11 maj 2014

Zatruty atrament __część1__

Mokry atrament splamił palce mnące papier, gdy kolejna zgnieciona kartka upadła na podłogę. Opowieść umierała a pisarz bezskutecznie próbował chwytać natchnienie w sidła umysłu. Nic z tego. Słowa nie słuchały. Wymykały się, przeciekały przez palce, znacząc pergamin kleksami zbyt mocno przyciśniętego pióra. Bajarz przegrywał, raz po raz oddając podłodze pokreślone kartki swojej klęski. Przegrywał od momentu, gdy to nie jemu przypadł medalion z malachitu i nie on otrzymał tytuł Nadwornego Bajarza. Zdawać by się mogło, że jego talent zastygł wraz z wymuszonym uśmiechem w tej właśnie chwili, gdy gratulował wygranej swemu przyjacielowi. Może to była zwykła zazdrość a może stracone nadzieje na sukces? Tak długo pracował, tak bardzo się starał by wygrać, że teraz wszystko co osiągnął do tej pory zbladło i zdawało się zupełnie nieważne. Nie chciał pisać dla rozwydrzanej dzieciarni ani dla rozmarzonych podlotków. Irytowały go zaproszenia na otwarcia bibliotek i prośby o autograf. Chciał być najlepszy! Chciał napisać Baśń Idealną...i strącić Sinigera z piedestału Nadwornego Bajarza. I dokona tego. Tak...Niech tylko wróci natchnienie!
Kolejny pomysł rozbiegł się ze złośliwym chichotem nim pisarz zdążył nakreślić jedno zdanie.
-A bodaj cię...! -bajarz zaklął, gdy pęknięta stalówka wyrwała w pergaminie ranę poczerniałą inkaustem. -Oddałbym wszystko, byleby napisać...-słowa zamarły na krawędzi stężałych warg, gdy nagły chłód liznął kark bajarza, mrocznym skrzydłem zasnuwając pokój. Słoneczny blask sączący się przez okna znikł, niczym płomień świecy zgaszony podmuchem lodowatego wiatru
-Wszystko? -kobieta otoczona czarną mgłą sukni zdawała się płynąć tuż nad podłogą. Sunęła w stronę mężczyzny, miękko zagarniając pod kruczą pelerynę ostatnie iskry światła.
-Kim jesteś? -bajarz z lękiem spojrzał w czarne oczy kobiety, dwie studnie nieskończoności w idealnie pięknej, alabastrowej twarzy.
-Kimś, kto jest władny spełnić twoje marzenia. -koralowe usta rozchyliły się w chłodnym uśmiechu, gdy nieznajoma pochyliła się nad stołem, uważnie studiując ostatni z pokreślonych pergaminów. Opuszek białego niczym śnieg palca delikatnie dotknął złamanej stalówki. -Kimś, kto może ci pomóc...-lodowaty szept niósł ze sobą obietnicę raju tak bliskiego ziszczenia, że bajarz nie zauważył iż ów raj spowija mrok równie głęboki co bezdenne otchłanie piekła. -Napiszesz Baśń, jakiej jeszcze nie było na świecie. Skończenie idealną, zachwycającą...Staniesz się sławny...-pióro scaliło się w jednym, krótkim rozbłysku srebrnego światła. -W zamian dasz mi Sinigera.
-Sinigera? -w głosie bajarza, prócz zdumienia można było wyczuć bezbrzeżną ulgę. Chciała Sinigera? Nie jego duszy, nie krwi? Nie pierwszego syna czy ostatniej córki? Czemu?! -cień zazdrości starł się z rozkoszną wizją świata pozbawionego najgroźniejszego rywala i przegrał. Bajarz nie miał najmniejszej ochoty poświęcać jakiejkolwiek części siebie czy swojej rodziny w zamian za powrót natchnienia.
-Napiszesz baśń. Dzisiaj. -nieznajoma ujęła pióro w palce i wcisnęła je w dłoń bajarza. Było lodowate a jednocześnie promieniowało dziwnym, irracjonalnym gorącem. -Tym atramentem. -stalówka zanurzyła się w buteleczce uformowanej z czarnej mgły. Inkaust lśnił księżycowo, przelewał się oleiście niczym żywa istota zamknięta w filigranie ze szkła. -Jeszcze dziś zapieczętujesz pergamin i przekażesz go kurierowi. Ma dostarczyć ją dla Sinigera do jutrzejszego wieczora. To wszystko.
-Co się z nim stanie? Czemu przyszłaś do mnie? Mogłaś pojawić się w jego wiosce...-mężczyzna przełknął ślinę przez gardło ściśnięte resztkami sumienia.
-Chcesz zostać sławnym bajarzem? To jest cena. Możesz ją zapłacić i zrealizować swoje marzenia, lub nadal tkwić nad pustą kartą pergaminu, bezskutecznie szukając magii słów. -kobieta uśmiechnęła się tryumfalnie, gdy pióro zaczęło kreślić na kartce pierwsze słowa baśni.
Pisał. Pióro tańczyło po pergaminie jak zaczarowane. Myśli wirowały, szalały, tworząc obrazy krain o jakich dotychczas nie miał pojęcia. Moc opowieści wsiąkała w papier atramentową ścieżką, wgryzała się magią kreacji baśni, jakiej jeszcze nikt, nigdy nie napisał. Pochylony nad kartką bajarz nie zauważył nawet, że nieznajoma zniknęła, że słoneczne światło znowu sączy się ciepłymi cętkami przez gęsto tkaną firankę. Pisał...
***
-Do mnie? -Siniger stał na progu chaty i ze zdziwieniem patrzył to na zapieczętowany pergamin to na pokwitowanie podsuwane mu niemal pod sam nos przez zmęczonego kuriera.
-Podpisuj człowieku. -kurier niecierpliwie puknął ołówkiem w kartkę. -Noc zaraz zapadnie a ja jeszcze szkapę oporządzić muszę. Ciemno się robi, do karczmy mi śpieszno.
Dopiero gdy sylwetka jeźdźca znikła w mroku połykającym wiejską drogę, bajarz zamknął drzwi i opierając się plecami o futrynę, w zamyśleniu spojrzał na zwinięty pergamin. Owszem, zdarzało się, że zniecierpliwiony Władca przysyłał mu pismo wzywające go do Stolicy, ale na na pieczęci nie było wizerunku korony. Odciśnięto na niej herb z sygnetu jaki zwykł nosić przyjaciel Sinigera. Dziwne...
Podchodząc do świecy stojącej na stole rozłamał pieczęć i rozwinął pergamin. To była baśń...


Autorem ilustracji jest Michael Whelan.

1 komentarz:

  1. Niesamowita i jeszcze ci raz to powiem- jedna z moich ulubionych!

    OdpowiedzUsuń