19 mar 2014

Medycyna niekonwencjonalna

Puszczańską dróżką podążało trzech jeźdźców. Konie mieliły piach kopytami, pozostawiając za sobą chmurę żółtawego pyłu. Jadący na czele mężczyzna piastował w objęciach coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało na wyjątkowo zdobny, fajansowy nocnik. I faktycznie było owym nocnikiem, choć zawartość naczynia (na szczęście) odbiegała od zwyczajowych standardów.
Wierzchowce przystanęły przed chruśniakiem, jeden z drużynników zsunąwszy się z siodła przejął brzemię od naczelnika, po czym gdy ten zsiadł, podał mu nocnik z niemal nabożną czcią. We trójkę już, ponurzy jak jeźdźcy apokalipsy, stanęli przed drzwiami wieśmowej chatki.
Margolota nucąc jakiś mało cenzuralny kuplecik przebierała maliny zerwane tego ranka. Dorodne i soczyste aż prosiły się, by je zalać miodem suto doprawionym gorzałką.
Łomotanie do drzwi, zwiastujące co najmniej armagedon, poderwało Margo z zydelka. Nie ocierając rąk z malinowego soku, skoczyła do sieni zastanawiając się co też w tej wsi spokojnej i wesołej mogło się wydarzyć. Smok chyba nikogo nie zjadł bo był ostatnio na diecie wegetariańskiej, łba raczej nikomu nie urwało, ani wójt nie przedawkował ziół na potencję (bo wrzasków słychać nie było).
-A panowie do kogo? -mruknęła mało zachęcająco. Bystre, trochę rozeźlone spojrzenie spełzło z twarzy ponurych typów i nieco osłupiałe spoczęło na nocniku.
Tak...Powiecie, że prawdziwa wieśma nie może niczemu się dziwić, skoro gnomy, smoki, elfy czy inna magiczna hołota są dla niej chlebem powszednim. Jednak trzech dostojników w strojach wprost kapiących paradnością i dostojeństwem, w milczącym towarzystwie fajansowego nocnika to widok zaiste niecodzienny. Zwłaszcza, że w nocniku, w kałuży kryształowo czystej wody (należało to zaznaczyć, ze względu na możliwość niechcianych skojarzeń) siedziała ŻABA.
-Brekk...-powiedziała żaba.
-Jest problem. -powiedział dostojnik z nocnikiem, nieco przerażonym wzrokiem omiatając pokryte lepką czerwienią dłonie wieśmy.
***
-Urok, tak? -wieśma w zamyśleniu skubnęła końcówkę warkocza. -No ale każdy wie, jak zdjąć zaklęcie z królewskiego syna zamienionego w płaza! Nie macie dziewic chętnych na posadę książęcej żony?
-Próbowaliśmy. Nie działa. -dostojnik westchnął smętnie. -Całowały ku chwale monarchii aż echo szło. I nic...Może to wiedźmowych ust trzeba? Książę piękny jak malowanie. -wysupłał z zanadrza medalion z miniaturowym portretem i wiedźmie pod nos podetknął. -I teściowa już, świeć Panie nad jej duszą problemów robić nie będzie...Chyba że technicznie rzecz ujmując niekompatybilna z wymogami zaklęcia już jesteś...
Pod wpływem piorunującego spojrzenia Margo umilkł i skulił ramiona.
Wiedźma obróciła w palcach portret księcia. Młodzieniec gładkolicy, różane usteczka w ciup, złote włosy trefione w drobniutkie loczki, maślany wzrok utkwiony w sinej dali.
Pomyślała chwilę po wieśmowemu.
-Wjeżdżając do wsi, po prawej stronie mijaliście kuźnię. -oddała medalion dostojnikowi. -Skocz no tam który i kowalowi powiedz, że Margo prosi by syn jego w te pędy do niej przyleciał.
Chwila nie minęła a zdyszany chłopak w progu chaty stanął. Postawny jak dąbczak młody, z twarzą ogorzałą, roześmianą, teraz rumieńcem niepewnym okraszoną. Widać, że od roboty oderwany, z wąsem popielnym pod nosem, dłońmi smarem uwalanymi. Jednak skoro wiedźma woła to lepiej stawić się natychmiast. Wszystko inne poczekać może.
-Na każdy urok sposób się znajdzie. -Margo ująwszy żabę pod boki, z nocnika ją wyciągnęła i na wysokość ust kowalowego syna podniosła. -No już. Całuj!
Chłopak ani się zastanawiał. Wiedźmy słuchać trzeba, choćby i w ogień skoczyć kazała. Poza tym tatko zawsze mówił, że baby to nikt zrozumieć nie może to i starać się nie trzeba. A wiedźma przeca baba że aż strach! Cmoknął więc płaza, nawet bez zbytniego obrzydzenia. Wszak prababkę całować musiał jak ich w czwartki targowe odwiedzała.
-No. Mówiłam. -Margo z zadowoleniem podała dłoń księciu, niemrawo gramolącemu się z podłogi.
-Medycyna niekonwencjonalna to potęga! 



Obraz pochodzi z galerii: http://liaselina.deviantart.com/

10 komentarzy:

  1. a jam ciekawa skąd to wieśma wiedziała,że nie kobitki a chłopa trza?:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na miniaturę z portretem księcia popatrzyła. ;)

      Usuń
  2. No, no. A myślał by, że to bajka, a to samo życie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak..oj tak. A Twój przepis na sernik mnie tak zachwycił, ze chyba będziesz musiała mi pozwolić, żebym go do bajki wplotła jako dialog z moją Margolką :D

      Usuń
    2. Dzięki wielkie! Zrobię ten sernik, obfotografuję i jadziem!

      Usuń
  3. ha ha ha....
    niekonwencjonalna to na razie, a kto wie czy nie będzie jak najbardziej konwencjonalna w niedalekiej przyszłości ;)

    OdpowiedzUsuń