -westchnął raz jeszcze i mrucząc pod nosem coś w stylu „Świat się kończy...Smok robiący za wiedźmina”, z lustrem pod pachą zagłębił się w ciemne czeluści podziemia.
Autorem obrazu jest Teofil Ociepka.
Taaak... nagminnie się o tym przekonuję w pracy. Wyciągasz do studentów pomocną dłoń, a potem za to obrywasz. Kto ma miękkie serce, ten musi mieć twardą d.... :-/
OdpowiedzUsuńStudentów trzeba bić linijką po łapach i stawiać w kącie na grochu ;)
UsuńNo, no! A potem lecą ze skargą do samego JM Rektora :-)
Usuń"Smok robiący za Wiedźmina" mnie powalił :D.
OdpowiedzUsuńSwoja drogą co to za Rada Mijeska jak żaka wysyła na spotkanie z bestią?
Co do pomagania... Chyba komentarz jest zbędny.
Uściski
Wiesz...taki żak jest tańszy od wyszkolonego Maga ;)
UsuńNiby tak... Ale potem trzeba Smoka i Wieśmę na ratunek wołać... ;)
Usuńzawsze nad wszystkim warto się zastanowić chociaż nie zawsze wystarcza czasu na odpowiednio długie zastanawiania ;) Impuls bywa silniejszy ;)
OdpowiedzUsuńJeśli ma się miękkie serce to się ma potem twardą dupę...jak kamień :D
Usuńto powiedzenie recytuję nawet przez sen. od dziecka próbowano mnie nauczyć mądrości powtarzając wielokrotnie, ale nauczyć się wszystkiego tez nie sposób. czasami pozostaje już tylko maść na odciski ;)
UsuńOj właśnie tego doświadczam. I codziennie zastanawiam się jak mogłam być tak głupią. :)
OdpowiedzUsuńTo może już czas przestać się zastanawiać nad przeszłością :)?
UsuńTym razem to teraźniejszość :( :)
Usuń