2 maj 2011

Zdobycie Tykocina 2011 - relacja ;)

Dnia 1 maja AD 2011 chmury nisko toczyły swe zasępione czoła, od czasu do czasu łzą serdeczną rosząc sprawiedliwie zarówno wojska atakujących jak i obrońców...i mniej sprawiedliwie gapiów, którym mgłą zachodziły okulary, szkła obiektywów, a białogłowom w bardzo efektowny sposób zmywały makijaż płosząc konnicę i rycerstwo. Ci, którzy ochoczo rozpinali nad sobą parasole tym samym odgradzając siebie od pełnego przeżywania naturalnego klimatu, byli delikatnie acz treściwie strofowani przez tych, którym owe parasole widok na pole bitwy zasłaniały.
Osobiście spotkałam się w owym narzędziem mordu dopiero po spłynięciu wojska do obozu, gdy pełna czci i wiary w niemożliwe, poszukiwałam herbaty lub kawy między skwierczącymi na grillu kiełbaskami tudzież karkówką. Wtedy to pani o aparycji Dody wraziła mi jedną z końcówek parasola w oko. W tym miejscu serdecznie Dodzie dziękuję.
Całokształt imprezy TAK! TAK! i raz jeszcze TAK! Było bosko. Mimo czasem trudnego do zniesienia deszczu i zimna, po rozpoczęciu inscenizacji po prostu przestawało się czuć, że za kołnierz coś pada, że ręce na aparacie grabieją z zimna. Potężna dawka pozytywnych emocji, autentyczny entuzjazm i radość z jaką odtwórcy historyczni szaleli na polu odgrodziła mnie od "wszelkiego złego" zagarniając w inny świat. Myślę, że mogłabym stać po kolana w błocie a nawet bym tego nie zauważyła.
Właśnie dla takich chwil WARTO żyć. Dla chwil, w których czujesz namacalnie, że są ludzie, którym się chce zrobić coś więcej, niż rozpłaszczyć zad przed telewizorem.
Za to nieustająca Wam cześć i chwała!
Samej bitwy opisywać nie będę. Kiepski ze mnie kronikarz, w podręcznikach historii przeczytacie dokładnie. Tu wspomnę tylko tyle:
Pawełek Sapieha kontra wojska Radziwiłłów.








Tu udało mi się uwiecznić strzelającą armatę. Armaty i muszkiety strzelały często...i głośno. Wynikiem tego przy niemal każdym strzale podskakiwałam jak zając i tylko parę zdjęć owych kanonad wyszło mi dobrze. To co leci przed chmurą dymu to strzępki prasy codziennej. Prawdę mówiąc to najlepsze zastosowanie dla niektórych gazet...





Tu uwieczniłam wysiłki saperów, którzy też dodali swoje parę groszy wprowadzając krety w stan przedzawałowy.

I na plasterki!!





Tatarzy. Znajomi z Jurowiec i Grunwaldu :D




Dodaj obraz




Po bitwie.





I scena która najbardziej mnie rozczuliła.



13 komentarzy:

  1. Ha!
    Do boju! Do boju! Do boju!
    Póki trąba gra...

    ;-)

    A w ogóle to też chcę brać udział w takich imprezach, tylko dlaczego Tykocin i Grunwald są tak daleko...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja Ci powiem,że także podziwiam i szanuję ludzi którym się chce wyjśc z domu,zrobic coś innego niż caping przed telewizorem:))Masz zacięcie kronikarskie:)świetna relacja z pola bitwy:)))ha,ha:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale faajnieeee :)Ani chybi wojowałaś w poprzednim wcieleniu szabelką !Super, że Tobie Aguś również się chce..może jakaś piersióweczka by była pomocna na chłody na polu walki..:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kachna;)
    Ja tam wybredna nie jestem. Herbata z "prundem" by wystarczyła...ale mieli tylko zimne piwsko zaraza na nich!

    Niesamowicie się cieszę, że mój "reportaż" się podoba:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Znakomite zdjęcia! Można namacalnie poczuć klimat wydarzenia. :)
    Ach, powojowałabym sobie szabelką...

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana ale Ci zazdroszczę. Co ja bym dała aby znaleźć się choć na chwilę wśród tych wszystkich wspaniałych ludzi, którzy mają swoją pasję.
    Jest to coś wspaniałego.
    Zdjęcia piękne
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Замечательные фотографии, замечательное зрелище. словно перенеслись в эти давние времена! Спасибо!
    Привет из России!

    OdpowiedzUsuń
  8. Я радa, что ты любил мои фотографии :)

    OdpowiedzUsuń
  9. teraz muszę szukać tematów z roku 80 - ego bo nie mam "zapiśnika" ... pamiętam tylko, że to był rok znamienny dla kraju a ja temat zrozumiałam dość osobliwie i poszybowałam wysoko w chmury z Markiem Hłasko :) ... pod Grunwaldem zostawiłam info o letnich widowiskach kostiumowych w plenerze ... jest ich sporo ... rozsiane po kraju ... każdy może coś dla siebie "wynorać" ... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie "orałam" i usiłuję jakoś to w kalendarz ulokować...i co tu kryć w "portfel" też;/.
    A Pani Konstancja na Dymarkach będzie? Hę?

    OdpowiedzUsuń
  11. Dymarki ... już zawsze :) ... mam je najbliżej i grzechem byłoby nie zobaczyć ... no tych pretorian naturalnie :) ...

    OdpowiedzUsuń