W piątek postanowiłam zrobić placki kartoflane. Na szczęście w gratisowym pakiecie dołączonym do męża otrzymałam jego rodzinę, która z kolei dysponuje elektrycznym "cwancykiem" do tarcia kartofli. Znienawidzona czynność została wykonana szybko i skutecznie, breja wymieszana (ręcznie! nie umiem mieszać ciasta łyżką) i przystąpiłam do rytuału smażenia. Tłuszcz pryskał, zachwycone paszcze dzieci i męża mamlały natychmiast to, co schodziło z patelni....sielanka.
Kiedym smażyła ostatnią porcję, zauważyłam w jednym placku dziwny wiórek, nie wiórek. Hm..ciało obce. Tak sobie pomyślałam, że przesadziłam z ćwiczeniem hantlami i za mocno docisnąwszy "popychacz" starłam kawałek plastiku. Nic to. Nie trucizna przecież. Zdjęłam placuszki na talerz i dłubię widelcem usiłując wydobyć intruza. Mocno had siedzi...i jakiś taki...nie wiórkowy...Gmeram mocniej...Obrączka! Usmażyłam w placku własną, ślubną obrączkę!
Zsunęła się podczas mieszania ciasta....Słyszałam o angielskich Świątecznych pudingach, do których wrzuca się różne magiczne artefakty, ale placka kartoflanego z obrączką, to chyba jeszcze nie grali.
A to już kuferek różany, na kluczyk zamykany....
Liczyłam na kuferek z motywem placków ziemniaczanych :)). No, może być i ten - z koszem pięknych róż. Dobrze, że nikt nie zdążył skosztować tego szlachetnego placka :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń... uśmiałam się Aguś, trzeba było mężowi zaserwować :o) może poczułby się proszony o rękę? wyściski! Ania
OdpowiedzUsuńa skrzyneczka straszliwie pięknościowa i nastrojowa, idealna do muzyki jaką przelinkowałaś!
Ukojona muzyką (och, jak ja lubię takie nostalgiczne dźwięki!) zapytam tylko... całą obrączkę pociachało na wiórki, czy zostało coś, co można nadal zakładać na palec?... bo jak nie, to strach pomyśleć co sobie można jeszcze zrobić taką maszyną. Sama sobie kiedyś obcięłam blenderem kawałek palca, ale na szczęście kość się nie dała !! Ale było niefajnie...
OdpowiedzUsuńA skrzyneczka jak zwykle...cuuuuudo!
:-) Nie ma jak to placek z twardą wkładką. Uśmiałam się, dobrze że obrączka nie połknięta, to dopiero byłby problem z odzyskaniem. A kuferek bardzo klimatyczny!
OdpowiedzUsuńMirko :) na szczęście obrączka zsunęła się podczas mieszania ciasta. maszyneria zaś jest na tyle bezpieczna, że chyba nie dało by się nią uciąć czegokolwiek.
OdpowiedzUsuńΤΡΕΛΑΙΝΟΜΑΙ ΓΙ ΑΥΤΟ ΤΟ ΚΟΥΤΙ!
OdpowiedzUsuńKobieto! Placki kartoflane! Toż moje ucho tego znieść nie może! Ziemniaczane!!! A z czego? Z ziemniaków ew. z PYRÓW! To już wiesz z jakiego ja rejonu PL ;-)Taki żarcik. Poznań i Wielkopolska bliskie są memu sercu.
OdpowiedzUsuńA Kuferek- co ja tam będę. Śliczny i już!
Ciekawe, mi juz wielokrotnie uciekla z palca,często przy myciu lub wycieraniu rąk.Ale nigdy jeszcze nie mialam okazji serwować jej w potrawie...To by dopiero bylo:)Masz syndrom szczupłych palców chyba:)
OdpowiedzUsuńKuferek piękny taki romantyczny;-)) Cieszę się bardzo że obrączka cała no i że się znalazła:-)
OdpowiedzUsuńJest to przecież symbol miłości:-))))
Pozdrawiam
to taka polska wersja ciasteczek z wróżbą dla męża czy sposób na odnowienie ślubów hehe? nieźle się uśmiałam
OdpowiedzUsuńLubię Twoje wesołe historie. Ta Twoja obrączka to jakis wędrujący przedmiot :) ważne ,że szczęsliwie zawsze sie odnajduje.
OdpowiedzUsuńKuferek przesliczny
Pozdrawiam
To się nazywa obiad przygotować z poświęceniem tego co najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że nikt nie zjadł.
Ja też fanka placków jestem więc zakupiłam sobie robot z funkcją tarcia i teraz najgorszy moment przygotowania placka trwa kilka sekund !!
i adore roses,b ox is amazing!
OdpowiedzUsuńAga... Ty mnie rozbrajasz tymi opowieściami o obrączce :) Weźcie ją wreszcie zmniejszcie, bo... do trzech razy sztuka :)
OdpowiedzUsuńA kuferek... no co ja mogę powiedzieć - jest cudowny!!!
PS. Aga robie bo lubię - u nas na Śląsku też się mówi placki ziemniaczane ;)
OdpowiedzUsuńTwoja "wędrująca" obrączka to szczególny dowód trwałości waszego małżeństwa - przypuszczam, że choćbyś chciała to się jej nie pozbędziesz - wraca do Ciebie jak bumerang! Twój ślubny po prostu powinien ją opatentować.
OdpowiedzUsuńAgnieszko, Ty to masz chyba 'farta' do gubienia tej obrączki, co??? Kiedyś a kwiatkach posadzonych, teraz usmażona w plackach! Całe szczęście, że do Ciebie wraca! :)))
OdpowiedzUsuńKuferek jest piękny!!!
Pozdrawiam Cię serdecznie! :)
Kuferek przesliczny :) A jesli chodzi o placki ziemniaczane to mam inna tarke - mezula i jego lapki...Jak zapowiada ze chce palcki to musi uruchomic swoje dwa roboty i do dziela,naobieram a co najgoresze to jemu zostawiam - zawsze zastrzegam "prosze bez dodatkow.."
OdpowiedzUsuńCudna historia, uwielbiam czytać Twoje opowieści ;)
OdpowiedzUsuńA kuferek - oj śliczny
Aga ja tez błagam zmniejsz tę obrączkę ... kolejne róże dobijasz ale piknie :) ... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUbawiłam się ...;) A skrzyneczka piękna ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ;)
Oj Aguś! Ależ się uśmiałam! Ty masz przygody z tą obrączką! Ona jakaś ciekawa świata jest. Chciała już w ogrodzie zakwitnąć, a teraz zażyła kąpieli w ziemniakach i oleju ;D
OdpowiedzUsuńKufereczek prześliczny!
Ściskam mocno
Ale mi narobiłaś ochoty tymi plackami! Uwielbian, ale rzadko smażę, bo moja rodzinka nie podziela, niestety, tego mojego uwielbienia;(
OdpowiedzUsuńKuferek, jak marzenie:)
Agnieszko, ja moja obraczke upralam w pralce- czysciutka z brzekiem wyskoczyla na podloge... W Grecji , mezatki nosza obraczki na prawej rece ...!!!! , a wdowki na lewej..., nigdy sie do tego nie przyzwyczailam , a zmienianie reki przy przekroczeniu do Polski.... coz , chyba lepiej wcale nie zakladac, a moze robie blad? Pa-Ag z Kubka
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że nikt obrączki nie połknął! Historia przezabawna, a kuferek przepiękny!!! Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńprelijepa škrinja,divan motiv:))....
OdpowiedzUsuńpozdrav iz hrvatske:))...
M..
Kochana zapraszam po wyróżnienie.
OdpowiedzUsuńCałuski
jak mnie pamięć nie myli to już raz ją chyba zakopałaś?masz talent kobieto!!!...piękne prace...zapraszamy do nas:)
OdpowiedzUsuńcudowna szkatułka, jak zwykle jestem pod wrażeniem twoich prac
OdpowiedzUsuńPlacek z nadzieniem obrączkowym bezcenny ;-D
OdpowiedzUsuńSzkatułka jak marzenie!
Śliczny kuferek! A o deserach polewanych złotem słyszałam tylko , że w Dubaju takowe nabyć można. A tu proszę ziemniaczane ze złotą wkładką.Ha,Ha Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń