Swego czasu nabyłam bardzo fajne zapachowe świece. Czasem coś mi odbija i lubię sobie fundnąć luksusową terapię kojącą zmysły. Kieliszek wina, kąpiel z dodatkiem piany albo oleum jakiegoś i świece. Nad głową, przez okienko połaciowe migają gwiazdki. Szał ciał i uprzęży. Otóż nie zawsze.
Historia mrożąca krew w żyłach - bynajmniej nie primaaprilisowa.
Naszło mnie wczoraj na ową aromaterapię. No i sobie jedną świeczkę zapaliłam, wlazłam do wanny i rilaks uskuteczniam. Światełko wyłączone, płomyczek entuzjastycznie pełga...
Nagle...Pssssss....Następuje odgłos, jakby ktoś gasił świecę mokrymi palcami. Pyk.Płomień zgasł. Dodam, że faktycznie, zgasł tak, jak gaszony wilgotnymi opuszkami palców. Bez dymu. Psssyk i już. Siedzę w tej wannie po ciemku, oczy wytrzeszczam i tak jakoś mi nieklawo. No ale przecież nie wyskoczę i gołym zadkiem do sąsiadów po pomoc nie polecę (raz że zimno, dwa, że sąsiedzi do przystojnych nie należą).
Po jakiejś minucie (która wydawała mi się trwać mniej więcej ze dwa stulecia), jak nic mnie nie zaczęło dusić, tudzież nie czułam lodowatych palców na ramieniu, zaczęłam myśleć. I wymyśliłam. Serio.
Zawsze wiedziałam, że mózg w stresie lepiej działa. Po prostu dzień wcześniej gasiłam świeczki chlapnięciem wody. Najwidoczniej krople wilgoci otorbiły się gorącym woskiem i całość zastygła. Teraz, gdy wosk się rozgrzał, kropla wody wypłynęła i zgasiła knot. Eureka!
Pierwsza z serii pisanek "biżuteryjnych". Kolejne znoszę w bólach.
I jeszcze coś co od wczoraj za mną chodzi....
Przynieś mi wszystkie me strzały
Przynieś również mój łuk
Obawiam się, że możemy ich potrzebować
Nim minie noc.
Dawniej świat pełen nadziei
Ten świat nie jest tym,który znaliśmy
Ostatnie światło jakie tu świeci
Jest między mną a tobą
Pozostawieni sami sobie
W świecie z kamienia
Nie jesteśmy sami
Kiedyś wierzyłam w anioły
Były wszędzie gdzie spojrzałam
Łagodna dłoń prowadziła mnie
By dać więcej niż wzięłam
Lecz umierałam po tysiąc razy
Patrząc jak te anioły upadają
Ich samotne oczy wciąż mnie nawiedzają
Pomścimy je wszystkie
Przynieś mi miodu i przynieś piwa
By pomogły nam przetrwać ponownie tę walkę
Dobry los będzie nas opromieniał
Razem wygramy
I nigdy nie złamią naszego ducha
Nigdy nie wycofamy się i nie uciekniemy
I powstaniemy,wciąż silniejsi
Gdy staniemy zjednoczeni.
Więc przynieś mi wszystkie moje strzały
Przynieś również mój łuk
Obawiam się, że będą nam potrzebne
Nim noc dobiegnie końca.
(tłumaczenie - Sedzio)
Aguś musiałaś się czuć nieco upiornie przez chwilę (a teraz mi tu zeznaj, że nie lubisz! co?), jak widać na kosmate nocne wciurności i duchy wszelakie mędrca szkiełko i oko zadziała szybko a skutecznie. Brawo Siostra!
OdpowiedzUsuńA przed Sedziowym tekstem kapelusz ze skroni podnoszę, czoła chylę...
Podobnie jak przed jajcami twoimi o wielka jajec twórczyni.
Ania
hmmmm, no ja tam bym nic nie miała przeciwko lataniu :):):) ale rzeczywiscie historia, która moze postawic na baczność wszystkie owłosienie , nie chciałabym byc w Twojej skórze...a pisanki sliczne, nawet miałam zamysł na serduszkową ale ręka niestety uległa awarii i pewnie nic z tego nie bedzie...moze podkradnę Twoją :)?
OdpowiedzUsuńOj tam...1 kwietnia to jaja obowiązkowe. Czyż nie?
OdpowiedzUsuńArcydzieła!
OdpowiedzUsuńa przygoda ze świeczką faktycznie mało przyjemna :/
Bardzo lubię ten utwór Blackmores'ów, zwłaszcza słowa:
OdpowiedzUsuń"Bring me mead and bring me ale
To help us face this fight again
Good fortune will shine down on us
Together we will win
And they will never break our spirit
We will never turn and run
And we will rise stronger still
When we stand as one!"
Irysowe jajo prześliczne...
Najpierw jaja - cudo! podziwiam z otwarta gębą! i zazdroszczę zdolności jak chulera! :))
OdpowiedzUsuńCo do przeżyć - jak by się mnie cuś takiego przydarzyło to, autentycznie, bym nawet z tym gołym tyłkiem do sąsiadów biegła (jeśli sama bym w domu była, bez męża mego, of kors).
Bo u nas się już działy raz dziwne rzeczy...
:)
Pozdrowionka weekendowe! :)
U mnie swego czasu jakimś dziwnym trafem szczotki do włosów bądx inne cuda leżące czasem na pralce miały tendencję do samoistnego spadania do pustej wanny(huk jakich mało) w chwili gdy nikogo nie było w łazience.
OdpowiedzUsuńW takiej sytuacji jak ta twoja prawdopodobnie moja wyobraźnia podpowiedziałaby mi obrazy, przez które ja sam bym polecial z gołym tyłkiem do sąsiadów, wyskakując przez połaciowe okno :P
O pisankach już się ostatnio wypowiadałem, ale powiem to jeszcze raz.
Ale jaja! :D
Piękne :)
Podziwiam w ogóle twoją cierpliwość i sprawność w łapkach. Ja sam do takich prac manualnych mam dwie lewe.
Prekrasna, čudesna jaja!!
OdpowiedzUsuńLijep pozdrav iz Hrvatske, Eda
uf, odetchnęłam z ulgą czytając koniec upiornej historii;))
OdpowiedzUsuńjajca przecudnej urody, a już to irysowo-sercowe - POEZJA!
kłaniam się nisko przepełniona podziwem.
hi hi podobało mi się ;) (a tak nawiasem jakbyś sobie tak pokrzyczała odrobinę zakosztowałabyś tych odmiennych stanów świadomości naturalnej blondynki.... też bardzo ciekawe doświadczenie ;))
OdpowiedzUsuńoj...komentarz jako ?! nie wiem...znaczy chyba blondynka jestem :))-anonima wybiorę wszak trzy krzyżyki dam radę!
Piękne pisanki. Dodaje do obserwowanych.
OdpowiedzUsuńMnie się zdarzyła historia podobna, w sensie podobna, że upiorne coś dało się logicznie wytłumaczyć, ale adrenalinka skacze pod sufit XD
OdpowiedzUsuńPisanki przepiekne!
Śliczne pisanki.
OdpowiedzUsuńniezła przygoda z tą świeczką ...
No to był relaks z efektami specjalnymi.. a pisanki cudne! pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSupraśl wypowie się tym razem krótko-"ALE JAJA"/dotyczy całego wpisu/
OdpowiedzUsuńale piękne pisanki :)
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przypadkiem. A może przeznaczenie mnie tu przyciągnęło? W każdym bądź razie, wyjść nie mogę! Artystyczną przygodę dopiero zaczynam, ale decoupage pochłonął mnie całkowicie :) Brak mi słów na to, by oddać piękno Twoich prac, jestem zafascynowana :)) i tyle tu pomysłów i inspiracji.. z jednego już skorzystałam - zawieszka z imieniem dla najmłodszego członka rodziny spodobała się wszystkim, a robienie jej sprawiło mi wiele radości. Dziękuję za natchnienie ;) Pozdrawiam, Natka
OdpowiedzUsuńFaktycznie powiało grozą:), piękne jajka.
OdpowiedzUsuńCudne jajeczka!!!!
OdpowiedzUsuńPreciosos, vaya paciencia para hacerlos, pero merece la pena , son muy bonitos, un beso
OdpowiedzUsuńNatko. Niesamowicie się cieszę, że mój blog spełnia swoje zadanie a jest nim właśnie inspiracja i zachęcanie innych do spróbowania swoich sił w upiększaniu własnego miejsca na ziemi. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję wam kochani. Aż chce się dalej pylić, wiercić i malować:)
Jaja boskie, relaks w wannie z duchami.. bezcenne
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Ja bym uciekała gdzie pieprz rośnie...
może i w bólach, ale fajne jaja :)
OdpowiedzUsuńhistoryjka w sam raz na prima aprilis, sama go sobie zafundowałaś po prostu :) Btw. mnie nikt żadnego numeru nie wyciął w tym roku :( czy ktos jeszcze tą tradycję podtrzymuje?
Ściskam!
Strach jak to on ma wielkie oczy!!!! Jaja super!!!
OdpowiedzUsuńWarto się chwilkę pomęczyć jeśli efektem sa takie cudne cudności :)
OdpowiedzUsuńA uniesień w wannie zazdraszczam jako posiadaczka li jedynie prysznica:( Próbowałam ale jednak prysznic przy świecach to nie to samo co kąpiel :D
Śliczne jajeczka :)
OdpowiedzUsuńGreat-great work!!!!!
OdpowiedzUsuńco roku jeżdżę na ich koncerty do Niemiec :)
OdpowiedzUsuń