Wczorajszy dzień, o dziwo - spędziłam z dala od pracowni. O dziwo - bo zawsze tak czy inaczej moje nogi mnie do niej prowadzą. Jednak czwartek odbył się pod znakiem z dawna oczekiwanych rozrywek towarzyskich, zarówno domowych jak i internetowych. Mianowicie, ze stołecznego miasta (haha) przybyła do nas silna grupa złożona z mojej córki, zięcia i ich dzieci.
W tym miejscy drogim czytelniczkom i czytelnikom (okazuje się, że i tacy są), należą się wyjaśnienia, że "córka" owa ma lat prawie tyle co ja, jakoż i zięć. A adoptowałam ją na studiach, gdy razem mieszkałyśmy pod jednym dachem.
No, to żeby nie było, że tylko tak młodo wyglądam.
Me młodsze dziecię stanęło na wysokości zadania i obyło się bez ogólnej masakry wśród zabawek. Jestem z niego niesłychanie dumna, bo zazwyczaj krew się leje i trup pada gęsto. Co prawda parę razy chciało werbalnie załatwić starszego kolegę, jednak ten, posiadając młodszą siostrę ma chyba podwyższony próg znoszenia hałasu i na ryki mojego Młodszego nie reagował (ja wprost przeciwnie).
Kiedy goście ujechali w dal siną, udałam się na kameralną (w założeniach - bo w końcu zebrał się kwiat rycerstwa z dwóch Klanów) imprezę w Margonem, gdzie świętowaliśmy rocznicę naszego Klanowego kolegi. Jako, że impreza była wirtualna, więc i ciacho wirtualne ze sobą przyniosłam. Smakowało ponoć przecyfrowo!
Do pracowni wróciłam dziś z samego rana, przede wszystkim kończyć kurs dla Daisy i obfocić podróżniczy kuferek:
Aha..dla was też jest wirtualna szarlotka i trochę muzyki:
Szarlotka...mniam. mniam i jeszce białe winko... rozpływam się...:-)
OdpowiedzUsuńA z kufrem odpłynęłabym w siną dal:)
Fajnie, że święto upłynęło Ci w tak miłej atmosferze :) Kuferek jest przecudny, a szarlotka.. mmmmmm... marzenie :) wyobrażam sobie jak pachnie i smakuje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Potrafisz podnieść ciśnienie! Córka z zięciem mną wstrząsnęli, dobrze, że nie dostałam ataku serca przed doczytaniem do końca. Uff...
OdpowiedzUsuńAha, czyli że doczekam się i kursu :-) Fajnie! Co do szarlotki - to akurat było brutalne, mam niesamowitą chrapę na coś słodkiego. Ech, chyba sobie zrobię kakao ;-(
Laura, nie pyskuj! Marudzę o ten kurs od paru tygodni, więc co nie dla mnie??? Aha, dzisiaj piątek, wieczorem siadam przed kompem i piję Wasze zdrowie :-)
OdpowiedzUsuńPrzylutuj? Ja tylko w gębie jestem mocna ;-)
OdpowiedzUsuńJa też o mało co z krzesła nie spadłam czytając o tym zieciu, córki nie wspomnę:))
OdpowiedzUsuńszarlotka cudowna,
a na kursik i ja sobie kilkanaście razy popatrze:))
Bede wpadal na kawke :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Tajlandii****
Witamy serdecznie Tajlandię w osobie Huevoscocodrilo;)
OdpowiedzUsuńNo to dzionek upłynął pod znakiem przyjacielskich spotkań. Super. Oby jak najczęściej :). Pozdrawiam. A kuferek śliczny, kto wie, czy któregoś dna nie zamówię czegoś u ciebie, jak już będę na spokojnie urządzała domek.
OdpowiedzUsuńBrwi to mi przez Ciebie na karku wylądowały!! Jaka córka?? Jaki kurna zięć?? Ale już wiem - brwi na miejscu ;-)
OdpowiedzUsuńSzarlotka pycha! Winko też niczego sobie.
A o pudełku nic nie napiszę - bo słownik wyrazów zachwyconych już chyba wyczerpałam do cna przychodząc to regularnie.
A teraz prywata:
Lauro i Daisy! O której mam zasiąść przy kompie z bursztynowym płynem w garści??
a no wlasnie, o której?
OdpowiedzUsuńmoje gg macie na blogu
Ja będę gotowa pewnie na moją 19 lub 20 (u Was godzinę później). Chyba, że Kuba zapomni kupić piwa, ale to się jeszcze nigdy nie zdarzyło ;-)
OdpowiedzUsuńO, ale fajna weryfikacja: gottrock, prawie jak rock gotycki. Ubierzcie się na czarno i wymalujcie demonicznie. Ja sobie włączę Loreenę Mckennitt lub coś w ten deseń :-D
Praca jak zwykle na wysokim poziomie
OdpowiedzUsuńMoje gg też na u mnie na blogu.
OdpowiedzUsuńDaisy - a na bordowo może być?? Bo czerń porzuciłam po... No nieważne ;-)
Więc czekam sobie na Was kobitki :-)
Coś się nam Laura nie zdeklarowała. Czyżby abstynencja??
5376491 mój!
OdpowiedzUsuńJa będę w czarnych spodniach od dresu, zaraz szukam Loreeny :-)
Bordowe może być, a także sraczkowate lub lilaróż ;-)
Wciungnęłam Cię do kuntaktów ;-)
OdpowiedzUsuńA ja miałam właśnie do weryfikacji takie cudo:
OdpowiedzUsuńpyaralne
no powiem ci,że tą córkę, to jeszcze łyknęłam:)myślę ...może z jakiegos akademika jedzie? Ale jak doszłam do zięcia!!!! No dobrze, że od razu wyjaśniłaś:)skrzyneczka urody cudnej, życze miłego gadania przy pifku:)
OdpowiedzUsuńA ja poproszę o przepis na szarlotkę,bo jestem kolekcjonerką przepisów ciastowych:c).Kuferek piękny.
OdpowiedzUsuńKufer cudo.Odmałpuję.
OdpowiedzUsuńAle piękny kuferek :).Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKuferek ma fajny klimat a na widok szarlotki dostałam slinotoku hihihi niestety w kuchni pustki -wczoraj wróciłam z lesnej głuszy więc...muszę sie obyć i popatrzec na Twój wypiek:):) pozdrawiam serecznie!!!
OdpowiedzUsuńCórka i zięć powiadasz..... ubawiłam się.
OdpowiedzUsuńKuferek prześliczny, a szarlotka bossska.
Pozdrawiam serdecznie