Zmierzchało już, gdy córka sołtysa zastukała
do drzwi wieśmowej chatki. Czerwone korale połyskiwały na białej jak
płatek śniegu bluzce, czarne warkocze ustroiła kolorowymi wstążkami.
Piękna pannica z niej wyrosła i chłopcy oczy gubili, gdy szła przez wieś zalotnie kołysząc biodrami.
Margo zdziwiła się trochę, czego szuka u niej sołtysówna, bo oprócz
urody zdrowiem się cieszyła idealnym. Smok tylko okiem łypnął na gościa i
najwyraźniej przeczuwając kłopoty nakrył pysk ogonem udając, że śpi.
-Po miksturę miłosną przyszłam! -oznajmiło dziewczę od progu i wprowadzone do izby rozsiadło się na gościnnym krześle.
-Słucham? -wieśma popatrzyła na dziewczę z niedowierzaniem.
-No! Taką co to się przez lewe ramię o północy wlewa do kufla piwa wybranka.
-Przez lewe ramię to się pluje. -mruknęła wieśma. -A jakbyś któremu
chłopu piwo popsuła magicznymi miksturami, to o zakochaniu mogłabyś
zapomnieć.
-Miksturę miłosną chcę! -o dębowy blat stołu zadzwonił mieszek suto wypchany monetami.
-Nie dostaniesz jej. -spokojnie odparła Margo, nawet nie patrząc na sakiewkę.
-Nie umiesz zrobić? -odęła usta dziewczyna. -Tak myślałam. Żadna z
ciebie wieśma. Nie masz ropuchy w słoiku ani czaszki na półce...
Od strony kominka dobiegł śmiech stłumiony zielonym ogonem.
-Słoik to nie jest środowisko naturalne żaby a czaszki nie służą do
dekoracji. -prychnęła wieśma, do żywego dotknięta kpieniem z wystroju
izby. -A mikstury miłosnej ci nie dam, bo jeśli chłopak sam ciebie
pokochać nie chce, to widocznie tak przeznaczone jest i mieszać w tym
nie należy! Zrozum. -dodała już łagodniej. -Zawrócisz mu w głowie
zaklęciem, zamotasz powierzchnię myśli...ale tam głęboko, na dnie, w
podświadomości będzie nadal wiedział, że kochać cię nie chce. To zła
miłość i nieszczęście. Dla ciebie i dla niego.
-Ja nie po radę
przyszłam a po miksturę miłosną! -sołtysówna zerwała się z krzesła i
chwyciła mieszek ze stołu. -Pojadę do miasta, do prawdziwej wiedźmy.
Takiej z żabą, czaszką i czarnymi świecami w lichtarzu. Ona da mi to,
czego naprawdę potrzebuję!
-Oby...-westchnęła Margo zamykając drzwi za gościem.
-Prawdziwa miłość nie potrzebuje magii, bowiem jest jej kwintesencją.
-słowa jakie padły od strony kominka zdążyły jeszcze złapać róg spódnicy
sołtysowej córki i poszybowały za dziewczyną w gęstniejący mrok.
Autorką obrazu jest Evelyn de Morgan
Oj tak, tak... Tylko czy sołtysówna zrozumie o co smokowi chodziło? Nikogo do miloasci zmusić nie można. Miloąś jest jak patk, jak motyl. Jak ją uwięzić umrze...
OdpowiedzUsuńUściski
Jaki prosty i mądry przekaz,tylko żeby go każdy zrozumiał:))
OdpowiedzUsuńSmok zawsze mawia w takich przypadkach - jak ktoś jest gotowy na naukę, to nauczyciel się znajdzie. jeśli ktoś jest gotowy na zrozumienie, to zrozumie, jeśli nie...cóż...i tak nie potrafiłby tego do siebie przyjąć :)
UsuńPodobno o prawdziwą miłość i przyjaźń walczyć nie trzeba, o nieprawdziwą nie warto
OdpowiedzUsuńOj smoczku. Chciałabym zobaczyć, jakby Ci jakaś smoczyca wpadła w oko. :)
OdpowiedzUsuń