W międzyczasie opanowałam plecenie sznureczków na lucecie i nauczyłam się tkać krajkę na bardku. Dodatkowo udało mi się nie wytruć rodziny serwując im dania według oryginalnych średniowiecznych receptur. Wszystko opiszę po kolei jak tylko znajdę chwilę czasu.
Na razie zmykam do pracowni korzystając z tego, że dzieci nie ma w domu. No tak...nawet nie mam czasu, żeby być niegrzeczna pod ich nieobecność....
Co za czasy. Starość czy po prostu głowa za ciasna by wszystkie pomysły pomieścić? Że mój mąż jeszcze ze mną nie zwariował, to ja się dziwię.
Dwa kompleciki dla dwóch maluszków.
Dwa kompleciki dla dwóch maluszków.
W dodatku na urodziny planuję ucztę średniowieczną. Szwagier sugeruje by sufit okopcić łuczywami. Goście już szykują noże, w piwniczce dojrzewa hipocras, kowal kuje trójnóg nad ognisko a sąsiedzi łykają relanium.
słodkie drobiazgi :)
OdpowiedzUsuńDawno nie pisałaś (nie pokazywałaś prac), ale jak już wreszcie się pojawiłaś... oj, jest co podziwiać :) Kompleciki rewelacyjne, baaardzo słodkie :) Te miśki i żyrafki to papier czy serwetka? (I gdzie kupiłaś?) ;)
OdpowiedzUsuńMiśki to papier do skrapków. Kupiony tak dawno, że nie pamiętam gdzie a żyrafki to wydruk.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wyszły komplety dziecięce. Widzę że epoka wciągnęła cię na całego:)
OdpowiedzUsuńBędzie się działo ;-)))
OdpowiedzUsuńA komplecik z żyrafami wymiata.
Aga www.robie-bo-lubie.blogspot.com
Mamon. Straszna ?! W porównaniu z obecną...mam wątpliwości.
OdpowiedzUsuńO jejusiu, cudniaste te komplety!!
OdpowiedzUsuń