25 lut 2014

Priorytety

-Już ja jej pokażę! -warczała Margolota, biegnąc leśną dróżką wprost do swojej chatki. Suknia za wieśmą furkotała gniewnie, błoto skotłowane z rozmiękłym śniegiem pryskało na wszystkie strony spod butów Margo. -Jak ona śmiała! -zielone oczy ciskały błyskawice, drzwi pchnięte z ognistą furią uderzyły w ścianę, odłupując od desek płatek bielidła.
Wieśma wtargnąwszy do izby nawet nie spojrzała na zaskoczonego gwałtowną burzą Smoka, tylko sięgnąwszy po opasłą księgę, rozłożyła ją na stole i burcząc pod nosem zaczęła przeglądać kolejne stronice.
Smok spokojnie czekał na erupcję słowotoku. Jak zawsze.
-Pamiętasz tego nieszczęśnika, któremu sąsiad łeb rozbił? -wściekle wydyszała Margo. -Od paru dni do niego chodziłam, leczyłam go, zmieniałam opatrunki. I wyobraź sobie, dziś na targu spotkałam zielarkę z sąsiedniej wioski! I mówi mi, że chłopa jednym łykiem mikstury na nogi postawiła! No wyobrażasz sobie?! Już ja zaraz taką miksturę znajdę, że wszystkim skarpetki pospadają!
-Czy mi się wydaje, czy wściekasz się o to, że człek, którego pielęgnowałaś właśnie odzyskał zdrowie...-Smok popatrzył na wieśmę uważnie.
-Wcale nie! -zaperzyła się Margo. -Po prostu ona...
-Sprzątnęła ci chwałę sprzed nosa? Tak? - w głosie Smoka zabrzmiały pierwsze tony nadciągającej nawałnicy. -Czy leczyłaś go, żeby udowodnić coś sobie, czy żeby wyzdrowiał?
-Ale...
-Rób to, żeby się doskonalić, żeby odkrywać siebie w każdej uwarzonej miksturze, opatrzonej ranie czy łzie startej z pyzatego, dziecięcego policzka. Nie porównuj siebie z zielarką z sąsiedniej wioski. Nie udowadniaj swojej wartości ani sobie ani nikomu innemu. -Smok złagodniał, widząc jak wieśmie zaczyna trząść się broda. -Pamiętaj pisklaku, każdy powinien pozostać sobą. I ty, i szeptucha za siódmą górą. Nie rób ze swojego podwórka pola bitwy, bo łąka jest znacznie przyjemniejsza. A teraz wytrzyj nos i zabieraj ze stołu tą księgę. Zwłaszcza, że to moja książka kucharska...


Obraz znaleziony w sieci. Niestety, nie znam autora.

12 komentarzy:

  1. Szkoda że mam zaległości w czytaniu:(. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem tak bardzo trudno nie porównywać się z innymi... I nie zwracać uwagi na to, że lepiej "się sprzedają", że większy "splendor" przypada im w udziale. Nie liczyć na wdzięczność i uznanie. Bo niby robimy cos dla siebie, ale jak nikt tego nie zauważa to sie złościmy, mamy w sobie żal... Ot i zrozum tu sam siebie, człowieku ;)
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Zwłaszcza w środowisku twórczym ciężko jest ustawić sobie właściwe priorytety bo przecież cały czas i my porównujemy i sami jesteśmy porównywani. A to kurka...nie tędy droga.

      Usuń
  3. Ja tam lubię troszkę podpatrywać - np od ciebie z kuchni podpatrzyłam klateczkę dla ptaków i etraz sama mam, i się cieszę :) Tak pozytywnie podpatrywać, rzecz jasna. W końcu uczyć się od lepszych to najlepszy sposób nauki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, że podpatrywanie jest dobre. W ten sposób jak zauważyłaś, właśnie się uczymy. jednak tutaj to nie o takie "pozytywne" podpatrywanie chodzi

      Usuń
  4. uwielbiam te twoje wieśmowe i smokowe mądrości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co poniektórych Smok zaczyna doprowadzać do szewskiej pasji :D

      Usuń
  5. A w księdze miał przepis jak ugotować wściekłe wiedźmy :) Oj przydał by się w każdym obejściu taki smok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wściekłe wiedźmy gotują się same :D. Wystarczy drwa podkładać.

      Usuń
  6. oj wielu by się przydał taki smok:))ze zdrowym podejściem do życia:))szczególnie paru blogerkom :))prochu nie wymyśliły ,ale przepis rozpowszechniają jako swój:))))pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D cóż...to akurat powszechne schorzenie. Taki specyficzny zanik pamięci ;)

      Usuń