Pamiętam moje sny. Są jak morskie
fale raz za razem liżące brzeg rzeczywistości. Tylko co tak
naprawdę jest snem a co rzeczywistością? Może kwintesencja leży
właśnie na tym wąskim pasku mokrego piasku pełnego kolorowych
kamyczków i muszelek. Może to jest ten właściwy fragment
przenikania, w którym dopiero zaczyna się prawdziwe zrozumienie i
kreacja?
Idę w stronę
brzegu. Moje bose stopy grzęzną w mokrej ziemi, kostki obmywa
czysta rzeczywistość przyboju.
Och sny, sny... czasem je lubię, czasem wolę nic nie śnić....
OdpowiedzUsuńFajnie, że znów jesteś :))
Uściski
Mam nadzieję, ze nowa forma Wam się spodoba :*
OdpowiedzUsuńSłowo krytyki.
OdpowiedzUsuńHej Aga, wszystko mi się podoba bardzo a najbardziej że Twój blog ożyje!! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się że jesteś:) Mam nadzieję że będzie Cię wiecej:)
OdpowiedzUsuńNo i dobrze, pasek mokrego piasku jest w optymalnej odległości od absurdów rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś.
Cieszę się, że znów napisałaś!
OdpowiedzUsuńFajnie że wróciłas!! :)
OdpowiedzUsuń