Właściwie to nie z samym CZASEM, co z zegarem. Choć zmagania owe sporo czasu mi zajęły.
Na początku było "lajtowo". Zamówienie na zegar pasujący do takich mebli kuchennych jakie sama posiadam. Dobór kolorów i dekorów - sam miód i orzeszki. Dalej też jak w niebie, bo matula mi dekory POWYCINAŁA i DOPASOWAŁA do tarczy zegarowej. Fajnie nie? Naklejanie i podmalowywanie - sama rozkosz.
Następnie sięgnęłam po mój najnowszy nabytek - lakier Fluger, żeby wyrównać powierzchnię przed nakładaniem spękań. I to był pierwszy stopień do Zegarowego Armagedonu. Otóż preparat do spękań Dali zapałał szczerą niechęcią do wyżej wspomnianego lakieru i (chyba pragnąć do minimum ograniczyć z nim kontakt cielesny) zbiegł się w prześliczne oczka. Na szczęście w porę to zauważyłam i udało mi się zmyć spękania zanim wyschły. Zmyłam zresztą za pomocę gimnastycznej podkoszulki starszego bo to była naprawdę ostra akcja ratunkowa a tylko koszulkę miałam pod ręką....
Te spękania które są entuzjastycznie obecne na zegarze zrobiłam przepraszając się z poczciwym 3V3.
Ostrzegam zatem przed lakierowaniem (rewelacyjnym tak poza tym Flugerem) pod preparaty do spękań. Aha..i jeszcze jedno - Fluger nie zabezpiecza bejcy spirytusowej. Ale te "przezabawne" zmagania opiszę kiedy indziej.
Pięknie wyszedł i widzę, że z każdym problemem sobie poradzisz :) Zazdroszczę Ci mamy - ech, żeby mnie tak ktoś zechciał wycinać - tego nie lubię najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńdziwne, bo ja uzywam fluggera do wszystkiego i nigdy mi się cos takiego nie zdarzyło, ani przy dali, zapraszam na mój blod po wyróznienie
OdpowiedzUsuńIzabelo. dziękuję bardzo za wyróżnienie!!
OdpowiedzUsuńNo mi straszliwie się Dala zważyła - jak pociągnęłam flugger 3V3 to wyszło ok.
Przepiękny zegar, praca jest wykończona czysto i z precyzją, śliczne spękania, tylko pozazdrościć...
OdpowiedzUsuńPomimo problemów praca i tak jak zawsze idealna i dopracowana w każdym najmniejszym calu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam w moje skromne progi!
Kłopotów z lakierem w ogóle nie widać... i całe szczęście, bo zegar wyszedł przednio!!!
OdpowiedzUsuńNo i słowa uznania dla rodzicielki za niemały współudział w tworzeniu:)
Przed chwilą wysłałam komentarz i mi zeżarło.Ale uparcie napiszę jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńMam słabość do zegarów - tych decu również. Kiedy jest jeszcze wykonany z, taką jak Twój, dbałością o każdy szczegół to siedzę i gapię się: powiększam zdjęcie, zamykam, powiększam...
Podoba mi się w nim wszystko : kształt (jeszcze takiego nie widziałam), cudne, wielkie spękania, rozmieszczenie motywów i te zgrabne cyferki. Aha, jedno mi się nie podoba...że ja tak nie umiem. Pozdrawiam serdecznie z zachlapanego deszczem i śniegiem Krakowa. Brrr!!!
No cóż...coś zawsze trzeba poświęcić pod chrzest nowego nabytku:)Na szczęście potrafiłaś ten śliczny zegar uratować:)
OdpowiedzUsuńAniu, byłam oglądałam i zachwycałam się.
OdpowiedzUsuńDziękuję wam :) dobrze, żeście nie widziały tej akcji z myciem zegara.. no i nie słyszały co wtedy burczałam....
wiesz co, wcale nie widać tych zmagań o których piszesz, pewnie gdyby padło na mnie, siedziałabym lejąc łzy nad pracą, a koszulka, no cóż, jakies straty muszą być, no nie ?
OdpowiedzUsuńDobrze, ze Cię widać, bo u mnie po tej wichurze dopiero od nocy światło znów dali :)
Zegar piękny,ale chyba bardziej podziwiam zimną krew mnie tego niestety brakuje.Bardzo zainteresowała mnie również zależność pomiędzy lakierem i bejcą ponieważ używam jednego i drugiego. Z niecierpliwością czekam na wyjaśnienia Pozdrawiam Agnieszka
OdpowiedzUsuńAga - po prostu Flugger nie zabezpiecza mi alkoholowej bejcy na tyle, żeby nie przebijała przez farbę. Tace lakierowałam i malowałam (naprzemiennie 4 razy - zanim nie dałam za wygraną i nie sięgnęłam po 3v3
OdpowiedzUsuńbardzo urokliwy :) mimo przeciwności efekt końcowy jest olśniewający :)
OdpowiedzUsuńOlá!
OdpowiedzUsuńÉ muito bonito.
Eu amei.
beijo
Cris
Świetny, taki lekki. Super do letniego domku :-) Tak mi się jakoś skojarzyło wbrew tej ohydnej pogodzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Aguś a ty nie robisz rzadnej warstwy izolacyjnej po spękaniach? ja psikam fiksatywą i jest OK nawet w zestawieniu Dala & Flugger...
OdpowiedzUsuńOch! Jaki piękny. JAk zawsze.
OdpowiedzUsuńAniu - Flugger był POD spękaniami a nie NA spękania. Spękania lekieruję zawsze spirytusowym.
OdpowiedzUsuńno to klaps, oj klops - :) to jest w decu najtrudniejsze - co z czym reaguje a co nie reguje - i dlaczego reaguje a dlaczego nie reaguje jak chcemy zeby zareagowalo :)
OdpowiedzUsuń