Wydaje mi się jednak, że warto było, tym bardziej, że te esy-floresy mama mi własnoręcznie powycinała. Chwała jej i cześć!
Do budki szpaków wprowadził nam się dzięcioł. Co prawda z ornitologią mam styczność wyłącznie podczas pieczenia kurczaka, ale przeszukawszy internet upewniłam się, że on Ci to jest!
Pewnie miał dość Anglików którzy tłumnie Białowieżę nawiedzają ze sprzętem wszelakim do podglądania przyrody.
Wprowadził się tak dynamicznie, że pozostałości po poprzednich lokatorach fruwały po całym podwórku. Pewnie odreagowywał stress...
ps. Będę teraz miała do kogo się zgłaszać, jak mnie najdą głupie pomysły. Dzięcioł mi je skutecznie z głowy wypuka.
Oooo, dziś mnie te ornamenty kolejny raz "prześladują" ;)
OdpowiedzUsuńPudełeczko warte zachodu... wyszło rewelacyjnie!!!
piękne, nadzwyczajne, przypominają mi jakies orientalne ozdoby z laki, Twoje prace wciąz mnie zaskakują, a w zasadzie powinnam się przyzwyczaić, ze każda wizyta wywola lawine kompleksów :):):) Ale przynajmniej mozna popatrzec i pozachwycać się , pozdrawiam iza
OdpowiedzUsuńPiękna szkatułka, od razu widać, że tylko na najcenniejsze skarby :)
OdpowiedzUsuńGratuluję sąsiedztwa dzięcioła - wszystkie drzewa w okolicy Ci wyleczy :)
Tak na marginesie - dzięcioły lubią orzechy włoskie (przynajmniej lubi je ten, który do mnie przychodzi zima), zostawiają po nich idealne skorupki-łódeczki :)
pozdrawiam
I warto było...
OdpowiedzUsuńSkrzynka śliczna ale dzięcioła zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńMnie jedynie odwiedzają sikorki, kuszone kawałkiem słoniny. Lubię je, są takie małe i zwinne.
OdpowiedzUsuńSzkatułka piękna, nie powtarzalna i z kimatem. Widać, że lakierowanie zajęło Ci dużo czasu, ale warto było dla efektu!
Pozdrawiam!
Przepiękna szkatułka, bardzo oryginalna...
OdpowiedzUsuńA dzięcioła też ci trochę zazdroszczę, pozdrawiam serdecznie!
Ciekawa, bardzo ciekawa szkatułka. Gratuluję mamie wytrwałości w wycinaniu a Tobie w lakierowaniu :)
OdpowiedzUsuńAjć.. dziś dzięcioł akrobacje na budce wyczyniał, piękny taki i duży..chciałam mu zrobić Zdjęcie i okazało się, że bateria padła..co za dzień :(
OdpowiedzUsuńDobrze, że tylko bateria padła :) Jutro zrobisz mu jeszcze ładniejsze zdjęcie!
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię na mój blog po wyróżnienie :)
Piękny kufer!A tego gościa z czerwoną czapeczką też dwa dni temu gościłam na naszej stuletniej gruszy(chyba choruje biedaczka).Nie zagrzał jednak długo,bo "łowcy" z całego podwórka ruszyły natychmiast na polowanie,ledwie biedak do lotu się poderwał.Uff,kamień z serca... :c)
OdpowiedzUsuńtaka mama to skarb, a uzyskany efekt wart był 1001 nocy ;-)
OdpowiedzUsuńQué maravilla!!!
OdpowiedzUsuńBardzo eleganckie pudełko :)
OdpowiedzUsuńA Białowieżę kocham pasjami...