4 lut 2014

Zaklęcia miłosne

Zmierzchało już, gdy córka sołtysa zastukała do drzwi wieśmowej chatki. Czerwone korale połyskiwały na białej jak płatek śniegu bluzce, czarne warkocze ustroiła kolorowymi wstążkami. Piękna pannica z niej wyrosła i chłopcy oczy gubili, gdy szła przez wieś zalotnie kołysząc biodrami.
Margo zdziwiła się trochę, czego szuka u niej sołtysówna, bo oprócz urody zdrowiem się cieszyła idealnym. Smok tylko okiem łypnął na gościa i najwyraźniej przeczuwając kłopoty nakrył pysk ogonem udając, że śpi.
-Po miksturę miłosną przyszłam! -oznajmiło dziewczę od progu i wprowadzone do izby rozsiadło się na gościnnym krześle.
-Słucham? -wieśma popatrzyła na dziewczę z niedowierzaniem.
-No! Taką co to się przez lewe ramię o północy wlewa do kufla piwa wybranka.
-Przez lewe ramię to się pluje. -mruknęła wieśma. -A jakbyś któremu chłopu piwo popsuła magicznymi miksturami, to o zakochaniu mogłabyś zapomnieć.
-Miksturę miłosną chcę! -o dębowy blat stołu zadzwonił mieszek suto wypchany monetami.
-Nie dostaniesz jej. -spokojnie odparła Margo, nawet nie patrząc na sakiewkę.
-Nie umiesz zrobić? -odęła usta dziewczyna. -Tak myślałam. Żadna z ciebie wieśma. Nie masz ropuchy w słoiku ani czaszki na półce...
Od strony kominka dobiegł śmiech stłumiony zielonym ogonem.
-Słoik to nie jest środowisko naturalne żaby a czaszki nie służą do dekoracji. -prychnęła wieśma, do żywego dotknięta kpieniem z wystroju izby. -A mikstury miłosnej ci nie dam, bo jeśli chłopak sam ciebie pokochać nie chce, to widocznie tak przeznaczone jest i mieszać w tym nie należy! Zrozum. -dodała już łagodniej. -Zawrócisz mu w głowie zaklęciem, zamotasz powierzchnię myśli...ale tam głęboko, na dnie, w podświadomości będzie nadal wiedział, że kochać cię nie chce. To zła miłość i nieszczęście. Dla ciebie i dla niego.
-Ja nie po radę przyszłam a po miksturę miłosną! -sołtysówna zerwała się z krzesła i chwyciła mieszek ze stołu. -Pojadę do miasta, do prawdziwej wiedźmy. Takiej z żabą, czaszką i czarnymi świecami w lichtarzu. Ona da mi to, czego naprawdę potrzebuję!
-Oby...-westchnęła Margo zamykając drzwi za gościem.
-Prawdziwa miłość nie potrzebuje magii, bowiem jest jej kwintesencją. -słowa jakie padły od strony kominka zdążyły jeszcze złapać róg spódnicy sołtysowej córki i poszybowały za dziewczyną w gęstniejący mrok. 



Autorką obrazu jest Evelyn de Morgan

5 komentarzy:

  1. Oj tak, tak... Tylko czy sołtysówna zrozumie o co smokowi chodziło? Nikogo do miloasci zmusić nie można. Miloąś jest jak patk, jak motyl. Jak ją uwięzić umrze...
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki prosty i mądry przekaz,tylko żeby go każdy zrozumiał:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smok zawsze mawia w takich przypadkach - jak ktoś jest gotowy na naukę, to nauczyciel się znajdzie. jeśli ktoś jest gotowy na zrozumienie, to zrozumie, jeśli nie...cóż...i tak nie potrafiłby tego do siebie przyjąć :)

      Usuń
  3. Podobno o prawdziwą miłość i przyjaźń walczyć nie trzeba, o nieprawdziwą nie warto

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj smoczku. Chciałabym zobaczyć, jakby Ci jakaś smoczyca wpadła w oko. :)

    OdpowiedzUsuń